18+

Treść tylko dla pełnoletnich

Kolejna strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich. Jeśli chcesz do niej dotrzeć, wybierz niżej odpowiedni przycisk!

Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Bartłomiej Romanek: Mój najgorszy prezent pod choinką? Zła nowina

Bartłomiej Romanek
Każde kolejne święta Bożego Narodzenia to dla mnie błogosławieństwo, ale i czas refleksji. Wracają złe wspomnienia, ale wciąż rodzi się nadzieja
Każde kolejne święta Bożego Narodzenia to dla mnie błogosławieństwo, ale i czas refleksji. Wracają złe wspomnienia, ale wciąż rodzi się nadzieja Ireneusz Romanek
Boże Narodzenie to okres ciepła i szczęścia. Czas, który wypełnia nam radość ze spotkań z rodziną. Dla wielu będą to dni największej próby, związanej z przeżywaniem ciężkiej choroby, zmagania się z rakiem. A wtedy trudno się cieszyć nawet z narodzin Chrystusa. Wiem o tym, bo sam to przeżyłem - pisze dziennikarz DZ Bartłomiej Romanek

Rok 2010, 22 grudnia, Zabrze. Szary, smutny, zimowy dzień. Dzień, który nie płacze nad moim losem, a powinien. Dzień, w którym nie zatrzymała się ziemia. Nikt nie krzyczy. Życie toczy się dalej.

Przed chwilą w Akademickim Centrum Stomatologii otrzymałem najgorszy możliwy prezent na święta Bożego Narodzenia. Dowiedziałem się, że mam raka. Ja, 29-latek? To przecież niemożliwe, wybudźcie mnie z tego koszmaru!

Telefony do bliskich, które pamiętam do dzisiaj. Przeklinali ci, którzy na co dzień posługują się piękną polszczyzną. Płakali ci, którzy nigdy tego nie robili. Niektórzy próbowali ukryć łzy, ale bezskutecznie.

Droga powrotna do Częstochowy jest najdłuższa w moim życiu. Wracam sam, bo samotnie odbyłem wędrówkę po złą nowinę. Przyznaję się, wszystkich oszukałem, chciałem jechać sam, bo czułem, że coś jest nie w porządku, choć wielu z Was mi nie uwierzy. Czułem to od momentu, kiedy głos w słuchawce obwieścił mi, że są już wyniki moich badań. Chciałem sam zmierzyć się z prawdą, dlatego nie zabrałem ze sobą nikogo.

Jestem już w domu. Włączam komputer, odpalam wujka "Google". Wiele razy pomocny, w takich chwilach okazuje się najgorszym doradcą. Człowiek szuka procentowych szans na przeżycie, próbując ukryć swoją chorobę za statystycznymi wyliczeniami. Dowiaduje się, że może stracić smak, a przecież lubi zjeść. Wie już, że może nawet stracić mowę, a to już prawdziwy dramat. Znacie dziennikarza, który nie byłby w stanie mówić? Który prowadziłby wywiad na migi albo przy użyciu syntezatora mowy?

Najgorsze jest to, że muszę przeżywać całe święta w niepewności, bo pierwsze informacje o leczeniu będę znał najwcześniej za kilka dni. Boże Narodzenie nie cieszy, a smuci. Trudno odgonić myśli, że po raz ostatni ubiera się choinkę, dzieli się opłatkiem, słucha kolęd i ogląda Kevina w telewizji.

I te suto zastawione stoły. Wszystko pyszne jak zwykle, nie mam oporów. Wieść o prawdopodobnej utracie smaku skłania mnie do tym chętniejszego próbowania wszystkiego w nieograniczonych ilościach. Kolejna taka okazja może się przecież nie powtórzyć.

Najgorsze były jednak życzenia. Wszechobecne, spływające do mnie z każdej strony. Dwa lata temu przekonałem się, że nawet dobre słowo może ranić, może zaboleć i to nawet, jeżeli intencje osoby, która je wypowiada, są najszlachetniejsze.
Na większość życzeń w ogóle nie odpowiedziałem (dlatego ostatnio dostałem ich mniej, spoko, rozumiem), z częścią znajomych podzieliłem się złą nowiną. Reakcje były różne. Niektórzy interesowali się moim zdrowiem cały czas, inni nagle o mnie zapomnieli. Wiem, że nawet skasowali mój numer z pamięci telefonu, chyba spisując mnie na straty. Ale ja byłem przekonany, że niezależnie od diagnozy nie dam się skreślić.
Nie mam do nikogo pretensji. To nie wina ludzi, że boją się rozmawiać o raku, boją się o nim myśleć, a nawet wypowiadać to słowo. Żyjemy w świecie, w którym istnieje stereotyp: "Masz raka, nie żyjesz". W świecie, który nie jest przygotowany na to, żeby zmierzyć się z problemem nowotworowym. Nie dostrzegamy jego ogromu, nie chcemy widzieć w nim zagrożenia, myśląc że pomijanie tego tematu zapewni nam parasol ochronny.

Wciąż za mało jest inicjatyw takich jak Fundacja "Rak'n'Roll. Wygraj Życie", która zbiera na nowe "cycki, dragi i fryzury", która traktuje chorobę nowotworową ze słusznym dystansem. Chory na raka niczym nie różni się w swych pragnieniach od zdrowego człowieka. Chce kochać, dobrze zjeść, wyjechać na wymarzone wakacje albo pójść do kina. Jedyna różnica jest taka, że na wszystko może mu zabraknąć czasu.

O raku trzeba rozmawiać szczerze i dużo. Wymiar społeczny tej choroby, jej coraz większy zasięg, powoduje, że nie powinno się o tym milczeć. Większość chorych oczekuje pytań o ich stan zdrowia. Jesteśmy przygotowani na Wasze nieśmiałe "Jak się czujesz, jakie są rokowania, jak sobie dajesz radę?". Dlatego nie chowajcie głowy w piasek i pytajcie. Nawet infantylne "będzie dobrze" jest lepsze niż milczenie i kasowanie numeru.

To działa także w drugą stronę. Dużo łatwiej przeżyć chorobę i terapię mówiąc o tym otwarcie i patrząc na siebie z boku, realnie oceniając własny stan zdrowia. Trzeba dopytywać lekarza, trzeba pytać o możliwie najgorszy i możliwie najlepszy scenariusz. Choć towarzyszy temu strach i obawa przed kolejną złą nowiną. To naturalne, bo w takich chwilach nie ma ludzi odważnych.

Dzisiaj, po dwóch latach, nie mogę się doczekać świąt. Smaku smażonego karpia, rodzinnej atmosfery, ubierania choinki, a nawet nieco irytujących świątecznych zakupów.

Zapomniałem o raku? Nie, tego się nie zapomina. Blizny na duszy, w przeciwieństwie do tych na twarzy, nigdy się nie zrastają. Są pamiątką po kilku miesiącach wyrzeczeń i podporządkowania wszystkiego chorobie.

Miałem szczęście. Trafiłem na znakomitych specjalistów z Zabrza i Instytutu Onkologii w Gliwicach na czele z prof. Krzysztofem Składowskim, prof. Bogusławem Maciejewskim, prof. Adamem Maciejewskim, dr. Piotrem Jędrzejewskim i dr Marią Goleń. Miałem szczęście, że byli przy mnie wszyscy najbliżsi, że podczas choroby wspierało mnie wiele osób, także z "Dziennika Zachodniego". Rak to nie tylko sprawa chorego, to dramat, który odbija się na całej rodzinie.

Ale szczęściu trzeba pomagać. Każdy, kto podejmuje walkę z nowotworem, kto się z nim siłuje na wszelkie możliwe sposoby, każdy, kto parafrazując piłkarza Eugena Polanskiego, się z nim codziennie "napier...", jest bohaterem. To dobrze, że media pokazują gwiazdy, celebrytów i znanych ludzi, którzy z rakiem walczyli i wygrali. Zyskali do-datkowe życie niczym bonus w komputerowej grze.
Niestety, rak wciąż zbiera śmiertelnie żniwo. Każda śmierć, o której się dowiaduję, boli. Nawet jeżeli dotyka zupełnie obcą osobę. Człowiek czuje się wtedy, jakby stracił cząstkę samego siebie. Zastanawia się, jak to się stało, że jemu samemu udało się tej tragedii uniknąć.

Dzisiaj choroby nowotworowe to ogromny problem. Według szacunków Światowej Organizacji Zdrowia, do 2030 roku liczba zachorowań na raka się podwoi. Musimy zdawać sobie sprawę, że ta choroba w XXI wieku stanie się wielkim wyzwaniem dla całego świata, ale nie można zapominać, że coraz częściej jesteśmy w stanie z nią skutecznie walczyć.

O tym, że rak to niestety smutna rzeczywistość, przekonuje mnie każda wizyta w Gliwicach. Codziennie przez tamtejszą przychodnię przewijają się setki, o ile nie tysiące ludzi.

W szpitalu leżałem na ostatnim piętrze. Wielkim przerażeniem napawał mnie codziennie poranny widok. Parking pod szpitalem wcześnie rano zapełniał się, szybko brakowało miejsc. Codziennie setki samochodów i setki pacjentów.
W przychodni ruch i ciasnota. Wydaje się, że ludzie błądzą bez celu. Ale to tylko złudzenie, bo już znaleźli się w odpowiednim miejscu. Rzucili rękawicę śmiertelnej chorobie, z własnego wyboru stali się w moim przekonaniu bohaterami. Pamiętam twarze niektórych z nich. Zastanawiam się, ilu z nich w tej walce poległo.

Przez kilka miesięcy napatrzyłem się na ogrom ludzkiego cierpienia. Sam także cierpiałem. Ale w tym cierpieniu kryła się wielka nadzieja na wyzdrowienie, na doczekanie kolejnych świąt. Bez tej nadziei nie da się przejść terapii.

Najpierw kilkugodzinna niezwykle skomplikowana rekonstrukcja języka. Później dwumiesięczna radio- i chemioterapia. Ale człowiek jest się w stanie do wszystkiego przyzwyczaić. Do ciągłego bólu, do porannych mdłości, do okresowej utraty smaku. Do zamknięcia w odosobnieniu, do tęsknoty za najbliższymi i normalnym życiem. Musi być jednak spełniony jeden warunek - w tym cierpieniu musi tkwić głęboko zakorzeniona nadzieja, inaczej nie bylibyśmy w stanie walczyć z chorobą.

Kiedy człowiek po takiej terapii wychodzi "na wolność", to cieszy się i boi. Cieszy, że to nareszcie koniec, ale boi się życia na zewnątrz, tego, co tam zastanie. Kilka miesięcy w szpitalu skrzywia sposób patrzenia na świat. Mnie na początku wydawało się, że ten normalny świat wciąż znajduje się na szpitalnej sali, świat na zewnątrz przypominał piękny, ale nierealny sen.
Niestety, pisząc te słowa, zdaję sobie sprawę, że wielu Czytelników przeżywa to samo. Rak nie wybiera, atakuje wszystkich w każdym wieku i o każdej porze. Jeżeli dowiedzieliście się o nim tuż przed świętami, to mam nadzieję, że moje doświadczenia okażą się Wam pomocne. Że nie dacie się wykreślić z niczyich notesów, że znajdziecie w sobie siłę do walki. Nikt Wam nie powie, że będzie łatwo, nikt Was nie zapewni, że na pewno się uda. Ale ja Wam powiem, że warto walczyć o magię każdych kolejnych świąt. Po dwóch latach od wykrycia choroby ta magia jeszcze mocniej na mnie działa, każde kolejne Boże Narodzenie jest jak błogosławieństwo. Zatem Wesołych Świąt! Dzisiaj życzenia już mnie nie bolą.


*Aquadrom w Rudzie Śląskiej - najpiękniejszy park wodny w Polsce ZOBACZ ZDJĘCIA i WIDEO
*Zniewalający wystrój restauracji Kryształowa Magdy Gessler ZOBACZ ZDJĘCIA i WIDEO
*75. urodziny Stanisława Oślizło. Benefis legendy Górnika Zabrze ZDJĘCIA
*Morderstwo w Skrzyszowie - NIEZNANE FAKTY

Codziennie rano najświeższe informacje z woj. śląskiego prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!