Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Gitarowy rozbójnik w Polsce

Ola Szatan
On doskonale zna znaczenie słów: "Sex, drugs & rockandroll". Swój bogaty w nie tylko muzyczne przygody życiorys szczerze opisał w autobiografii. Slash, jeden z najlepszych gitarzystów świata, do 1996 roku filar grupy Guns N' Roses, teraz kontynuujący solową karierę, w końcu wystąpi w Polsce. W środę zagra w katowickim Spodku. Pisze Ola Szatan

Uznawany jest za ikonę sceny muzycznej. Magazyn "Time" umieścił go na pozycji drugiej na swojej liście "10 Najlepszych Gitarzystów Gitary Elektrycznej Wszech Czasów". Geniusz muzyczny, a może facet urodzony pod szczęśliwą gwiazdą? Jedno jest pewne, już w najbliższą środę, 13 lutego, Slash pokaże, na co go stać, w katowickim Spodku. Ten występ jednocześnie będzie jego polskim "koncertowym pierwszym razem".

Wcześnie poznał smak show-biznesu

Slash, a właściwie Saul Hudson, urodził się 23 lipca 1965 roku w Hampstead w Anglii, zaś wychowywał w Stoke-on-Trent, w którym 20 lat przed nim na świat przyszedł Lemmy Kilmister z Motörhead. Był to rok, w którym kilka pojedynczych zespołów na zawsze zmieniło muzykę popularną. Beatlesi wydali wtedy "Rubber Soul", zaś Stonesi: "Rolling Stones No. 2", najlepszą w swojej karierze kolekcję bluesowych przeróbek.

- Działa się twórcza rewolucja, której nikt nie miał dorównać i której produktem ubocznym, ku własnej dumie, miałem zaszczyt się stać - opowiadał w swojej słynnej autobiografii zatytułowanej "Slash", która na naszym rynku ukazała się nakładem poznańskiego wydawnictwa Kagra.

Mama - Afroamerykanka. Ojciec - biały Anglik. Ola i Tony. Ona - projektantka kostiumów (do grona jej klientów zaliczali się m.in. Ringo Starr czy John Lennon). On urodzony artysta. Poznali się w Paryżu w latach 60. Oboje mieli artystyczne dusze i pewnie dzięki temu muzyka towarzyszyła Slashowi od dzieciństwa. Jak sam mówi, jego rodzice słuchali wszystkiego, od Beethovena po Led Zeppelin.

Wcześnie otarł się także o świat show-biznesu. Jako że rodzice ciągle zabierali go na koncerty, znał każdego artystę z tamtych czasów. Tajniki działania przemysłu rozrywkowego poznał w bardzo młodym wieku. Studia nagraniowe, zwiedził sporo sal prób, tak samo jak planów filmowych i scenografii telewizyjnych.

- Widziałem wiele sesji nagraniowych i prób Joni Mitchell. Mama zabrała mnie ze sobą także wtedy, gdy ubierała Billa Cosby'ego na występy sceniczne. Pamiętam, jak poszliśmy zobaczyć Pointer Sisters - wspomina Slash w swojej książce.
- Spotkałem Stevie'ego Wondera i Dianę Ross. Mama mówiła mi, że poznałem także Johna Lennona, lecz niestety zupełnie tego nie kojarzę. Pamiętam za to doskonale spotkanie z Ringo Starrem. Mama zaprojektowała strój w guście Parliament-Funkadelic, w którym Ringo nosi się na okładce swej płyty "Goodnight Vienna" z 1974 roku - dodaje.

Slash miał 11 lat, kiedy jego rodzice postanowili przeprowadzić się do Los Angeles. Kilka miesięcy później rozpadł się ich związek (matka Slasha niedługo po rozstaniu z Tonym wdała się w krótki romans z Davidem Bowie).

Rowery, zioło i kradzieże

Szkoła? Pomijając szczegół, że Slash zmieniał je bardzo często, to bardziej interesujące było to, co działo się wokół szkoły. Nasz bohater, który w wieku 12 lat stał się miłośnikiem bardziej ekstremalnej jazdy BMX-em, wspomina czasy, jak wieczorami spotykali się z kumplami na terenie szkoły podstawowej Laurel, robiąc twórczy pożytek z jej placu zabaw. Było to stałe miejsce spotkań każdego dzieciaka z Hollywood, zaopatrzonego w deskorolkę lub rower.

Z drugiej strony miejsce to przyciągało bardziej kreatywne dzieciaki, m.in. grafficiarzy. Po okolicy często kręcił się grający na trąbce Michael Balzary, dzisiaj znany jako Flea, basista popularnej grupy Red Hot Chili Peppers.

Slash nie narzekał na nudę i brak zainteresowań. Dojrzewanie płciowe zaczęło dawać o sobie znać w czasie, kiedy uczęszczał do gimnazjum Bancrofta w Hollywood (miał wtedy 13 lat). Jak zresztą wyjaśnia: "wszelkie odczucia związane z rozpadem mojej rodziny ustąpiły miejsca nadpływającej fali hormonów".

Zaczął regularnie palić zioło, a przy tym intensywnie jeździć na rowerze. A to, że zaczął kraść, Slash tłumaczy faktem, że był wkurzonym na świat, dorastającym chłopakiem.

- Kradłem sporo książek, ponieważ zawsze lubiłem czytać. Ukradłem całą tonę kaset, bo od dziecka uwielbiałem swoją muzykę. W najbardziej bezczelnym okresie potrafiłem ukraść tyle, ile mieściło się w moim ubraniu, a następnie zrzucić ładunek w krzakach i pójść kraść dalej, czasami w tym samym sklepie - opowiada w książce "Slash".

Nie tylko książki i kasety były obiektem pożądania młodego Hudsona. Któregoś dnia zwinął kilka węży z Aquarium Stock Company, sklepu zoologicznego, po którym Slash tak często się wałęsał, że przyzwyczajona do jego obecności obsługa nawet nie pomyślałaby, że ten ich okrada.

Zresztą dość obrazowo wspomina ten fakt, jak węże kradł owijając je sobie wokół nadgarstków i zakładając na siebie kurtkę, upewniwszy się, że dostatecznie wysoko przylgnęły do przedramienia. Innym razem jego łupem padł kameleon Jacksona, rodzaj jaszczurki.

Zaczęło się od książki

Steven Adler był jego pierwszym prawdziwym przyjacielem. To w jego głowie urodził się plan, że będą muzykami. Steven miał być gitarzystą, Slash basistą. - Chcę grać na basie - powiedział trafiając do Farfax Music School, a docelowo do Roberta Wolina, nauczyciela muzyki. Plany jednak wzięły w łeb, gdy na zajęciach Robert włączył "Brown Sugar" Stonesów i zaczął grać. Slash tylko palcem pokazał, że o to mu chodzi.

- Wszystko poukładało mi się w głowie w chwili, gdy odkryłem własną instrukcję obsługi. Była nią wymięta książka pod tytułem "Tajniki rockowej gitary", którą znalazłem w koszu z używanymi rzeczami w sklepie z gitarami. Były w niej wszelkie zapisy nutowe, tabulatory i przykłady solówek takich sław jak Eric Clapton, Johnny Winter i Jimi Hendrix. Dołączono nawet do niej niewielką giętką płytę na 45 obrotów, na której demonstrowano właściwy sposób grania tego, co było w książce - wspomina Slash. - Zabrałem to coś do domu i pochłonąłem w całości. Kiedy byłem już w stanie naśladować dźwięki, sam zabrałem się za improwizowanie z siebie. Ta książka zmieniła moje życie. Swój zużyty egzemplarz do dziś trzymam w jakiejś skrzyni, a takiej samej książki nie spotkałem ani wcześniej, ani później. Mam wrażenie, jakby to była jedyna sztuka dostępna na świecie i właśnie tamtego dnia czekała na mnie - opowiada w autobiografii.

- Gdy dziś słucham muzyki, po 25 latach grania, potrafię wyodrębnić z całości każdy instrument. Kiedy usłyszę tonację gitary, zazwyczaj od razu szukam różnych sposobów zagrania utworu. Rock and rolla słuchałem na długo przed skończeniem 13 lat, chodziłem na koncerty i wiedziałem, jakie instrumenty czynią zespół rockowym - dodaje w książce.

Aby zarobić pieniądze potrzebne na rozwój swojego gitarowego rzemiosła, Slash od dziewiątej klasy rozwoził gazety.
- Zajmowałem się tym w niedziele. Musiałem wstać o szóstej rano. Po obu stronach kierownicy miałem wielkie torby, tak więc przechylenie się rowerem choćby o trochę za mocno w którąś ze stron groziło upadkiem - zdradza.

Potem pracował w kinie w Fairfax, dostał też m.in. robotę w Business Card Clocks, niewielkim wysyłkowym zakładzie produkującym biurowe zegarki. Każdego roku, od września do grudnia, składał zegarki do świątecznych koszyków dla kilku firm. Zrobił ich dziesiątki tysięcy.

Bez ściemy

W autobiografii Slash sporo miejsca poświęca swoim projektom muzycznym, artystom, z którymi miał okazję współpracować (wystarczy wymienić Michaela Jacksona, u którego zagrał w utworach "Give it to me" oraz "Black or White", czy Lenny'ego Kravitza i genialną solówkę Slasha w "Always on the run").

Jednak najwięcej miejsca, co oczywiste, poświęcono zespołowi, z którym gitarzysta trafił na szczyt popularności, czyli Guns N' Roses (tylko z tym zespołem Slash sprzedał ponad 100 mln płyt na całym świecie). Mamy tu m.in. opowieść o tym, jak powołano do życia legendarną kapelę, jak "Gunsi" tworzyli muzykę, która zdefiniowała nasze czasy, jak udało im się przeżyć szalone, niekończące się trasy, jak ocalili samych siebie i wreszcie, jak wszystko to legło w gruzach.

Slash zabiera nas w niebezpieczną podróż przez historię jednej z najwspanialszych instytucji w dziejach rock'n'rolla, zawsze znajdującej się na krawędzi samozagłady, nawet w chwilach, gdy świat był u ich stóp. "To wydaje się grubą przesadą... Sęk w tym, że to prawda" - czytamy na okładce książki. Bez ściemy i owijania w bawełnę.

- Kiedy skończyłem 12 lat, zacząłem dojrzewać w ekspresowym tempie. Zaliczyłem seks, piłem, paliłem papierosy, próbowałem narkotyków, kradłem, wyleciałem ze szkoły, a w kilku przypadkach, gdyby nie mój wiek, wylądowałbym w więzieniu. Rozrabiałem, zachowując się na co dzień w sposób tak intensywny i niezrównoważony, jak czułem to w środku. Cecha, która od zawsze była mi znana, ujawniła się właśnie w tym okresie: zawziętość, z jaką podchodzę do swoich zainteresowań - podkreśla muzyk, który obecnie mieszka w Kalifornii razem z żoną Perlą oraz dwójką dzieci.

Współautorem autobiografii, obok Slasha jest Anthony Bozza, niegdysiejszy dziennikarz magazynu "Rolling Stone", autor trzech bestsellerów "New York Timesa", w tym "Whatever You Say I Am: The Life And Times Of Eminem" i "Tommyland", autobiografii Tommy'ego Lee, perkusisty zespołu Mötley Crüe.

Na język polski przełożył ją Bartosz Donarski, a książka premierę miała w sierpniu zeszłego roku. Bardzo szybko zyskała duże grono zwolenników. I pewnie wielu po nią sięgnie z okazji koncertu Slasha w Polsce.

Slash w środę zagra w Katowicach

13 lutego czeka nas pierwszy i jedyny koncert Slasha w Polsce

Występ Slasha w katowickim Spodku (jego organizatorem jest agencja Metalmind) odbędzie się w ramach trwającej obecnie trasy koncertowej, promującej najnowszy album gitarzysty, zatytułowany "Apocalyptic Love", który ukazał się w maju 2012 roku. Na drugim solowym krążku Slasha wspomagał wokalista Myles Kennedy (znany z debiutu Slasha i grupy Alter Bridge) oraz sekcja rytmiczna Brent Fitz i Todd Kerns, ukryta pod nazwą The Conspirators. Na "Apocalyptic Love" Slash ze swoimi przyjaciółmi robi to, na czym zna się najlepiej - gra soczystego, melodyjnego hard rocka, pozbawionego lukru, nasączonego za to energią i uwodzącymi słuchacza melodiami oraz znakomitymi riffami plus solówkami gitarowymi.

Podczas katowickiego koncertu zapewne znajdą się też starsze utwory, w tym z repertuaru Guns N' Roses, m.in. "Sweet Child O' Mine".

Jako support przed Slashem zagra grupa Anti Tank Nun.

Otwarcie bram nastąpi o godz. 18.30, a początek imprezy o godz. 20.00. Bilety? W puli już tylko za 270 zł.


*Ranking szkół nauki jazdy 2013
*Restauracja Rączka gotuje otwarta ZOBACZ ZDJĘCIA
*Granica polsko-niemiecka 1922 na Górnym Śląsku [SENSACYJNE ZDJĘCIA]
*Podziemny dworzec autobusowy w Katowicach działa! [ZDJĘCIA]

Codziennie rano najświeższe informacje z woj. śląskiego prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!