18+

Treść tylko dla pełnoletnich

Kolejna strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich. Jeśli chcesz do niej dotrzeć, wybierz niżej odpowiedni przycisk!

Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Makabra w Rudzie Śl: Urodziła dziecko do wiadra z fekaliami

Joanna Oreł
Arkadiusz Ławrywianiec
W Rudzie Śląskiej-Orzegowie rozegrała się prawdziwa makabra. Nowo narodzony chłopczyk utopił się w fekaliach. W sprawę zamieszana jest matka, ojciec i babcia dziecka. Pisze Joanna Oreł

Łukasz. Niech chociaż imię ma po świętym, skoro jego najbliższa rodzina dokonała innego wyboru. Łukasz, tak właśnie dam mu na imię - mówi Anna, ciocia noworodka, którego tragiczna śmierć wstrząsnęła całym Śląskiem. Chłopczyk zmarł w makabrycznych okolicznościach. W nocy z 7 na 8 stycznia utopił się w wiadrze z nieczystościami, na którym usiadła jego 22-letnia matka, Dorota W. i urodziła. Obok takiej tragedii nie można przejść obojętnie. Ale do takich dramatów nie dochodzi też bez przyczyny...

Zawsze miła i spokojna

22-letnia Dorota W. to matka tragicznie zmarłego chłopczyka. Znajomi i rodzina mówią o niej: młoda, skryta kobieta. - Przez lata mieszkałam z nią w jednym pokoju. Do Doroty zawsze ciężko było dotrzeć. Była bardzo zamknięta w sobie. Ona od początku wymagała pomocy psychologa - przyznaje przez łzy Anna, starsza siostra 22-latki.

Kobieta prosi o anonimowość. Tragedia bardzo nią wstrząsnęła. - Nie potrafię spać po nocach, łykam tabletki, chodzę do psychologa. Chciałabym po prostu zapomnieć - podkreśla siostra podejrzanej.

Ale zapomnieć się nie da. 22-letnia Dorota W. ukończyła szkołę podstawową oraz gimnazjum. Później rozpoczęła naukę w jednej z rudzkich szkół dla uczniów z niepełnosprawnością intelektualną. Chciała zostać krawcową. Miała praktyki w Centrum Kształcenia Praktycznego i Doskonalenia Zawodowego. Bo z czegoś żyć trzeba. Plan się jednak nie powiódł.

- Dziewczynka (bo tak tu o niej mówią) przebrnęła jakoś przez pierwszą klasę, ale drugiej już nie ukończyła - wyjaśnia dyrektorka szkoły (prosi o anonimowość z uwagi na dobro uczniów i szkoły), w której uczyła się Dorota. - Bardzo dużo wagarowała, a gdy wyprowadziła się do swojego chłopaka do Bytomia, kontakt z nią urwał się niemalże całkowicie. W 2011 roku została skreślona z listy uczniów.

Ale szkoła wiedziała, że w domu Doroty W. dzieje się źle. Że jest bieda. Dziewczyna przychodziła wraz z bratem do szkoły już o 6 rano, choć otwierano ją o godz. 7.

- Widać było, że oni chcieli jak najprędzej wydostać się z domu - mówi dyrektorka szkoły. - Przychodzili głodni, wychudzeni. Woźna często przygotowywała im kanapki. A na święta wychowawczyni wraz z innymi przygotowywała dla nich paczki i dostarczała do domu.

Lidia Janiczek z Bytomia-Stolarzowic zna Dorotę od bajtla. Chodziła z nią do szkoły specjalnej w Miechowicach. - Ja uczyłam się w gimnazjum, a Dorota w podstawówce. To była taka spokojna, miła dziewczyna. Zawsze można z nią było o wszystkim porozmawiać - twierdzi pani Lidia.

Żyją z dnia na dzień

Tragedia małego Łukaszka rozegrała się w jednej z kamienic przy ul. Bytomskiej w Rudzie Śląskiej-Orzegowie. Rodzina mieszkała tutaj od ok. 10 lat. Dwa pokoje i kuchnia. Łazienki nie ma (znajduje się na półpiętrze kamienicy). Państwo W. przeprowadzili się tutaj z Bytomia - z ulicy Wrocławskiej. Powodem była eksmisja. Rodzina nie płaciła czynszu. W kamienicy na Orzegowie mieszkali prawdopodobnie w szóstkę. 49-letnia Urszula oraz ojciec dzieci, a także 22-letnia Dorota W., jej pierwsze dziecko - Wiktoria oraz dwóch braci.

Drzwi do mieszkania otwierają nam właśnie oni - 24-letni Krzysztof i 20-letni Dawid. Rozmawiamy z 24-latkiem. Dawid milczy. Jego brat tłumaczy, że 20-latek jest głuchoniemy.

- Wiedzieliśmy, że siostra jest w ciąży - przyznaje bez ogródek Krzysztof. - Co mamy więcej powiedzieć? Dziecko przecież i tak nie żyje.

Rozglądamy się. Już na pierwszy rzut oka widać, że rodzina mieszka w biedzie. Chłopcy starają się jednak, by był porządek. Szczególnie teraz, gdy są sami. Aresztowano ich matkę oraz siostrę. Na szafie stoi dziecięca wanienka do kąpieli. Na ścianie w kuchni wisi święty obrazek. Młodzi mężczyźni nie uczą się nigdzie. Również nie pracują. Żyją z dnia na dzień.

- Mama też nie pracuje. Kiedyś była dozorczynią na Szombierkach. Sprzątała, odśnieżała i tak dalej. Czemu już tam nie pracuje? Nie mam pojęcia - twierdzi Krzysztof.

Starsza siostra Doroty W. przyznaje jednak bez ogródek: - Moja mama od lat jest nałogową pijaczką. Była w stanie wszystko przepić. Niszczyła nas psychicznie - twierdzi rozgoryczona kobieta. - Mnie udało się stamtąd wyrwać. Dostałam mieszkanie, wychowuję dwójkę dzieci. Nasza starsza siostra, Katarzyna, też się wyprowadziła. Mieszka w Bytomiu. Ma męża, szóstkę dzieci. Rodzina żyje szczęśliwie. Dorocie się to nie udało.

Nocą, gdy w jednym z pokoi przy ul. Bytomskiej w Orzegowie rozegrała się makabryczna zbrodnia, był tam również Mariusz, 24-letni partner Doroty i ojciec dziecka. On również został zatrzymany. Patrycja Krzywoń, przyjaciółka Doroty i sąsiadka z mieszkania obok, tak mówi o relacjach zatrzymanych 22-latki i 24-latka: - Ona nie miała zajęcia i on nie miał zajęcia. Byli razem, choć ślubu nie planowali. Dorota była bardzo zapatrzona w Mariusza i zazdrosna o niego - przyznaje nasza rozmówczyni.

Wiedzą o sobie niewiele

Inni sąsiedzi dodają, że choć młodzi byli w miarę spokojni, to z 49-letnią matką Doroty W. relacje nie zawsze dobrze się układały. - Rodzina składowała drzewo i puszki w piwnicy. No, niezbyt przyjemnie to pachniało. Gdy sąsiadka z parteru zwracała jej uwagę, to ta rzucała najgorszymi wyzwiskami - opowiada Karina Huda, mieszkanka kamienicy przy ul. Bytomskiej.

Najmniej sąsiedzi wiedzą jednak o ojcu rodziny - Mikołaju. To właśnie z jego pensji utrzymywała się rodzina. Mężczyzna pracuje na budowie w Bytomiu. Nie zastaliśmy go podczas naszych wizyt w kamienicy przy ul. Bytomskiej. Bo też i bliscy mało o nim mówią. Anna, jedna z córek, nie potrafi nawet przypomnieć sobie jego imienia. - My nie zostaliśmy przez niego uznani. Dlatego nosimy nazwisko panieńskie matki. Nawet nie wiem, czy to jest mój biologiczny ojciec - przyznaje kobieta zduszonym głosem.

Dwuletnia Wiktoria czeka

Kontrowersyjna sprawa to również ta dotycząca dwuletniej Wiktorii, pierwszego dziecka Doroty W. - Nie mogę powiedzieć, ona dbała o córeczkę. Gdy tylko miała jakieś pieniądze, zawsze jej coś kupiła - podkreśla siostra podejrzanej. Potwierdza to Krystian Morys, dyrektor Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej w Rudzie Śląskiej. - Sposób sprawowania opieki nad pierwszym dzieckiem podejrzanej nie budził większych zastrzeżeń, tym bardziej że sytuacja mieszkaniowa uległa poprawie w grudniu 2012 roku, kiedy to siostra podejrzanej przeprowadziła się do lokalu socjalnego wyremontowanego przy jej udziale przez MOPS - w ramach prac społecznie użytecznych - wyjaśnia Morys.

Decyzją Sądu Rejonowego w Rudzie Śląskiej, dwuletnia Wiktoria trafiła do zawodowej rodziny zastępczej, która pełni funkcję pogotowia rodzinnego.

- Sąd postanowił również oddalić wniosek siostry matki małoletniej o powierzenie jej pieczy nad małoletnią - zaznacza Adam Dusza, prezes Sądu Rejonowego w Rudzie Śląskiej.

Dalsze decyzje w sprawie dwuletniej Wiktorii mają zapaść po zakończeniu postępowania. Dodajmy, że ciąża 22-letniej Doroty W., która zakończyła się makabryczną zbrodnią, nie była nadzorowana przez lekarza. W tej sprawie opieka społeczna również reagowała. - Pracownik socjalny Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej w Rudzie Śląskiej i położna przychodni kontaktowali się z podejrzaną jeszcze na początku grudnia 2012 roku, celem ustalenia wizyty w Poradni K. (dla kobiet - przyp. red.) - mówi Krystian Morys.

Każdy pyta: dlaczego?

Jak jednak w tak dużym i rozwijającym się mieście, jakim jest Ruda Śląska, mogło dojść do tak makabrycznej zbrodni? - Spałem, gdy to wszystko się działo. Nie słyszeliśmy niczego niepokojącego - przyznaje Ewald Koprek, mieszkaniec kamienicy.
Katarzyna Ślebarska, psycholog z Uniwersytetu Śląskiego tłumaczy, że brak reakcji otoczenia może wynikać ze zjawiska tzw. rozproszonej odpowiedzialności. - Tak naprawdę im więcej osób jest dookoła, tym mniejsze jest prawdopodobieństwo, że ktoś zareaguje - podkreśla dr Ślebarska. - Wychodzimy bowiem z założenia, że inni, równie wrażliwi jak my, już zareagowali.

Z kolei dr Agnieszka Roszkowska z Zakładu Psychologii Klinicznej i Sądowej Uniwersytetu Śląskiego dodaje, że sprawy dzieciobójstwa nie można rozpatrywać wyłącznie w kontekście czynników społecznych, ale przede wszystkim medycznych.
- Nie wiemy, czy kobieta była w szoku poporodowym, jaki był jej wskaźnik poczytalności oraz czy była objęta siecią wsparcia psychologicznego - podkreśla dr Roszkowska. - To niesamowicie ważne aspekty.

Tym jednak, podobnie jak i badaniem okoliczności zabójstwa, zajmuje się prokuratura. Nic jednak z tych rzeczy nie przywróci życia Łukaszkowi, któremu dane było żyć tylko przez kilka chwil.


*Michał Smolorz nie żyje ZDJĘCIA I WIDEO Z POGRZEBU
*Dramatyczny pożar kościoła w Orzeszu-Jaśkowicach [UNIKATOWE ZDJĘCIA I WIDEO]
*Ogólnopolski Ranking Szkół Ponadpodstawowych 2013 SPRAWDŹ NAJLEPSZE LICEA I TECHNIKA
*Horoskop na 2013 rok ZOBACZ, CO MÓWIĄ KARTY

Codziennie rano najświeższe informacje z woj. śląskiego prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Makabra w Rudzie Śl: Urodziła dziecko do wiadra z fekaliami - Dziennik Zachodni