Samodzielność źle widziana

Oni nazwali to przekroczeniem kompetencji, a ja to nazwę inaczej: zwyciężyło władztwo prezydenta i jakiejś urzędniczki z kuratorium. Podejmowanie istotnych decyzji bez nich to zagrożenie dla porządku świata. Wobec tego od czego jest dyrektor szkoły, skoro nie może podejmować istotnych decyzji w sprawach bezpieczeństwa młodzieży? Prezydent Jacek Guzy i ważna pani z kuratorium pokazali dyrektorowi, gdzie jego miejsce w szeregu. Ma słuchać, potakiwać, nie zadawać pytań, a kiedy szkoła się wali, bo dzięki "trosce" władz miejskich i oświatowych jest ruiną, kiedy inspektor nadzoru ostrzega przed niebezpieczeństwem, malowany dyrektor ma najpierw zadzwonić do prezydenta i do urzędniczki, bo oni wiedzą lepiej. Niestety, dyrektor zdobył się na samodzielność i za to wyleciał. To nauczka dla wszystkich innych dyrektorów szkół: nic nie róbcie bez wiedzy przełożonych, bo inaczej spotka was ten sam los.

Zarzut przekroczenia kompetencji uznałbym za sensowny, gdyby dyrektor wypuścił dzieci na ulicę. Lekcji nie ma, róbcie co chcecie. On zatroszczył się o uczniów, zorganizował im zajęcia. I to też okazało się naganne, bo pod okiem takiego prezydenta żadna szkoła się nie zawali. Sposobem na poprawę bezpieczeństwa ma być zatem usuwanie niepokornych.

A gdyby sufit runął? Przed prokuratorem stanąłby dyrektor, bo nic nie zrobił. Uczniowie z Siemianowic! Nie macie już dyrektora, ale nie musicie spozierać na sufity. Podpiera je autorytet pana prezydenta.