Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Polski farorz, kardynał August Hlond

Grażyna Kuźnik
arc
Sejmik Śląski ogłosił rok 2013 rokiem kardynała Augusta Hlonda. Był pierwszym biskupem nowej diecezji katowickiej tylko przez pół roku, ale spory na jego temat trwają do dzisiaj. Nie pasował do żadnych schematów. W Polsce trwa jego proces beatyfikacyjny. Niemcy twierdzą, że ich krzywdził na rodzinnej ziemi - pisze Grażyna Kuźnik

Kiedy August Hlond, urodzony w śląskich Brzęczkowicach, zostaje pierwszym biskupem utworzonej po plebiscycie diecezji katowickiej, wybucha awantura. Do Watykanu płyną skargi. Że Hlond to Ślązak rzekomy, bo jego ojciec jest rodem z Będzina i dlatego niemieckich Ślązaków nie rozumie; zabrania im nauki religii w ojczystym języku, niemieckich nabożeństw. W ogóle nie znosi Niemców. Podobno, jak głosi plotka, w kościołach nakazał modlić się o... bezpłodność niemieckich kobiet!

Berlin wierzy w oszczerstwo i jest oburzony. Adolf Bertram, biskup Wrocławia, pyta papieża, czy katowickim biskupem został polski nacjonalista? Watykan zapewnia, że August Hlond nie jest fanatykiem, to mąż prawy. Stolica Apostolska umarza sprawę o dyskryminację niemieckich katolików przez biskupa katowickiego. Papież Pius XI, czyli Ambrogio Damiano Achille Ratti, zna Hlonda osobiście, ufa mu, ceni i lubi.

Biskup z niklowym zegarkiem

Warszawa też nie jest pewna, kim jest nowy biskup przyłączonego właśnie, nieznanego Śląska. Watykan musi odpowiedzieć na pytanie polskich władz, czy August Hlond na pewno jest Polakiem? Watykan tłumaczy, że nie tylko jest Polakiem, ale też wielkim polskim patriotą.

August Hlond nigdy nie zdobył pełnego zaufania ani Niemców, ani Polaków. Jego podwładni też mają mieszane uczucia. Biskup nigdy nie ma pieniędzy, wszystkie rozdaje, zawsze znajdzie jakiś cel. Nie żąda wygód. Śpi na żelaznym łóżku jak w salezjańskim internacie. Wstyd, jaki biskup nosi zegarek. Najtańszy, niklowy, z lat, gdy był klerykiem. Siostry zakonne pożaliły się, że na nie nakrzyczał. Kupiły mu za dobrą kawę, wydały więc pieniądze na głupstwa. To jaką ma pić biskup, zbożową z cykorii i buraka cukrowego?

W dodatku nowy biskup wygłosił zdanie, że jeszcze nie zaszkodził Kościołowi ksiądz, który umarł z przepracowania. Sam bez przerwy pracuje. Tworzy w Katowicach kurię, kapitułę i sąd biskupi. Nabywa teren pod katowicką katedrę i seminarium duchowne. Reaguje na bezrobocie i biedę, zakłada diecezjalny sekretariat Caritas. Brakuje pieniędzy? Apeluje do księży, żeby żyli ubogo. Nawołuje, żeby Kościół oddał swoje ziemie i skupił się na pracy duszpasterskiej. Bo uważa, że jeśli księża sami tego nie zrobią, to z czasem zostaną do tego zmuszeni.

Dba też o duchowość, przyczynia się do ukoronowania cudownego obrazu Matki Bożej Piekarskiej, zakłada Ligę Katolicką, redakcję "Gościa Niedzielnego". Ale krótką ręką trzyma niemieckich księży i wiernych w swojej diecezji. Niemcy z Katowic żądają od papieża, żeby szczegółowo ustalił, jakie mają prawa na polskim Śląsku i jak ich powinien traktować katowicki biskup. August Hlond trochę się denerwuje. Na jego polecenie powstaje raport o tym, jak Niemcy traktują polskich katolików na swoim terenie. Nie pozwalają na polskie nabożeństwa? To w Polsce też nie będzie niemieckich. Tłumaczy, że jeśli Niemcy chcą być specjalnie traktowani w Polsce, to muszą tak samo traktować Polaków w Niemczech. Kropka.

O Żydach też ma swoje zdanie. W liście pasterskim "O Katolickie zasady moralne" pisze: "Faktem jest, że Żydzi walczą z Kościołem katolickim, tkwią w wolnomyślicielstwie, stanowią awangardę bezbożnictwa, ruchu bolszewickiego i akcji wywrotowej. Ale - bądźmy sprawiedliwi. Nie wszyscy Żydzi są tacy. Bardzo wielu Żydów to ludzie wierzący, uczciwi, sprawiedliwi, miłosierni, dobroczynni. Znamy w świecie żydowskim ludzi także pod względem etycznym wybitnych, szlachetnych, czcigodnych".

*Zachwycający pokaz fajerwerków na Nowy Rok w Katowicach ZOBACZ ZDJĘCIA
*Horoskop na 2013 rok ZOBACZ, CO MÓWIĄ KARTY
*.dziennikz&#8203
*Akt oskarżenia wobec matki Madzi z Sosnowca TRZY ZARZUTY

Codziennie rano najświeższe informacje z woj. śląskiego prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera

Wielu przeciwników Hlonda będzie mu zarzucać antysemityzm. Po wojnie również. Gdy biskup częstochowski Teodor Kubina ostro potępił pogrom kielecki, kardynał Hlond podzielił opinię episkopatu, która go za to wystąpienie skrytykowała.

Magnat z Brzęczkowic?

August Hlond sprawia wrażenie, że pochodzi z wybitnego, może nawet magnackiego rodu. Nabrał się na to nieżyczliwy mu oczywiście dziennikarz "Literatury Radzieckiej". W 12. numerze z 1951 roku zamieszczał o nim artykuł. Niejaki Pawlenko pisał: "Może nie olśniewająco piękny, ale powiedziałbym istotnie wspaniały jest kardynał Hlond. Stary szlachcic, w którego kronikach rodzinnych znajdą się i krwawe wyprawy na Ukrainę, pogromy żydowskie i nawracanie na katolicyzm niewolnic spod Kijowa, i tajne poselstwa do Moskwy do katolików rosyjskich, i tajne umowy ze Szwedami i Niemcami. Kwadratowe czoło w obramowaniu siwych sterczących włosów, uparte wargi, twarz zimna i nieprzystępna, twarz inkwizytora o szerokich, wystających kościach policzkowych".

A naprawdę August Hlond urodził się w 1881 roku w wiejskich Brzęczkowicach koło Mysłowic, w biednej rodzinie, gdzie trzeba było wyżywić jedenastkę dzieci. Ojciec, dróżnik kolejowy, należał do tych podejrzanych obywateli, którzy swoich dzieciaków do germańskich szkół nie chcieli posyłać. Argumenty, że lepsza niemiecka nauka niż żadna, przyjmował z trudem. Jan Hlond nie był Ślązakiem; jego ojciec, a dziadek przyszłego kardynała, przyjechał do Mysłowic z Będzina, czyli Kongresówki, na początku XIX wieku.

Podobno ojciec Augusta nie znosił języka niemieckiego i nie mógł ścierpieć, że w miejscowej szkole o Polsce nie mówi się ani słowa. Chociaż jego dzieci świetnie się uczyły, Augusta, drugie według starszeństwa dziecko, zabrał z mysłowickiego gimnazjum, gdy chłopak miał 12 lat.

Władze wiedziały, że Hlond wychowuje dzieci jak Polak. Żeby nabrał rozumu, przenosiły go z miejsca na miejsce, utrudniając mu skutecznie życie. Dróżnik wędrował z zaciśniętymi zębami. Robota była Janowi potrzebna; dzieci przybywało. Każde prawie rodziło się w innej miejscowości - w Brzęczkowicach, Słupnej, Chorzowie, Katowicach, Kosztowach, Brzezince. Dzieciństwo miały trudne; niełatwo było upilnować, odziać i nakarmić taką gromadę. August o mało nie utopił się w stawie, sieczkarnia mogła uciąć mu rękę. Co robić z dwunastolatkiem, zostawionym niemal samemu sobie?

Miejscowy proboszcz wiedział, że Hlondowy synek ma głowę do nauki. Niech pójdzie do salezjanów, do szkoły wspólnoty zakonnej, która zajmuje się biedną młodzieżą. Zapewniają tam podopiecznym utrzymanie, szkołę, uczą zawodu. Co prawda złośliwi mówią, że salezjanie masowo przerabiają zwykłych chłopców na mnichów, ale to tylko gadanie. August zrobi później, co będzie chciał.

Ten pomysł spodobał się też braciom Augusta. Pod opiekę salezjanów, którzy kierowali się słowami swojego założyciela ks. Jana Bosko: "Tu wam nie zabraknie pracy, nieba, chleba" - trafił też najstarszy Ignacy. Potem także dwaj młodsi bracia, Antoni i Klemens. Wszyscy zostali salezjanami. Wstąpili do zakonu salezjanów w Valsalice koło Turynu we Włoszech.

*Zachwycający pokaz fajerwerków na Nowy Rok w Katowicach ZOBACZ ZDJĘCIA
*Horoskop na 2013 rok ZOBACZ, CO MÓWIĄ KARTY
*.dziennikz&#8203
*Akt oskarżenia wobec matki Madzi z Sosnowca TRZY ZARZUTY

Codziennie rano najświeższe informacje z woj. śląskiego prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera

Ignacy był misjonarzem, ukończył studia teologiczne i filozoficzne. Antoni po takich samych studiach został jednak kompozytorem muzyki organowej. Żeby nie kojarzono go z bratem prymasem, zmienił nazwisko na Chlondowski. Klemens był powstańcem śląskim, bratem zakonnym, misjonarzem. Tylko najmłodszy z Hlondów, Jan Paweł, nie wstąpił do klasztoru. Skończył medycynę, był lekarzem. Zginął w Starobielsku.

Rodzinnego domu Augusta Hlonda w Brzęczkowicach już dzisiaj nie ma. Budynek zburzono w latach 60. przy budowie drogi. Prymas nie był chyba zbytnio przywiązany do tego miejsca. A do bliskich? Rodzeństwa nie wspierał finansowo, nie prowadził żadnej protekcji. Mawiał, że jego rodzina jest pracowita i sama sobie poradzi w życiu.

Pociągiem na ingres

Ale to najbliżsi, zwłaszcza siostry Augusta Hlonda, składają się na nowe buty dla brata, gdy zostaje biskupem katowickim. Potrzebne są na uroczysty ingres; wszyscy będą patrzeć, zdjęcia może pójdą na cały świat, a nowy biskup w schodzonych butach. Nie wyrzucał niczego, co jeszcze służy. W dodatku jest ostra zima, styczeń 1926 roku. Bliscy dorzucają jeszcze coś ze swoich oszczędności i biskup dostaje futro. Na fotografiach August Hlond wygląda majestatycznie.

Ma już wtedy 45 lat. W środowisku duchownych wciąż uchodzi za młodego, sprawnego organizatora. Jest też po czterdziestce, gdy w 1922 roku przyjeżdża do Katowic, obejmując stanowisko administratora apostolskiego w części diecezji wrocławskiej, przyznanej Polsce po plebiscycie. Trudno uwierzyć, jak u niego krucho z pieniędzmi. Podróżuje pociągami, chociaż to nie wypada. Przyszłemu biskupowi służy wtedy pomocą Bruno Altman, głowa katowickiej społeczności żydowskiej. Odstępuje mu na jakiś czas swój dom i pożycza samochód. Ta uprzejmość zostaje ciepło przyjęta.

Na swój ingres August Hlond przybywa do Katowic pociągiem z Oświęcimia, gdzie jest kolebka Zgromadzenia Salezjańskiego w Polsce. Na dworcu wita go marszałek Sejmu Śląskiego Konstanty Wolny. W imieniu Polaków wyraża radość, że "Polak jest biskupem na polskim Śląsku", bo cała Polska pragnęła, "by Polak u nas był pasterzem dusz".

Ludzie czują, że mają do czynienia z kimś wyjątkowym. August Hlond, jak wspominają różni świadkowie, posiada wrodzoną wytworność. Rozmówców olśniewa swoją kulturą, wiedzą, taktem, ujmującą dobrocią. Zna siedem języków, doktorat z filozofii po studiach w Rzymie otrzymuje w wieku 20 lat. Do każdego odnosi się uprzejmie. Ma wygląd dostojny, ale w bliższym poznaniu jest skromny i serdeczny.

Wygląd biskupa, polskiego szlachcica w najlepszym tego słowa znaczeniu, budzi uznanie. Co innego czyny. Wierni się dzielą - część z nich uważa, że Ślązak z Brzęczkowic jest germanofilem, inni, że wprost przeciwnie, nowy biskup z uporem tępi mniejszość niemiecką.

Przywilej dla autorytetu

Watykan uważa, że August Hlond jest człowiekiem kompromisu. Nieżyjący już ksiądz Jerzy Pawlik z Katowic, jedna z ostatnich osób, które miały osobisty kontakt z kardynałem, na łamach "Dziennika Zachodniego" wspominał: - Ratti, czyli Pius XI, poznał się na Hlondzie. Wiedział, że to sprawny organizator. Kardynał Wyszyński nie musiał już nic innego wymyślać. Wystarczyło tylko podjąć dzieło poprzednika.

Ksiądz Pawlik poznał prymasa w 1946 roku w Piekarach, gdzie był katechetą. Od razu zaimponował mu spokojem ducha i wiedzą. Hlond cieszył się autorytetem, który dziś można porównać tylko z papieskim.

Na Śląsku nowy biskup nie przebywał długo, zaledwie pół roku. 24 czerwca 1926 roku papież Pius XI mianuje go arcybiskupem gnieźnieńskim i poznańskim oraz prymasem Polski. Rok później, 20 czerwca 1927 roku - kardynałem.

August Hlond nadal pozostaje skromny i podróżuje pociągiem. Mało kto wie, że jako prymas otrzymał od ministerstwa komunikacji specjalny przywilej - kiedy przyjeżdża na Śląsk, pociąg pospieszny zawsze zatrzymuje się w Piekarach Śląskich. To między innymi, jak mówił ksiądz Pawlik, świadczyło o pozycji kardynała w międzywojennej Polsce.
Grażyna Kuźnik


*Zachwycający pokaz fajerwerków na Nowy Rok w Katowicach ZOBACZ ZDJĘCIA
*Horoskop na 2013 rok ZOBACZ, CO MÓWIĄ KARTY
*.dziennikz&#8203
*Akt oskarżenia wobec matki Madzi z Sosnowca TRZY ZARZUTY

Codziennie rano najświeższe informacje z woj. śląskiego prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!