Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Amerykanin Barlow: Polacy to wesoły i ruchliwy naród, ale nie mają pojęcia jak żyć [HISTORIA DZ]

Agata Pustułka
Joel Barlow, amerykański dyplomata i poeta
Joel Barlow, amerykański dyplomata i poeta arc.
Był znajomym Tadeusza Kościuszki, korespondował z ostatnim królem Polski Stanisławem Augustem Poniatowskim, któremu wysłał nawet swój esej. Ale nie tylko na tym kończą się związki Barlowa z Polską. Jego prochy pozostały na wieki w malutkim Żarnowcu, leżącym na trakcie Warszawa - Kraków. Bo Joel Barlow, wybitny amerykański dyplomata i poeta, zmarł na polskiej ziemi wracając z kolejnej politycznej misji, tym razem z Wilna, gdzie miał się spotkać z Napoleonem.

Ostatecznie do rozmowy z cesarzem Francuzów nie doszło, ale Barlow ma jeszcze jedną zasługę dla naszego kraju. W drodze powrotnej od niechybnej śmierci uratował polskiego szlachcica Adama Jakuba Piwowarskiego, w raz z nim dał rodowi szansę na przetrwanie. - Mój przodek pochodził z Tczycy, był uczestnikiem insurekcji, żołnierzem Księstwa Warszawskiego i powstańcem 1831 roku - wspomina Stanisław Piwowarski, historyk regionalista z Miechowa, który pielęgnuje pamięć o przodkach i amerykańskim dyplomacie. - Każde dziecko z naszej rodziny jechało do Żarnowca, był złożyć na grobie naszego dobroczyńcy kwiaty. W ten sposób wyrażaliśmy nasze podziękowanie dla wielkiego Amerykanina, którego los tak nieoczekiwanie splótł się z losem naszego rodu - wyjaśnia Piwowarski.

ODWIEDŹ SERWIS HISTORYCZNY DZIENNIKA ZACHODNIEGO

Kim był Joel Barlow?

Barlow urodził się w 1754 roku w stanie Connecticut. Skończył uniwersytet w Yale i najpierw dał się poznać jako poeta, debiutując ocenionym bardzo dobrze tomikiem wierszy. Rodzice uważali jednak, że powinien mieć w ręku konkretny zawód i zostać prawnikiem. Wojna o niepodległość kolonii amerykańskich nieco zmieniła te plany. Pracował jako milicjant, nauczyciel, a wreszcie kapelan wojskowy. Mało kto wie, że to właśnie on w swoim poemacie pt. "Wizja Kolumba" przedstawił wyprzedzającą swoje czasy wizję "ogólnego kongresu narodów świata", czyli Ligi Narodów powołanej nieco później , bo w 1919 r.

Ten przystojny mężczyzna z mocno zarysowaną szczęką i melancholijnym wyrazem dużych oczu był człowiekiem wielu pasji, zdolności i zainteresowań, skupiając w sobie to, co my w Amerykanach podziwiamy najbardziej: ciekawość świata i ludzi, przedsiębiorczość. Jeśli tacy byli amerykańscy pionierzy, to wiadomo, dlaczego USA stały się tak szybko światową gospodarczą i intelektualną potęgą. W okresie, gdy życie Amerykanina złączyło się z Polską, pełnił funkcję ministra pełnomocnego Stanów Zjednoczonych. Trzecim prezydentem USA był Thomas Jefferson, wynalazca krzesła obrotowego, ale przede wszystkim autor projektu Deklaracji Niepodległości. Jefferson zasłynął z łamania bezsensownych zasad protokołu dyplomatycznego, choć sam właśnie na niwie dyplomacji odniósł wiele sukcesów. Wydatnie pomagali mu w tym tacy ludzie jak Barlow.

Po co jechał do Napoleona? W okresie wojen cesarza Ameryce bardzo zależało na tym, by nie dać się wciągnąć w konflikt.
Choć stosunki z Francją były wówczas poprawne (za Jeffersona odkupiono od Francji Luizjanę), amerykańskiej dyplomacji zależało, by na wojnach nie ucierpiała gospodarka. - Złe stosunki między Anglią i Francją przynosiły USA jako państwu neutralnemu szkody i osłabiały prestiż międzynarodowy. Do największego kryzysu doszło w 1808 roku, gdy Napoleon rozkazał zająć 134 amerykańskie statki znajdujące się w portach kontrolowanych przez Francję oraz umieszczone na nich towary warte 10 mln dolarów, czyli olbrzymi majątek. Warto dodać, że rok później zostały skonfiskowane - przypomina Stanisław Piwowarski.
Barlow więc ruszył do Napoleona, by zawrzeć traktat handlowy z Francją oraz uzyskać odszkodowanie za skonfiskowane okręty. W podróży do Europy towarzyszyła mu żona Ruth, rodzona siostra jednego z "ojców założycieli" Stanów Zjednoczonych, Abrahama Baldwina, z którym Barlow zaprzyjaźnił się w Yale. Z małżeństwem Joela i Ruth wiąże się romantyczna historia, gdyż pobrali się w tajemnicy, którą musieli utrzymać, gdyż ojciec Joela nie zgadzał się na ten mariaż. Do Francji małżonkowie zabrali też bratanka Barlowa, Thomasa.

Niestety, Barlow przybywszy do Europy musiał gonić cesarza, który już był zajęty wojną z Rosją. Sytuacja była napięta, bo USA właśnie wypowiedziały wojnę Anglii i sfinalizowanie misji przez Barlowa było sprawą bardzo pilną. - Stanowisko amerykańskie Barlow postanowił przekazać Napoleonowi osobiście. Cesarz nie wiedział wiele o USA, nie doceniał możliwości tego państwa, choć o dziwo, po przegranej bitwie pod Waterloo właśnie tam chciał się udać - uśmiecha się Piwowarski. Dzięki wstawiennictwu ministra spraw zagranicznych Francji i wielkiego przyjaciela Polaków, Huguesa Bernarda Mareta, amerykański poseł miał spotkać się z Napoleonem w Wilnie. Wyjechał tam powozem zaprzężonym w sześć koni, z toną dokumentacji, bratankiem oraz służącym Murzynem.

Z podróży Barlowa zachowała się dość bogata korespondencja do rodziny, która pozostała w Paryżu. W listach skarżył się na trudy podróży, wielkie mrozy, brud, a także brak pożywienia. Przez długi czas żywił się zamarzniętym winem i czerstwym chlebem.

ODWIEDŹ SERWIS HISTORYCZNY DZIENNIKA ZACHODNIEGO

"Polacy wyglądają na bardzo wesoły i ruchliwy naród, ale nie mają pojęcia jak żyć, a ich domy przedstawiają się nie lepiej niż szałasy naszych dzikich na Zachodzie" - pisał Thomas do ciotki pozostającej w Paryżu.

Ostatecznie Barlow nie spotkał się z Napoleonem, który w Wilnie zabawił tylko godzinę, gdyż jego rozbita w pył armia w rozpaczliwym odwrocie wracała upokorzona do ojczyzny.

I Barlow musiał więc wracać. - Choroba dręczyła go praktycznie od początku podróży. Wystąpiła gorączka, gwałtowne osłabienie. Mimo tego stanu polecił zabrać z traktu leżącego na padłym koniu człowieka w oficerskim uniformie, którym był właśnie mój przodek - wspomina Piwowarski.

Jak pisał Thomas Barlow, to właśnie w Żarnowcu jego wuj znalazł po raz pierwszy od wyjazdu z Warszawy dobry dom i dobrych ludzi. Miasteczko liczyło wówczas 1060 mieszkańców (w tym m.in. 640 katolików i 400 Żydów). Osobiście amerykańskim dyplomatą opiekował się burmistrz Jan Blaski. Niestety Barlow zmarł po kilku dniach, 26 grudnia 1812 roku, z powodu zapalenia płuc. Miał zaledwie 56 lat. Rodzina Barlowa chciała jego ciało zabalsamować i przewieźć do USA. Nie było to możliwe, bo w każdej chwili spodziewano się najazdu Kozaków. Barlow został więc pochowany na cmentarzu przykościelnym, a kilka lat później pamiątkową płytę w kościele ufundował uratowany przez Amerykanina Adam Jakub Piwowarski.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!