Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Makowski: Strach przed uchodźcami podsycany przez prawicowe kręgi

Jarosław Makowski
Jarosław Makowski, filozof i teolog
Jarosław Makowski, filozof i teolog studioopinii
W rozmowie z Jarosławem Makowskim pytamy o najgłębiej zakorzenione polskie strachy i fobie dotyczące imigrantów islamistów.

Z Jarosławem Makowskim, filozofem i teologiem, rozmawia Agata Pustułka.

"Nie chcemy ich. Boimy się, brzydzimy się nimi. Bo przyjadą i w naszym katolickim kraju zrobią islam, albo pojadą dalej do Niemiec, a nasze świątynie zostawią posmarowane ekskrementami jak autobusy na Węgrzech". Tak brzmią argumenty przeciwników sprowadzenia do Polski uchodźców. Można je w ogóle rozbroić?
Dziś mamy do czynienia z naturalnym strachem przed obcym, innym. Ale ten strach jest podsycany przez prawicowe, nacjonalistyczne i ksenofobiczne kręgi, które budują wyobrażenie złowrogiego przybysza. Wyobrażenie, bo przecież w Polsce nie ma jeszcze uchodźców.Już jednak została roztoczona katastroficzna wizja, że zaraz zjawią się ci obcy, ci dzicy, zafundują nam kalifat, wprowadzą szariat, a na każdej ulicy będą budowane meczety. Rozumiem ten strach. Jednak im większy niepokój ludzi, tym bardziej na politykach, na rządzących, spoczywa obowiązek oswajania sytuacji, niwelowania obaw, tłumaczenia, że przyjęciu uchodźców towarzyszyć będzie kontrola, monitoring. Że to nie zostanie puszczone na żywioł. Przy okazji jednak, czego się nie spodziewałem i trudno mi zrozumieć, wyszedł z podziemia nurt, który pokazał, że drzemią w nas pokłady nienawiści i głupoty, gdy na forach internetowych pojawiły się np. takie opinie: "Dobrze, że do nas przyjadą, bo przecież mamy zamknięte od wojny obozy koncentracyjne, które w każdej chwili można uruchomić". Sytuacja ta pokazuje, że przed elitami i kościołami w Polsce jeszcze wielka praca, aby chrześcijaństwo istniało nie tylko na kartach Ewangelii, a przykazanie "Miłuj bliźniego swego jak siebie samego" stało się praktyką, a nie "drewnianym żelazem".

Jednak Kościół do swoich wyznawców nie mówi zgodnym głosem. Z jednej strony mamy biskupów Stanisława Gądeckiego, przewodniczącego Konferencji Episkopatu, i metropolitę katowickiego Wiktora Skworca z ich empatyczną, bliską papieżowi Franciszkowi postawą, a z drugiej biskupa Henryka Hosera, który straszy wiernych, że za chwilę Europa będzie muzułmańska. Którego biskupa mają słuchać Polacy? Większość chyba myśli jak abp Hoser.
Można powiedzieć, że w sprawie uchodźców Kościół gra na wielu fortepianach, obejmując całe spektrum opinii. Pamiętajmy jednak, że to struktura hierarchiczna. Głos papieża Franciszka nie pozostawia wątpliwości, co do oczekiwanego działania: każda parafia powinna przyjąć rodzinę uchodźców. To on będzie się liczył, tak samo jak mocny głos abp. Stanisława Gądeckiego czy naszego abp. Wiktora Skworca, który jest jednoznaczny. Jeżeli jesteśmy chrześcijanami, to nie możemy odwrócić się plecami do człowieka, który prosi o pomoc, człowieka, który został wygnany ze swojego kraju, gdyż toczy się w nim wojna. Nie można kochać Boga, którego się nie widzi, nie współczując jednocześnie i odmawiając pomocy znękanemu uchodźcy, który staje naprzeciw nas. Chrześcijaństwo musi zweryfikować swoje posłanie w tym trudnym momencie poprzez codzienną praktykę. Tylko kościoły mają odpowiednią infrastrukturę, by zbudować za jej pośrednictwem system skutecznej pomocy. My, jako wierni, mamy chrześcijański obowiązek wspierać naszych pasterzy.

UCHODŹCY TRAFIĄ DO POLSKI

W Dzienniku Zachodnim trochę zweryfikowaliśmy tę postawę, pytając w sondzie, czy mieszkańcy regionu przyjęliby pod swój dach uchodźców. I co? Aż 91 proc. biorących udział w sondażu powiedziało: NIE.
Jak widać, wyobrażone lęki o uchodźcy są silniejsze niż chrześcijańska solidarność. Musimy jednak pamiętać, że w przeszłości wiele pokoleń Polaków było uchodźcami. Szczycimy się, że w Polsce narodziła się rzeczona solidarność, wyrosła z niezwykle ważnej idei zamykającej się w zdaniu: "Jeden drugiego brzemiona noście". Wierzę w Polaków, i w to, że okażą pomoc i serce w geście solidarności wobec dzieci, kobiet, starców, szukających bezpieczeństwa i dachu nad głową, kiedy spojrzą im w oczy.
Pan widzi dzieci, kobiety i starców, a inni młodych mężczyzn w turbanach, gotowych zginąć za islam i jeszcze naszych pozabijać.
Znów - można spotkać powtarzane dziś zdanie, że nie każdy muzułmanin jest terrorystą, ale każdy terrorysta jest muzułmaninem. Świat muzułmański też musi wykonać dużąpracę, by przedstawiciele tej religii przestali być utożsamiani z przemocą. Europejczycy i Amerykanie mają uzasadnione lęki po zamachach na WTC, w Madrycie czy Londynie. Kiedyś, przyjmując pod swój dach muzułmanów, Europa popełniła błąd, osadzając ich tak naprawdę w gettach. W wielu przypadkach Centra Dialogu Muzułmańskiego stały się potem wylęgarnią dżihadystów, którzy nienawidzą Zachodu. Teraz trzeba powiedzieć jasno: "Jesteście naszymi gośćmi, ale musicie zastosować się do obowiązujących u nas reguł". Liberalna demokracja musi jasno bronić swoich wartości - wolności, tolerancji, państwa prawa. Nie możemy dłużej przymykać oczu na poniżanie kobiet czy głoszenie nienawiści wobec Zachodu i tłumaczyć to odmiennością kulturową. Takie postawy w Europie nie powinny mieć miejsca. Trzeba powiedzieć: "Przyjmiemy was, ale na naszych warunkach. Jeśli chcecie lepszego życia, musicie się dostosować".

Dlaczego Arabia Saudyjska nie przyjmie uchodźców? Bogaci szejkowie wolą opłacać im wyjazdy do Niemiec? Dlaczego świat muzułmański nie okazuje sobie solidarności, a my musimy doświadczać zetknięcia z obcą nam kulturą i wartościami?
To kolejny aspekt wołający o pomstę do nieba. I nasz rząd i inne kraje UE powinny dziś uruchomić dyplomatyczny nacisk w dwóch kierunkach: po pierwsze, zmusić bogate kraje muzułmańskie, takie jak wspomniana Arabia czy Katar, by wzięły odpowiedzialność za swoich braci i siostry w kulturze i wierze. W islamie wielki nacisk kładzie się na wspólnotę. Nie ma chyba lepszego momentu i powodu, by dziś sami muzułmanie pokazali, jak rozumieją swoją wspólnotowość. Drugi kierunek nacisku to Stany Zjednoczone, które przez nieszczęsną wojnę z Irakiem doprowadziły do destabilizacji Bliskiego Wschodu i w efekcie rozlania się chaosu oraz terroryzmu, czego najlepszym przykładem są działania Państwa Islamskiego. Można powiedzieć, że Amerykanie wygrali wojnę, a przegrali pokój, zaś wszelkie konsekwencje ponosi dziś Unia Europejska.

Jakoś nie widzę entuzjazmu za oceanem. Ba, główny pretendent republikanów do fotela prezydenckiego, Donald Trump, chce właśnie z USA wyrzucić 11 mln Latynosów.
Tym większa jest potrzeba budowy wspólnego europejskiego frontu i długofalowej polityki imigracyjnej. Nawet jeśli dziś uchodźcy wolą osiedlać się w Niemczech, to wcześniej czy później zapukają i do naszych drzwi. Obecnie za naszą zachodnią granicą mają lepszy socjal, lepsze warunki do życia. Wiadomo jednak, że Niemcy nie są w stanie przyjąć i utrzymać wszystkich.

Premier Orban nie przejmuje się Unią, tylko buduje zasieki na granicy i przetrzymuje Syryjczyków na dworcu. Większość Polaków popiera postawę premiera Węgier, a nie kanclerz Niemiec, która mówi: Przyjeżdżajcie.
Żaden pojedynczy kraj sam sobie nie poradzi, nawet bogate Niemcy. Trzeba wypracować wspólną politykę, w której nie będzie miejsca na gorszące sceny z Budapesztu. Czy ktoś tego chce, czy nie, uchodźcy stanęli u bram Unii. Ale jestem przekonany, że wzorem powinna być postawa władz Niemiec. Europa jako całość jest w stanie poradzić sobie finansowo i intelektualnie z tą sytuacją i zachować się odpowiedzialnie. Nie było chyba człowieka, którym nie wstrząsnęłoby zdjęcie trzyletniego Syryjczyka, który utonął u brzegów Turcji.

A ja czytam właśnie, że epatujemy jego losem, a milczymy, gdy muzułmanie takim jak on trzylatkom odcinają głowy albo krzyżują ich.
Czy naprawdę mamy postępować tak jak ci zwyrodniali islamiści? Czy na serio chcemy się ekscytować tymi wideoegzekucjami, których dopuszczają się bezbożnicy? Jeśli nie chcemy mieć z nimi nic wspólnego, to dlatego, że wyznajemy inne wartości, innych zasad bronimy: solidarności, wolności, odpowiedzialności. A to, jak dziś zachowamy się wobec uchodźców, nic nie powie nam o nich, ale wszystko powie nam o nas. Kiedy staje naprzeciwko ciebie człowiek, który potrzebuje pomocy, nie pytasz go, jakie ma poglądy polityczne, do jakiego kościoła należy. Cierpienie nie ma też koloru skóry. Kiedy widzisz cierpiącego, przekonuje papież Franciszek, po prostu pomagasz. Dziś musimy pomóc, by jutro zastanowić się, jak skutecznie sprawić, by uchodźcy, którzy zostaną w Polsce, bezboleśnie zintegrowali się z nami, uznali, że Polska jest ich nową ojczyzną.

Naprawdę? "Muzułmanom zależy, aby na Bazylice św. Piotra zawisła zielona flaga proroka; nadchodzi czas męczeństwa chrześcijan"- tak twierdzi katolicki publicysta Tomasz Terlikowski. Wbrew temu, co mówi nam papież Franciszek. Możne pan zagwarantować, że islam nie zgubi Europy?
Zagwarantować mogę tylko to, że wszyscy kiedyś umrzemy. Dziś coraz wyraźniej stajemy przed następującą alternatywą: albo wojna między religiami, albo dialog. Powiem tak: wiek XXI albo będzie wiekiem dialogu, albo nie będzie go wcale. Nie ma pokoju między ludźmi, jeśli nie ma pokoju między religiami. A nie ma pokoju między religiami, jeśli nie ma między nimi dialogu.

Unia powinna być wcześniej przygotowana na taki scenariusz. Polacy stają wobec sytuacji, do której mentalnie nie są przygotowani, mimo legendarnej, odwiecznej tolerancji...
Znając polityków europejskich wiem, że słuszne decyzje podejmują dopiero wtedy, kiedy nad ich głowami wisi już topór…

UCHODŹCY TRAFIĄ DO POLSKI

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wideo