Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Renata Przemyk: Nie znoszę tłumaczyć się ze swojego życia. To moja sprawa [WYWIAD]

Ola Szatan
Renata Przemyk 10 lutego skończy 47 lat. Mieszka pod Krakowem z 10-letnią, adoptowaną córką Klarą
Renata Przemyk 10 lutego skończy 47 lat. Mieszka pod Krakowem z 10-letnią, adoptowaną córką Klarą Arkadiusz Ławrywianiec
Pochodzi w Bielska-Białej, po maturze wyjechała na studia do Katowic, a potem do Krakowa i kariera stanęła przed nią otworem. Z Renatą Przemyk, autorką takich hitów jak "Babę zesłał Bóg", przed finałem WOŚP rozmawia Ola Szatan

Urodziłaś się i wychowałaś w Bielsku-Białej, gdzie chodziłaś też do szkoły podstawowej i do liceum. Jak często tu wracasz?
Nie tak często jakbym chciała. Teraz, gdy moje dziecko poszło do szkoły, jestem bardziej uwiązana tym tygodniowym cyklem szkolnym, natomiast podczas weekendów często koncertuję. Udaje mi się trafić do Bielska kilka, czasem kilkanaście razy w roku. Ale za każdym razem z dużym sentymentem i przyjemnością.

To może pora, by zafundować sobie spacer sentymentalny po Bielsku-Białej?!
Nie chciałabym chyba, żeby wszyscy wiedzieli, w jakie miejsca kiedyś chadzałam (śmiech).

Na przykład miejsca, gdzie chodziłaś na wagary?
Nigdy w życiu nie byłam na wagarach...

Chyba żartujesz!
Naprawdę! Chodzenie do parku i zbieranie kasztanów owszem, ale nie w godzinach zajęć szkolnych. Ja miałam zresztą inny rodzaj postrzegania tego, co mi jest potrzebne do poczucia wolności. Nie potrzebowałam buntu w takim wymiarze, który potem sprowadzałby na mnie kłopoty. Dużo bardziej potrzebny był mi święty spokój. I jeżeli miałam już wszystko pozamykane, załatwione, to dostawałam dokładnie tę wolność, której oczekiwałam. Nikt się mnie nie czepiał, nikt mnie nie sprawdzał. To przyjemne uczucie, tego chciałam. Ponadto nie czułam potrzeby wagarowania z prozaicznej dość przyczyny: po prostu nauka nie sprawiała mi żadnych problemów, więc nie było stresu, że nie mogę iść do szkoły, bo akurat jest klasówka, na którą nic nie umiem. Od razu dodam, że orłem też nie byłam, ale chyba bardziej przerażało mnie to, że ewentualne wagary siłą rzeczy powodują, że potem musisz się komuś z nich tłumaczyć. A ja odkąd pamiętam, nie znoszę się tłumaczyć ze swojego życia. Nikomu. Moje życie to moja prywatna sprawa.

Etap "buntu" nastąpił, kiedy weszłaś na scenę? Nie tworzysz muzyki pod publiczkę, nie boisz się eksperymentować, możesz pozwolić sobie na pójście pod prąd.
Może kogoś zaskoczę, ale w ogóle nie nazwałabym tego buntem. Śmieję się, że mam idealne astrologiczne ułożenie dla artysty. Jestem Wodnikiem, "siódemką" i jeszcze chińskim Koniem. W związku z tym nie mam potrzeby sprzeciwiania się czemuś. Jak się czegoś podejmuję, to dlatego, że ta rzecz mnie ciekawi. I robię krok naprzód. Jeśli miałam nietypową fryzurę z wygolonymi bokami, to dlatego, że taka stylizacja mi się podobała, a nie z tego powodu, by wyrazić nią swój bunt. Jeśli chodziłam ubrana na czarno, to dlatego, że był to rodzaj poczucia własnej indywidualności. Kiedy zabierałam się za muzykę, to intrygowało mnie coś, czego inni nie robili i czego sama jeszcze nie próbowałam. Fajne było odkrywanie całkiem nowych lądów.

Czasem ludzie buntują się, bo jest taka moda.
Mody raczej nigdy mnie nie interesowały. Wręcz jak czegoś było za dużo na rynku, to tym bardziej było mi to dalekie. Pójście za stadem, robienie czegoś tylko dlatego, że ktoś inny to robi, nie jest dla mnie wystarczającym uzasadnieniem.
A zdarzały ci się propozycje: Renato weźmiesz udział w "Tańcu z gwiazdami", zatańczysz na lodzie, zaśpiewasz, będziesz jurorem i tak dalej? Udział w reality show to pokusa, której ulega coraz więcej artystów i zamieniają się z muzyków w celebrytów.
Jakiś czas temu takie propozycje jeszcze się pojawiały, ale już przestały (śmiech). Myślę, że stało się jasne, że i tak się nie zgodzę na udział w takich programach. A bywały przeróżne oferty, także reklamowe, nawet sesje dla "Playboya". Nie interesuje mnie jednak, mówiąc brzydko, "jechanie" na popularności zdobytej w sposób inny niż wykonywanie muzyki. Dla mnie taka popularność jest bardziej ciążąca niż byłaby źródłem radości.

Tymczasem twoja kariera szczęśliwie trwa już ponad dwie dekady.
Powiedzmy, że jest to kariera...

Ale gdyby spytać 10 osób, kto to jest Renata Przemyk, to przynajmniej osiem odpowie poprawnie.
Tak, poza lekarzami i prawnikami (śmiech). Oni nie mają czasu, żeby słuchać muzyki. To zabawne, ale rzadko zdarzały mi się sytuacje, że rozpoznał mnie jakiś lekarz czy prawnik.

Wracając do kariery, utrzymujesz się na rynku ponad 20 lat, mimo nieobecności na plotkarskich portalach. Jaka jest twoja recepta, by utrzymać przy sobie słuchacza, nawet drugie pokolenie słuchaczy?
O tak. To naprawdę fantastyczne, jak ludzie przychodzą i po koncercie przedstawiają mi swoje dzieci. Wzruszam się, gdy mówią, że moja muzyka była dla nich na tyle ważna, że postanowili się podzielić nią ze swoim potomstwem. Zabawne jest, gdy słyszę, że jakiś młody człowiek został poczęty przy tej czy innej mojej piosence, albo rodzice poznali się przy kolejnym utworze i mają w stosunku do niego miłe wspomnienia. Niesamowite jest uczucie bycia częścią czyjegoś życia. Moja publiczność jest dosyć zróżnicowana wiekowo, ale widać po błysku w ich oczach, że wiek nie ma tutaj kompletnie żadnego znaczenia. To jakiś rodzaj dziecięcej otwartości, chęci przeżywania czegoś głębokiego. Raz jest to sentymentalizm, innym razem ociera się o patos, a kolejnym razem jest to ironia. Jeśli coś zaiskrzy, to nie ma znaczenia, czy po drugiej stronie jest nastolatek czy emerytka. Jeżeli człowiek ma młodość ducha, wrażliwość i chęć sięgania po coś więcej niż ten mainstream, czyli to, co przypadkiem wpadnie do ucha, gdy włączy się radio lub telewizor, to bardzo się cieszę. Ja jestem jedną z tych osób, które są przyjmowane w emocjonalny sposób, bo wkładam w swoją robotę całe serce. I to jest chyba moja recepta.

Masz też poczucie odpowiedzialności za swoją publiczność, która oczekuje pewnego nurtu muzycznego, charyzmy, którą była "karmiona" przez lata?
Ta muzyka na początku musi mnie się podobać, bo bez tego nie byłaby szczera. Jestem swoim pierwszym słuchaczem, krytykiem i selekcjonerem. Nie mogłabym robić niczego wbrew sobie, bo to byłoby kłamstwo, które publiczność bardzo szybko wyczuje.
A w twoim domu rośnie kolejna fanka Renaty Przemyk? Mam na myśli twoją córkę.
Moja córka ma 10 lat, lubi jeździć na koncerty, ale też nie zawsze jestem w stanie ją zabierać ze sobą ze względu na odległości. Natomiast to rzeczywiście jest już ten moment, że zaczyna się jej podobać ta twórczość i jest dumna z mamy. Chociaż przy tym ma swoje zapatrywania muzyczne. Nie jestem jedyna w tym towarzystwie. I bardzo dobrze! Zresztą ja też jej podsyłam innych wykonawców, by mogła się w tej dziedzinie rozwijać. Ja sama słuchałam i słucham nadal bardzo różnej muzyki, nie tylko jednej niszy stylistycznej.

A jeśli córka będzie chciała pójść w twoje ślady?
Jeżeli będzie miała pomysł, dobre przygotowanie i będzie chciała ciężko pracować, to ja jej pomogę. Ale ona sama też doskonale widzi, że taka sytuacja, gdy człowiek przez chwilę jest w blasku świateł, ktoś na końcu daje mu kwiaty i ludzie klaszczą, nie trwa wiecznie. Nikt tego nie obiecuje, i wcale tak się nie musi zdarzyć. Bycie na scenie musi być poparte ciężką pracą, poświęceniem. To zajęcie, które trzeba kochać, bo nie zawsze przynosi laury. Bywają chwile przestoju, są momenty gorsze. Zdarzyła się choroba, stanęłam też przed perspektywą, że być może nie będę już śpiewać. To nawet nie jest zawód, a sposób życia. Nie ma żadnego rozgraniczenia na dwie sfery. Gdy słyszę pytanie: "co pani robi w wolnych chwilach poza pracą", to odpowiadam, że u mnie nie ma takiego terminu jak "poza pracą". Nawet jeżeli słucham muzyki, to podświadomie przenikają przeze mnie różne style, dźwięki. Jeżeli widziałabym, że moja córka traktuje scenę i muzykę z prawdziwą pasją, to nie miałabym nic przeciwko temu. Ale jeśli byłaby tylko zapatrzona w życie celebryckie, to wybiłabym jej to z głowy.

Wyrzuciła telewizor przez okno i odłączyła internet?
Świetnie się sprawdza metoda takiego obserwowania i towarzyszenia niż zabraniania. Bo błyskawicznie się zorientowałam, że każde zabranianie rodzi sprzeciw. A pewne rzeczy bardzo szybko jej się nudzą i czasem po prostu warto przeczekać. Wiem, odbieram jej tę radochę, że robi coś wbrew (śmiech). Moja córka jest wystarczająco bystra i mądra, by nie robić sobie krzywdy. Choć oczywiście okres dojrzewania jeszcze przed nami. Rozmawiała: Ola Szatan

Renata Przemyk będzie jedną z największych gwiazd wojewódzkiego finału 21. Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy, który odbędzie się na kampusie w Rybniku. Impreza odbędzie się już w następną niedzielę, 13 stycznia.


*Zachwycający pokaz fajerwerków na Nowy Rok w Katowicach ZOBACZ ZDJĘCIA
*Horoskop na 2013 rok ZOBACZ, CO MÓWIĄ KARTY
*Morderstwo w Grodźcu: Syn zabił swoich rodziców i uciekł. Trwa pościg ZOBACZ TWARZ ZABÓJCY
*Akt oskarżenia wobec matki Madzi z Sosnowca TRZY ZARZUTY

Codziennie rano najświeższe informacje z woj. śląskiego prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!