Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Bartosik: Studniówek czar, czyli jak dobrze się bawić i nie podpaść belfrom

Piękni 50-letni
Polonezem rozpoczyna się każda studniówka
Polonezem rozpoczyna się każda studniówka arc
Zaczyna się sezon studniówek. Te niegdyś pierwsze dla wielu młodych ludzi dorosłe bale wiele straciły, moim zdaniem, z niegdysiejszego czaru i tajemniczości, ale wciąż stanowią żelazny punkt przedmaturalnych miesięcy.

Co prawda od mojej studniówki minęło już prawie 40 lat, to jednak wspomnienia z niej są wciąż obecne w rozmowach ze szkolnymi kolegami. Miałem przyjemność chodzić do Technikum Chemicznego w Chorzowie. Tego na ul. św. Piotra w Chorzowie II, bo w mieście istniała wtedy jeszcze jedna szkoła chemiczna przy Zakładach Azotowych w Chorzowie III. Nad tym, jak ma wyglądać nasza studniówka zastanawialiśmy się od początku roku szkolnego, który miał się kończyć zdawaniem matury. Naszym problemem nie było jednak to, gdzie odbędzie się ta zabawa, bo tutaj od początku było wiadomo, że impreza odbędzie się w szkolnej auli, ale w jakim gronie będziemy się bawić. Piątych klas było bowiem kilka, a najlepiej czuliśmy się w swoim gronie, jedynej dla nas w swoim rodzaju klasy. O ile jednak w innych sprawach dyrekcja była otwarta na nasze argumenty, to w tym przypadku była nieugięta i stwierdziła: albo jedna wspólna zabawa, albo o studniówce zapomnijcie.

ZOBACZ KONIECZNIE:
Wspomnienia studniówek [ZOBACZ ZDJĘCIA]

Ponieważ przez te kilka lat nauki nauczyciele zdążyli już poznać, kogo na co stać, a naszą klasę stać było na wiele, dyrektor oficjalnie nas poinformował, że kto podpadnie, ten będzie miał problemy w maju na maturze. Co więcej, takowe zdania wypowiadał tylko do naszej liczącej niewiele ponad 20 osób klasy, jakby był pewien, że inni uczniowie nie stanowią zagrożenia dla dobrego imienia szkoły. Było to, naszym zdaniem, niesprawiedliwe, więc postanowiliśmy poskarżyć się swojemu wychowawcy.

"Mieciu", bo tak mówiliśmy o nim, był nauczycielem, który przez całe pięć lat wymagał od nas sporo, ale był też wielkim naszym sojusznikiem w konfliktowych sytuacjach. Z kim? Oczywiście z innymi belframi. Nie wiem jak on to robił, ale potrafił przekonywać swoich kolegów w pokoju nauczycielskim, że nie zawsze racja jest po ich stronie. A także i do tego, że stopnie w dzienniku nie powinny być jedynym wyznacznikiem wartości ucznia. Liczy się bowiem również to, jak realizuje się on w zajęciach pozalekcyjnych (np. w olimpiadach tematycznych czy na arenach sportowych) oraz co daje z siebie na forum szkoły.

Wiadomo, że najgorętszym punktem w przedstudniówkowych ustaleniach była kwestia alkoholu, a właściwie zakaz jego spożywania podczas zabawy. Ponieważ mówiono nam, że to dla nas pierwszy bal po otrzymani dowodu osobistego, to chcieliśmy być również traktowani jak dorośli i oficjalnie spróbować zakazanego owocu. Niestety, zakaz był totalny, ale znaleźliśmy sposób na jego ominięcie. Bo w końcu stanęło na tym, że to właśnie nasz wychowawca (tak, tak) będzie sprawował pieczę nad przeniesionych przez nas alkoholem. Dzięki temu, że znał nas na wylot, wiedział, kto może a kto nie powinien już próbować procentowych napojów. Jak się okazało był to znakomity pomysł, bo dzięki jego wprowadzeniu w życie miał nad nami kontrolę, a jednocześnie pozwolił nam byśmy poczuli się dorośli.

To tylko dzięki "Mieciowi" nasz klasa wyszła ze studniówki "bez obrażeń". Jako jedyna - bo wszyscy co chcieli zostali dopuszczeni do matury, a nie było to normą w pozostałych klasach piątych. Ich uczniowie, uczestnicy dwóch "zakrapianych" imprez odbywających się w przepastnych zakamarkach szkoły, zostali namierzeni przez dyrektora i, zgodnie z jego wcześniejszymi zapowiedziami, mieli kłopoty. A my w tym czasie, pilnowani przez wychowawcę, spokojnie sączyliśmy procentowe napoje w jego gabinecie. Brzmi nieprawdopodobnie, ale po studniówce zadowolony był zarówno nasz wychowawca jak i nasza klasa.

Teraz studniówki odbywają się zwykle w lokalach i śmiem twierdzić, że to już nie to. My sami przygotowywaliśmy wystrój sali, sadzali zaproszonych gości, załatwiali catering, muzykę i występy artystyczne, czyli mówiąc krótko dbali o to by była to tylko i wyłącznie nasza zabawa. A co może zaskoczyć w wynajętym lokalu? Jedynie chyba kiepska kuchnia.

Piszcie, jak Wy pamiętacie swoje studniówki. Jak porównujecie je do tych na które chodziły lub pójdą Wasze pociechy. Podzielcie się wspomnieniami. Zapraszam!

Stanisław Bartosik, redaktor DZ

CZYTAJ KONIECZNIE
Blog Stanisława Bartosika: Wspomnienia 50-latków


*Zachwycający pokaz fajerwerków na Nowy Rok w Katowicach ZOBACZ ZDJĘCIA
*Horoskop na 2013 rok ZOBACZ, CO MÓWIĄ KARTY
*.dziennikz&#8203
*Akt oskarżenia wobec matki Madzi z Sosnowca TRZY ZARZUTY

Codziennie rano najświeższe informacje z woj. śląskiego prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!