Są bliżej dachu nad głową

Powiatowy Inspektorat Nadzoru Budowlanego zakazał im powrotu do zniszczonego przez ogień budynku. Spalone i zalane podczas akcji gaśniczej wodą lokale zostały wyłączone z użytkowania do końca tego roku.

Wczoraj, po naszej interwencji, wiceprezydent miasta Wilhelm Zych zadeklarował, że poszkodowani szybko dostaną mieszkania zastępcze. Postawił tylko jeden warunek: musi podpisać z właścicielem kamienicy stosowną umowę.

- Spotkałem się z mieszkańcami tego budynku i jego właścicielem. Pisemnie zwrócili się do władz miasta o pomoc. Na czas remontu, którego termin mija 31 grudnia tego roku, przekażemy tym rodzinom mieszkania komunalne. Nikt im nie będzie stawiał urzędniczych przeszkód - zapewnia Wilhelm Zych.

Piotr Świeboda, właściciel kamienicy nie widzi problemu w podpisaniu umowy.

- Podpiszę ją jak najszybciej się da. Nie jest wykluczone, że będzie to jeszcze dzisiaj lub jutro - twierdzi.

Wśród 24 osób z rodzin, które nie mają żadnego lokum jest dwanaścioro dzieci. Ludzie czuli się dotąd lekceważeni i pozostawieni samym sobie.

- Jesteśmy bezsilni, ponieważ gmina zaproponowała nam mieszkania komunalne, ale dopiero po przejściu całej drogi urzędowej, która potrwa co najmniej parę tygodni. Przecież to jest sprawa losowa, już od półtora tygodnia tułamy się jak bezdomni. Na przykład moja żona z synem wyjechała na wieś do rodziny - mówi Jan Soja, mieszkaniec kamienicy. - Podobnie jest w przypadku sąsiadów - dodaje.

Ludzie nie bardzo już wierzą w zapewnienia gminy. Tymczasem urzędnicy zapewniają, że jeszcze w dniu pożaru, czyli 9 czerwca zaproponowali ośmiu poszkodowanym rodzinom tymczasowe lokale zastępcze w Centrum Usług Socjalnych i Wsparcia i w Miejskim Ośrodku Wspierania Rodziny.

- Zostawiłem lokatorom wszystkie namiary na siebie. Adres i numer telefonu. Jak zawsze w przypadkach takich tragedii oferujemy nasze lokale do czasu rozwiązania sytuacji, czyli wprowadzenia się do komunalnych mieszkań zastępczych. Są to osobne pomieszczenia ze wspólną kuchnią oraz łazienką. Nikt z nich dotąd nie skorzystał - mówi Leszek Falis, kierownik Centrum Usług Socjalnych i Wsparcia.

Stan kamienicy przy ul. Modrzejowskiej jest fatalny. Dwa mieszkania na poddaszu się spaliły, a sześć zostało zalanych w wyniku akcji gaśniczej.

Lokatorzy są załamani stanem swoich mieszkań. Tynki odpadają zarówno z sufitów jak i ścian. Zniszczone są meble i podłogi. Wszędzie panuje wilgoć.

- To, co mogliśmy wywieźliśmy do mojej mamy. Niektóre rzeczy po prostu musieliśmy wyrzucić, bo nie nadawały się już do niczego - mówi Jan Soja.

Właściciel kamienicy zapewnia, że zdąży z remontem na czas. - Czekam jeszcze na rzeczoznawców z firmy ubezpieczeniowej i zabieramy się do prac. Mam szczęście, że tak szybko znalazłem firmę budowlaną, która to zrobi. To naprawdę przyspieszy prace, ponieważ w dzisiejszych czasach znaleźć dobrych fachowców z branży budowlanej jest naprawdę trudno - mówi Piotr Świeboda, właściciel kamienicy.

Firma musi wyremontować spalone poddasze i dach. Trzeba też będzie wymienić strop na trzecim piętrze. Dopiero wówczas będą mogli tu wrócić lokatorzy.

Zgodnie z orzeczeniem Trybunału Konstytucyjnego gmina musi zapewnić mieszkania osobom, które straciły je w wyniku zdarzeń losowych takich jak np. katastrofa budowlana, pożar czy powódź.

Gmina Sosnowiec dysponuje 667 budynkami w mieście, w których znajduje się ponad 12,5 tysiąca lokali. Jest to 14 procent wszystkich mieszkań w Sosnowcu. Tylko niecałe 5 procent budynków ma mniej niż 20 lat, pozostałe - powyżej 50 lat lub nawet 100.

Gmina ma także obowiązek zapewnienia lokali socjalnych na przykład mieszkańcom, którzy otrzymali nakaz eksmisji.