18+

Treść tylko dla pełnoletnich

Kolejna strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich. Jeśli chcesz do niej dotrzeć, wybierz niżej odpowiedni przycisk!

Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Robicie z kibiców stado baranów! Rozmowa z księdzem Jarosławem Wąsowiczem

Irena Łaszyn
O kibicach i kibolach, biało-zielonym szaliku, patriotyzmie i wykluczeniu, z księdzem Jarosławem Wąsowiczem, organizatorem V Patriotycznej Pielgrzymki Kibiców na Jasną Górę - rozmawia Irena Łaszyn

W homilii wygłoszonej na Jasnej Górze powiedział Ksiądz: "Wolność w naszej ojczyźnie jest coraz bardziej ograniczana, zwłaszcza w stosunku do tych, którzy w swoich codziennych wyborach i poglądach odwołują się do katolickich wartości oraz patriotyzmu". Właściwie, to kogo ma Ksiądz na myśli?
Wystarczy uważnie obserwować dzisiejszą rzeczywistość, media i wielu polityków, którzy próbują ograniczać prawa wierzących, a znajdzie pani odpowiedź na to pytanie. Dzisiaj w naszej ojczyźnie można, niestety, bezkarnie lżyć Pismo Święte i święte symbole naszej wiary, a modlących się ludzi opluwać, wyszydzać, jak to chociażby miało miejsce swego czasu na Krakowskim Przedmieściu, nazywając jednocześnie to barbarzyństwo "sympatycznym happeningiem". Wierzących ludzi publicznie się ośmiesza w programach telewizyjnych, pojawiają się epitety w stylu "ciemnogród", "zacofanie". Określenia "moherowe berety", też nie wymyślił Ojciec Rydzyk. Nie bierze się pod uwagę chrześcijańskich wartości w wielu projektach legislacyjnych. Ignoruje się głosy milionów, którzy protestują przeciwko dyskryminowaniu TV Trwam. W mediach próbuje się wewnętrznie rozgrywać Kościół, zupełnie tak samo, jak to miało miejsce w czasach komunistycznych, skłócać jednych przeciw drugim. Dzielić na jakieś wyimaginowane kościoły łagiewnickie i toruńskie. Pouczać naszych pasterzy Kościoła, księży biskupów, co powinni mówić i robić. Często pomija się w mediach ważne ich wypowiedzi, jeśli nie są zgodne z przyjętą obecnie linią polityczną. W imię poprawności politycznej próbuje się większości narzucać poglądy mniejszości.

Z patriotyzmem, zdaniem Księdza, jest podobnie?
Najlepszym przykładem na politykę antypatriotyczną jest rugowanie historii i polskiej literatury z programów szkolnych. Jak można kochać kogoś, kogo się nie zna? W mediach lansowana jest w to miejsce postawa kosmopolityzmu, która doprowadziła już w naszej historii do tragedii, ale żeby to wiedzieć, trzeba historię znać. Młodzi ludzie, którzy próbują upamiętnić ważne dla nas wydarzenia czy postaci, są za to karani.

Nie przesadza Ksiądz?
Bardzo proszę, kilka przykładów: kary finansowe dla kibiców Lechii, za wywieszenie na meczu transparentu "17 września - IV rozbiór Polski", zagrożenie przerwania spotkania ligowego w Gdańsku, jeśli kibice nie zdejmą transparentu wywieszonego w rocznicę zamachu na Ojca św. Jana Pawła II o treści "13 V 1981 - 13 V 2011. Ojcze św. pamiętamy na modlitwie". Kibiców trzymających w zeszłym roku na rynku w Bydgoszczy transparent z bł. Janem Pawłem II, w rocznicę jego śmierci, zatrzymano na 48 godzin. W Bytowie, w roku ubiegłym, ukarano kibiców za upamiętnienie narodowego Święta Niepodległości 11 listopada. Policjanci, którzy ich spisywali, aby później wezwać na przesłuchanie na komendę, z kpiną mówili do tej młodzieży: "Jeśli chcecie sobie manifestować, to jazda do Warszawy!". Czy to nie jest ograniczanie wolności tym, którzy w swoich życiowych wyborach i poglądach odwołują się do katolickich wartości oraz patriotyzmu?

Podkreśla Ksiądz, że środowisko kibiców od lat znajduje się wśród "wykluczonych przez establishment". Głównie za niezależne myślenie, patriotyczne inicjatywy, manifestowanie przeciw arogancji administracyjnej. Ale niektórzy upierają się, że wielu z tych kibiców to zwyczajni chuligani…
Bo tak naprawdę nic nie wiedzą o kibicach. Wciąż funkcjonuje zafałszowany przekaz, lansowany przez media, o wiecznych awanturach, zadymach na stadionach, ustawkach. Tak wyglądał, niestety, świat kibiców w Polsce lat 90. I dziennikarze, w większości przypadków, zatrzymali się na utartych schematach. Na szczęście, środowisko kibiców się zmienia. Powoli, ale systematycznie. Ruch kibicowski ma dziś zupełnie inną twarz i warto to zauważyć. Nawet policja przyznaje, że ekscesy chuligańskie na stadionach są dzisiaj sporadyczne. Duży w tym udział mają stowarzyszenia kibiców, które są inicjatorami wielu pozytywnych inicjatyw.

W Trójmieście też?
Oczywiście, zarówno stowarzyszenia kibiców Lechii, jak i Arki są bardzo aktywne na polu charytatywnym, opiekują się domami dziecka, kombatantami AK i NSZ, dziećmi niepełnosprawnymi, przygotowują wyprawki szkolne dla najbiedniejszych uczniów. W 2011 roku zawieźliśmy z Gdańska trzy tony książek i podręczników na Wileńszczyznę, podczas ubiegłorocznych wakacji Stowarzyszenie "Lwy Północy" zorganizowało wspaniałe wakacje dla dzieci z Nowej Wilejki. Kibice Lechii organizują pokazy filmowe i dyskusje, na które zapraszani są znani historycy dziejów najnowszych. "Megafon" z Arki stoi dzisiaj na czele Ogólnopolskiego Związku Stowarzyszeń Kibiców. Pisali o tym wszystkim państwo? Pewnie niewiele, a jestem przekonany, że poprzez promocję tych wszystkich pozytywnych inicjatyw można nie tylko zmienić obraz kibiców w społecznym odbiorze, ale także pomóc w coraz skuteczniejszej eliminacji chuligaństwa z tego środowiska. W myśl zasady "Zło dobrem zwyciężaj". Niestety, żadnego wsparcia mediów ani odpowiednich decydentów pod tym względem nie ma. Właśnie za przekonania i pozytywną działalność, która w wielu przypadkach nie jest zgodna z aktualnie przyjętą linią polityczną, kibice są wykluczani przez establishment. Skoro mają inne poglądy na wiele spraw, lepiej robić z nich w mediach stado baranów, bezmózgich mięśniaków, bandytów. Tak jest wygodniej. Łatwiej wówczas taką grupę szykanować, bo społeczeństwo, dzięki mediom, będzie święcie przekonane, że walczy z chuliganami.

Kibice na Jasnej Górze skandowali "Precz z komuną!" oraz "Donald, matole, twój rząd obalą kibole!". Musieli w ten sposób?
Wcześniej kibice wywiesili 50-metrowy transparent "Jesteśmy, Pamiętamy, Czuwamy..." i odśpiewali hymn państwowy. Skandowali też "Cześć i chwała bohaterom!", bo ta część naszej pielgrzymki była poświęcona uczczeniu powstańców styczniowych, którym - jak się okazuje - jakoś nie możemy oddać tego hołdu w wymiarze państwowym, w 150 rocznicę ich narodowego, niepodległościowego zrywu. Korzystając z okazji, chcę zaprosić na "Ognisko Powstańcze" na Górze Gradowej w Gdańsku, organizowane 26 stycznia o godzinie 16.30 przez Związek Narodowych Sił Zbrojnych i Stowarzyszenie Kibiców Lechii Gdańsk "Lwy Północy". Szczegóły znajdziecie państwo na stronach fanów Lechii. Wracając zaś do haseł, skandowanych przez kibiców przy wałach jasnogórskiego klasztoru, to "Precz z komuną!" wydaje mi się hasłem na wskroś patriotycznym, wykrzykiwanym przecież bardzo często w naszym mieście, które było bastionem walki ze zniewoleniem i zbrodniczą ideologią. Niestety, praktyki komuny w wielu wymiarach powracają, więc z ust tych, którzy z tym się nie zgadzają, słychać gromkie "Precz z komuną!". Co do hasła odnoszącego się do pana premiera, to nie wiem, czy musieli. Warto może zapytać kibiców, dlaczego tak krzyczą.

Czym się różni kibic od kibola?
Kibol jest określeniem negatywnym, wykreowanym przez media w ostatnim czasie, podobnie jak za starych, złej pamięci czasów, pisało się o warchołach, wyrzutkach społeczeństwa, chuliganach. Można sobie poczytać chociażby "Dziennik Bałtycki" z 1970 czy 1976 roku i łatwo wówczas zauważyć, że dzisiaj wobec kibiców zastosowano tę samą technikę manipulacji, jakiej w latach 70. komuniści użyli wobec robotników.

A Ksiądz kiedy został kibicem?
Na pierwszy mecz Lechii udałem się w 1982 roku i złapałem bakcyla stadionu. Jestem wierny mojemu klubowi do dziś.

Potem napisał Ksiądz "Biało-zieloną Solidarność", książkę o działalności politycznej kibiców gdańskiej Lechii w latach 80. Nadal nosi Ksiądz biało-zielony szalik?
Zawsze podczas meczów i imprez, na których spotykają się kibice Lechii. Także na pielgrzymce i różnych patriotycznych manifestacjach. Mam sporą kolekcję szali i pamiątek ukochanego klubu.

Urodził się Ksiądz w 1973 roku. Gdy wybuchła Solidarność, Jarosław Wąsowicz miał siedem lat. Ale dosyć wcześnie zaczął się wadzić z komuną. Podobno duży wpływ miało na to sąsiedztwo. Pochodzi Ksiądz z gdańskiej Zaspy…
Mieszkałem w bloku sąsiadującym z blokiem Wałęsy, a to było wówczas jedno z politycznych centrów Gdańska. Po stanie wojennym na nasze podwórko przybywały solidarnościowe manifestacje, ludzie tłukli się z ZOMO, wiwatowali na cześć przewodniczącego zdelegalizowanej przez komunistów Solidarności, po przyznaniu mu Pokojowej Nagrody Nobla. Na Zaspie w 1987 roku był też Jan Paweł II, który mówił "o nas i za nas". Dał impuls do kolejnego zrywu, jakim były strajki w maju i sierpniu 1988 roku, wywołane głównie przez gdańską młodzież z różnych formacji opozycyjnych. Zaspa była oazą wolności. Wszyscy chłonęli tę atmosferę. Udzielała się ona również nam, szybko dojrzewającym dzieciom.

Ten zbuntowany chłopak z gdańskiej Zaspy zaczął działać w Federacji Młodzieży Walczącej. W 1988 roku, jako 15-latek, wspomagał strajkujących stoczniowców. Piękny życiorys…
Podobny do dziesiątków życiorysów moich rówieśników i starszych nieco kolegów, którzy nie byli bierni, a starali się zmienić rzeczywistość wokół siebie, brać udział w samokształceniu, angażować wedle swoich możliwości w społeczny sprzeciw przeciwko reżimowi. Warto przypomnieć, że Gdańsk był jednym z najbardziej aktywnych ośrodków opozycji młodzieżowej. Działały u nas nie tylko organizacje o zasięgu ogólnopolskim, takie jak Federacja Młodzieży Walczącej, Ruch "Wolność i Pokój", Niezależne Zrzeszenie Studentów, niezależne harcerstwo, ale i organizacje o typowo gdańskim rodowodzie, jak Ruch Społeczeństwa Alternatywnego czy Ruch Społeczeństwa Zaangażowanego. Wiele jeszcze innych pomniejszych środowisk, często skupionych wokół konkretnych szkół, zakładów pracy. Ikoną lat 80. jest zwłaszcza III LO, niepokorny ogólniak, wylęgarnia młodych i odważnych działaczy opozycji. Swój udział w walce z komuną mają także kibice gdańskiej Lechii, do dziś szanowani w świecie kibicowskim za to, co robili w latach 80.

Niektórzy byli zdumieni, gdy "Wąsu", ich kolega, wstąpił nagle do Zgromadzenia Księży Salezjanów. Długo nosił się Ksiądz z tą myślą?
Pan Bóg ma swoje plany wobec każdego z nas. Wobec mnie miał właśnie taki, że zostałem zakonnikiem i księdzem. Do wyboru takiej drogi dojrzewałem przez cały czas. Byłem ministrantem na Zaspie, później w Kolbudach. Uczestniczyłem w spotkaniach i rekolekcjach oazowych. Wpływ na moją decyzję miało także zaangażowanie społeczne, środowisko FMW, które wówczas, kiedy się w nim znalazłem, miało już jednoznacznie charakter formacji konserwatywnej i prawicowej. W moim domu rodzinnym wiara nie była jakimś świątecznym dodatkiem, ale programem życia. To wszystko sprzyjało podjęciu przeze mnie takiej, a nie innej decyzji. Przyjaciele szanują mój wybór.

Skończył też Ksiądz historię na Uniwersytecie Mikołaja Kopernika w Toruniu. Ba! Zrobił doktorat, teraz kończy pisać pracę habilitacyjną.
Naukowo zasadniczo zajmuję się badaniem dziejów młodzieżowej opozycji w PRL, historią Kościoła w tym okresie, martyrologium polskiego duchowieństwa w czasach II wojny światowej i PRL oraz historią salezjanów. Aktualnie realizuję kilka projektów badawczych, także międzynarodowych. Myślę, że jeden z nich będzie rozprawą habilitacyjną. Chcę między innymi napisać historię salezjanów polskich w dwudziestoleciu międzywojennym.

Dziś jest Ksiądz kierownikiem Archiwum Salezjańskiego Inspektorii Pilskiej, zajmuje się pracą naukową i procesem beatyfikacyjnym męczenników II wojny światowej. Czy wypada takiej osobie zadawać się z kibicami? Prowadzić ich na jasnogórskie wały?
Jestem kibicem wiernym środowisku, z którego wyrosłem, i tyle. Nie jestem kapelanem ani duszpasterzem kibiców, ale jednym z nich i kiedy trzeba, służę im swoim kapłaństwem. Tak jest w przypadku pielgrzymki.

To była już V Patriotyczna Pielgrzymka Kibiców na Jasną Górę, którą Ksiądz zorganizował. W pierwszej uczestniczyło 300 osób, w tej ostatniej - podobno 2 tysiące. Skąd Ksiądz bierze tych młodych ludzi?
Ruch kibicowski jest dzisiaj najlepiej zorganizowanym środowiskiem młodzieży i nie tylko młodzieży. Kibice przekazywali informację o pielgrzymce głównie poprzez własne fora internetowe. Przyjeżdżają, bo widocznie czują taką potrzebę. Pielgrzymka jest dla chętnych, nikt nikogo do niczego nie zmusza. Chcemy się modlić za ojczyznę i dyskutować o ważnych dla nas sprawach, takich jak wartości patriotyczne, narodowe, które pomimo codziennych animozji klubowych są czynnikiem jednoczącym dzisiaj kibiców w Polsce. Jestem przekonany, że jest to cud, który się dokonał przy okazji śmierci Papieża. Ziarno zostało wówczas zasiane i powoli kiełkowało.

A właściwie, to dlaczego oni za Księdzem idą? Robią to dla Pana Boga czy po to, żeby pokrzyczeć?
Widocznie mają taką duchową potrzebę, pokrzyczeć mogą sobie zawsze na stadionie. To nie jest powód, żeby jechać na Jasną Górę. To są naprawdę wolni ludzie. Nikt nie jest w stanie ich do niczego zmusić. Pielgrzymka jest zawsze dobrą okazją, żeby zajrzeć do własnego serca i pomyśleć, co można w swoim życiu zmienić na lepsze. Z Bożą pomocą wszystko jest możliwe.

Ma Ksiądz wśród tych kibiców przyjaciół?
Bardzo wielu, w klubach w całej Polsce.

Inne pielgrzymki też Ksiądz prowadzi?
Pielgrzymuję regularnie od 1987 roku. Pięć razy w szkole średniej byłem uczestnikiem Gdańskiej Pieszej Pielgrzymki na Jasną Górę w grupie pomarańczowej. Później zostałem salezjaninem i pielgrzymowałem przez 15 lat z Salezjańską Pielgrzymką Ewangelizacyjną i Pustyni Miast. Od 11 lat jestem też przewodnikiem grupy żółtej na Międzynarodowej Pielgrzymce Pieszej z Suwałk do Ostrej Bramy. Przez wiele lat co roku chodziłem więc do Częstochowy i do Wilna. Teraz z powodu nawału obowiązków mogę sobie pozwolić tylko na pielgrzymkę wileńską. Cieszę się bardzo z tej możliwości, ponieważ podobnie jak w przypadku wielu gdańszczan, moja rodzina pochodzi z Wileńszczyzny.

Półtora roku temu wygrał Ksiądz konkurs na najlepszą pracę naukową, zorganizowany przez Europejskie Centrum Solidarności. Pisał Ksiądz o niezależnym ruchu młodzieżowym w Gdańsku po stanie wojennym. Kiedy praca ukaże się drukiem?
Ma się ukazać lada dzień. Zapraszam na promocję.

Często Ksiądz bywa w Gdańsku, gdzie wszystko się zaczęło?
Raczej systematycznie, przy różnych okazjach. W gdańskich archiwach prowadzę kwerendy, współpracuję w różnych projektach badawczych z IPN i ECS. Poza tym salezjanie mają swoje domy na gdańskiej Oruni i w Rumi. Pojawiam się w nich przy okazji różnych posług duszpasterskich, takich jak dni skupienia, rekolekcje, spotkania z młodzieżą. Kocham Gdańsk, bardzo za nim tęsknię. Tu bije moje serce, nawet kiedy muszę pracować gdzie indziej.

Chodzi Ksiądz wówczas na mecze Lechii?
Zawsze. Jeżdżę też, kiedy mogę, na mecze wyjazdowe. Ale chodzę również na mecze innych polskich drużyn, najczęściej Wisły i Śląska. Bywam na stadionie Legii, teraz trochę rzadziej, bo kibice bojkotują właścicieli i zarząd klubu, a ja, solidaryzując się z nimi, przy okazji pobytów w Warszawie oglądam z zaprzyjaźnionymi kibicami Legii mecze w pizzerii albo w jakimś pubie. Ostatnio byłem na meczu Lecha. A kiedy bywam we Włoszech w sprawach naukowych, nie opuszczam nigdy meczy Serie A. Zdarza mi się sporadycznie chodzić także na mecze żużla. Kibicowałem w latach młodości drużynie Wybrzeża, a stadion miałem zaraz za płotem szkoły, bo kończyłem Technikum Samochodowe przy ulicy Elbląskiej.

A dlaczego nie chce Ksiądz rozmawiać z dziennikarzami? Długo musiałam zabiegać o tę rozmowę…
Ponieważ wielokrotnie mnie oszukano, manipulowano moimi wypowiedziami i często ich nie autoryzowano. Wywiady nie są mi do niczego potrzebne. Staram się być wierny moim przekonaniom i ludziom, których Pan Bóg postawił na mojej drodze życia.

Rozmawiała Irena Łaszyn
[email protected]

Codziennie rano najważniejsze informacje z "Dziennika Bałtyckiego" prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Robicie z kibiców stado baranów! Rozmowa z księdzem Jarosławem Wąsowiczem - Dziennik Bałtycki