Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Moc jest zbyt wielka

Rafał Musioł
Łukasz Kruczek i Adam Małysz z pewnością mają o czym rozmawiać, bo wyniki są dalekie od oczekiwań
Łukasz Kruczek i Adam Małysz z pewnością mają o czym rozmawiać, bo wyniki są dalekie od oczekiwań Mikołaj Suchan
Więcej lęku niż nadziei towarzyszy w tym roku polskim kibicom skoków narciarskich w kontekście zbliżającego się 57. Turnieju Czterech Skoczni. Bardzo słabe wyniki ekipy prowadzonej przez Łukasza Kruczka, wrażenie chaosu w rozpaczliwym poszukiwaniu zaginionej formy, a także pozbawione pewności siebie miny zawodników, przeplatane absurdalnymi czasami tłumaczeniami - to wszystko skutecznie wytłumiło emocje, jakie za sprawą Adama Małysza budził w ostatnich latach TCS.

- Mam w sobie moc, ale nie potrafię jej przełożyć na skoki - bezradnie przyznał ostatnio Orzeł z Wisły. - Gdyby to się udało zgrać, to wyniki byłyby znacznie lepsze niż ostatnio - dodał.

Kruczek też już wyraźnie czeka na cud, który przecież w skokach bywa czasem największą tajemnicą trenerskiego warsztatu, bo sukcesy bywa tak samo trudno wytłumaczyć, jak klęski. Nic więc dziwnego, że selekcjoner nie miał wielu dylematów przy podawanisu składu n Turniej i równie szybko poczynił dość znamienne zastrzeżenie.

- Jadą Małysz, Łukasz Rutkowski, Marcin Bachleda i Piotr Żyła. To jest skład grupy na cały turniej, ale nie wykluczam, że w tej czwórce nastąpią zmiany przed kolejnymi konkursami - już zapowiedział trener kadry.

TCS to tradycyjnie w kalendarzu skoczków zawody ustawione w hierarchii tylko poniżej mistrzostw świata. Właśnie o Turnieju najwięcej przed sezonem mówił sam Małysz, twierdząc jednocześnie, że będzie to punkt odniesienia.

- Wtedy będzie już jasne, kto w tym sezonie może się naprawdę liczyć - mówił najbardziej utytułowany polski skoczek.

Teraz na jego twarzy nie ma już uśmiechu. Co więcej, nawet bliscy mu ludzie zdają się wątpić w sukces.

- Turniej Czterech Skoczni odbywa się w formule KO, czyli przegrywający odpada. Jeśli coś się nie powiedzie, to można odpaść już na dzień dobry i to z potencjalnie znacznie słabszym rywalem. Taka sytuacja może mieć poważne odbicie w psychice zawodnika... - nie ukrywa Jan Szturc, pierwszy trener i wujek Małysza.

Wycofanie ze startu w TCS też jednak nie jest dobrym wyjściem.
- Nie po to trenujemy cały rok, żeby potem odpuszczać sezon już na początku - deklarują sami zawodnicy. Na ich barkach spoczywa jednak znacznie mniejsze obciążenie niż na Małyszu:wystarczy zresztą przejrzeć publikacje po ostatnich konkursach - miejscom Orła w trzeciej dziesiątce, poświęcano znacznie mniej miejsca niż przegranym kwalifikacjom jego kolegów. Nikt nie ma już chyba wątpliwości, że polskie skoki to Małysz, a potem długo, bardzo długo nic. Nawet wtedy, gdy mistrz jest w formie co najwyżej średniej, co i tak wystarcza do punktowania, podczas gdy popisy pozostałych skoczków błyskawicznie pozbawiły nas możliwości wystawienia w Pucharze Świata pięciu reprezentantów. Znów wróciliśmy do poziomu czterech - w tej sytuacji z kadry wypadł Kamil Stoch, uznawany przecież za następcę Małysza. Kontuzja, jakie doznał niedawno jest tylko częściowym usprawiedliwieniem. Stoch często pokazywał przecież, że najlepiej skacze jako lider drużyny, natomiast u boku Małysza jego skoki tracą błysk.

Kto więc będzie się liczył w TCS? Jak mawia biegaczka Justyna Kowalczyk, zwycięstwa nie biorą się z powietrza. Zgodnie z tą zasada główne role powinni odegrać ci, którzy liczą się w Pucharze Świata. Faworytem numer jeden pozostaje więc Szwajcar Simon Ammann, niespodziewany dwukrotny mistrz olimpijski z 2002 roku, prezentujący w tym sezonie formę z marzeń. O tym, jaki jest mocny "Harry Potter" znakomicie świadczy też wojna psychologiczna wypowiedziana mu przez Austriaków. Przyzwyczajeni do sukcesów rodacy Arnolda Schwarzeneggera popłakują nad nadmierną ich zdaniem sympatią, jaką Ammann budzi u arbitrów, przymykających oczy na jego błędy przy lądowaniu.

- Skoki mnie cieszą, staram się je wykonywać jak najlepiej. Reszta należy do sędziów - dyplomatycznie ucieka od pyskówek Szwajcar, ale nie przekonuje tym Austriaków.

Bo bohaterem miał być przecież Gregor Schlierenzauer, który jednak z Ammannem wyraźnie sobie nie radzi. To właśnie ich pojedynek powinien być wisienką na torcie, ale żaden z nich nie jest typowany do powtórzenia wyczynu Svena Hannawalda, który w sezonie 2001/02 wygrał, jako jedyny w historii wszystkie cztery konkursy TCS. Warto przy okazji wspomnieć, ku pokrzepieniu serc, że rok wcześniej zwycięstwo świętowała Małysz.

Początek zmagań już w niedzielę - wtedy odbędą się kwalifikacje w Oberstdorfie. Potem skoczkowie będą kolejno rywalizować w Garmisch-Partenkirchen, Innsbrucku i Bischofshofen.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!