Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Mordasewicz: Nie da się pracować jak za Gierka

Jeremi Mordasewicz
Górniku, nie rujnuj zdrowiaPolacy należą do grupy pracowników najdłużej pracujących. Żeby podreperować budżet domowy, biorą nadgodziny, pracują na dwóch etatach, a to - jak twierdzą eksperci - jest bardzo niekorzystne dla zdrowia. Podpisując umowę o pracę zobowiązujemy się do świadczenia pracy przez 40 godzin tygodniowo. Zdaniem specjalistów, maksymalny dozwolony czas pracy w ciągu tygodnia, który człowiek jest w stanie znieść bez uszczerbku dla zdrowia, to 48 godzin. Tymczasem Polska zajmuje 4. miejsce pod względem liczby osób pracujących ponad wspomniany wymiar.Na Śląsku nawet górnicy biorą nadgodziny, żeby dorobić. Kiedy spółki wprowadzają tu ograniczenia ze względów bezpieczeństwa, zatrudniają się dodatkowo w firmach zewnętrznych - i tak dorabiają. -To jedna z przyczyn wypadków, bo człowiek niewypoczęty nie jest skoncentrowany i dlatego łatwiej o błąd prowadzący do nieszczęścia - komentują eksperci.Większość kopalń węgla kamiennego, jakie w latach 2010-2011 skontrolowała Państwowa Inspekcja Pracy, naruszyła przepisy o czasie pracy. Pracodawcy nie zapewniali dnia wolnego w zamian za pracę np. w weekend, nie zapewniano też pracownikom nieprzerwanego odpoczynku dobowego oraz tygodniowego.W co drugiej kopalni zatrudniano pracowników powyżej dopuszczalnej liczby godzin nadliczbowych oraz zatrudniano pracowników w godzinach nadliczbowych na stanowiskach, na których nie powinno się tego robić. "Podstawową przyczyną nieprawidłowości (...) jest zbyt małe zatrudnienie, zwłaszcza niewystarczająca liczba pracowników, którzy posiadają odpowiednie doświadczenie i uprawnienia do wykonywania specjalistycznych prac" - uważa PIP.
Górniku, nie rujnuj zdrowiaPolacy należą do grupy pracowników najdłużej pracujących. Żeby podreperować budżet domowy, biorą nadgodziny, pracują na dwóch etatach, a to - jak twierdzą eksperci - jest bardzo niekorzystne dla zdrowia. Podpisując umowę o pracę zobowiązujemy się do świadczenia pracy przez 40 godzin tygodniowo. Zdaniem specjalistów, maksymalny dozwolony czas pracy w ciągu tygodnia, który człowiek jest w stanie znieść bez uszczerbku dla zdrowia, to 48 godzin. Tymczasem Polska zajmuje 4. miejsce pod względem liczby osób pracujących ponad wspomniany wymiar.Na Śląsku nawet górnicy biorą nadgodziny, żeby dorobić. Kiedy spółki wprowadzają tu ograniczenia ze względów bezpieczeństwa, zatrudniają się dodatkowo w firmach zewnętrznych - i tak dorabiają. -To jedna z przyczyn wypadków, bo człowiek niewypoczęty nie jest skoncentrowany i dlatego łatwiej o błąd prowadzący do nieszczęścia - komentują eksperci.Większość kopalń węgla kamiennego, jakie w latach 2010-2011 skontrolowała Państwowa Inspekcja Pracy, naruszyła przepisy o czasie pracy. Pracodawcy nie zapewniali dnia wolnego w zamian za pracę np. w weekend, nie zapewniano też pracownikom nieprzerwanego odpoczynku dobowego oraz tygodniowego.W co drugiej kopalni zatrudniano pracowników powyżej dopuszczalnej liczby godzin nadliczbowych oraz zatrudniano pracowników w godzinach nadliczbowych na stanowiskach, na których nie powinno się tego robić. "Podstawową przyczyną nieprawidłowości (...) jest zbyt małe zatrudnienie, zwłaszcza niewystarczająca liczba pracowników, którzy posiadają odpowiednie doświadczenie i uprawnienia do wykonywania specjalistycznych prac" - uważa PIP. arc.
Czy pracodawcy chcą, żeby za kryzys płacili pracownicy? PKPP Lewiatan: Uelastycznienie czasu pracy nie jest jakimś podstępem pracodawców, lecz koniecznością. Koszty pracy są za wysokie. Z Jeremim Mordasewiczem, doradcą zarządu PKPP Lewiatan, rozmawia Mariusz Urbanke.

PKPP Lewiatan proponuje rewolucyjne wręcz zmiany w prawie pracy. Nie ukrywam, że kiedy napisaliśmy o tym po raz pierwszy, pojawiło się sporo głosów, że oto pracodawcy chcą, żeby za kryzys płacili pracownicy. Czy rzeczywiście trzeba ograniczać prawa pracownicze, skoro cały czas mówi się, że jesteśmy zieloną wyspą pośród europejskiego morza recesji?
Po pierwsze - nie chodzi o ograniczanie praw, lecz przede wszystkim o wprowadzenie takich rozwiązań, które pozwoliłyby pracodawcom zarządzać firmami w sposób bardziej elastyczny. Dam przykład regulacji, które opracowało już Ministerstwo Pracy. Otóż chodzi o wy-dłużenie maksymalnego okresu rozliczeniowego czasu pracy do 12 miesięcy. Oznacza to, że w sytuacji, kiedy firma ma mniej zamówień niż zwykle, pracownicy będą pracować krócej, na przykład przez połowę dniówki, a kiedy zamówień pojawi się więcej, będą pracować dłużej, również w nadgodzinach. Co jednak dla firmy ważne - w tej sytuacji zatrudnieni nie dostaną dodatkowego wynagrodzenia za nadgodziny, a pracodawca będzie mógł rozliczyć to wszystko w czasie roku. Dziś okres ten wynosi tylko cztery miesiące.

Po drugie - i to jest dziś problem palący - uelastycznienie czasu pracy nie jest jakimś podstępem pracodawców, lecz koniecznością. Koszty pracy są za wysokie. Jeśli weźmiemy przykładowo płacę brutto 3,4 tysiąca złotych, to przedsiębiorca ponosi w tym przypadku dodatkowe koszty w wysokości 7 tys. złotych, bo musi doliczyć składkę na Fundusz Gwarantowanych Świadczeń Pracowniczych, Fundusz Pracy i składkę emerytalną dla pracownika. Bez zmian na rynku pracy nasza gospodarka może wpaść w podobne kłopoty jak hiszpańska czy grecka.

Jest aż tak źle? Główny Urząd Statystyczny oszacował pod koniec stycznia, że polski PKB w ubiegłym roku wzrósł o 2 proc., a to wynik świetny na tle Hiszpanii, nie mówiąc już o Grecji. Z danych Instytutu Badań nad Gospodarką Rynkową wynika, że tempo wzrostu PKB w całym 2013 r. wyniesie w Polsce 1,4 proc., a w 2014 r. może sięgnąć 2,3 proc. Instytut prognozuje, że Polska uniknie recesji.
Gospodarka wyhamowuje, a niektóre branże - jak na przykład budownictwo - są w tragicznej sytuacji. Od razu znalazło to odzwierciedlenie w sytuacji na rynku pracy, gdzie bezrobocie wzrosło do 13,5 procent, a na koniec roku może wynieść nawet 14,5 procent, jeśli natychmiast nie podejmiemy kroków w celu ratowania miejsc pracy.

Wiele osób przyznaje, że mimo dobrych danych o stanie polskiej gospodarki, sytuacja na rynku pracy z miesiąca na miesiąc jest rzeczywiście gorsza. Czy macie gotową receptę, żeby temu zaradzić?
Nie sądzę, żeby ktoś miał gotowe recepty. Jednak jesteśmy przekonani, że pewne kroki w celu uelastycznienia przepisów prawa pracy należy podejmować natychmiast. Weźmy opisywaną już tu sytuację, w której pracodawca nagle dostaje duże zlecenie i musi zorganizować pracę w godzinach nadliczbowych. W wielu krajach praca w godzinach nadliczbowych jest rekompensowana niższymi stawkami wynagrodzeń w porównaniu do naszych regulacji prawnych - na przykład Niemcy dopłacają tylko 25 proc. za dni powszednie i 50 proc. za niedziele i święta; Francja - 25 proc. za pierwszą nadliczbową godzinę i 50 proc. za każdą następną; a we Włoszech 10 proc. wynosi minimalna stawka, a 30 proc. średnia. U nas dodatki za nadgodziny są ustanowione na zbyt wysokim poziomie, co powoduje, że pracodawcy są mniej konkurencyjni wobec firm zagranicznych, zwłaszcza jeśli chodzi o działalność małych i średnich przedsiębiorstw. W czasie dekoniunktury pracodawca powinien więc mieć możliwość przyjmowania wszelkich pilnych zleceń, które będzie w stanie zrealizować. Proponujemy więc obniżenie stawek za pracę w godzinach nadliczbowych ze 100 proc. do 50 proc. oraz z 50 proc. do 25 proc. wynagrodzenia. Proponujemy też uelastycznienie zasad rekompensowania pracy w dzień wolny. Pracodawca powinien mieć swobodę wyboru rekompensowania nadgodzin pracownikom. Należy umożliwić mu wybór - czy chodzi o odbiór dnia wolnego w naturze, czy też wypłatę dodatku za pracę w godzinach nadliczbowych. Postulujemy również ustalenie oddawania czasu wolnego za pracę w godzinach nadliczbowych w stosunku 1:1.

To dla pracowników niepokojące informacje, bowiem mogą oznaczać kolejne bolesne cięcia płac, które i tak przecież w Polsce nie są wysokie...
W firmach, których sytuacja jest dobra, istnieje zawsze możliwość wprowadzenia korzystniejszych rozwiązań niż przewiduje Kodeks pracy. Ponadto nowe rozwiązania będą sprzyjać ustanawianiu regulacji wewnątrzzakładowych, w tym zawierania układów zbiorowych pracy, o co szczególnie zabiegają związki zawodowe.

Wato dodać, że dzięki swobodniejszemu organizowaniu czasu pracy możliwe będzie elastyczniejsze prowadzenie działalności i efektywniejsze zarządzanie personelem w warunkach zmieniającego się popytu, co w konsekwencji ograniczy skalę masowych zwolnień pracowników i pozwoli utrzymać konkurencyjność przedsiębiorstw, zwłaszcza w branżach, które wyraźnie odczuwają negatywne skutki spowolnienia gospodarczego. Przykłady takich zwolnień już mamy, żeby wspomnieć tylko Fiata.

Jakie jeszcze istotne zmiany w przepisach prawa pracy proponujecie?
Jest to umożliwienie pracodawcy zmniejszenia pracownikom wymiaru etatu - na przykład z pełnego na pół etatu - bez konieczności dokonywania indywidualnych wypowiedzeń warunków pracy i płacy, lecz w oparciu o konstrukcję przewidzianą w art. 91 k.p. i przyjęcie tego rozwiązania jako nowego systemu organizacji pracy, czyli bardzo popularnego już w Europie dzielenia się pracą.

Proponujemy też poszerzenie katalogu prac dopuszczonych w niedziele i święta, ze względu na potrzeby biznesowe - np. świadczenie usług transgranicznych, dla korporacji międzynarodowych, świadczenie usług na rzecz podmiotów użyteczności publicznej, prowadzenie działalności sportowej.

Przegląd tych propozycji potwierdza opinie, o których wspomniałem na wstępie - że pracodawca będzie mógł więcej, a pracownik znajdzie się w sytuacji jeszcze trudniejszej...
To obiegowa opinia. Zaręczam panu, że każdy pracodawca dba jak o najcenniejszy skarb o pracownika, który jest kompetentny, wartościowy i pracowity. Wie, że bez takich ludzi jego firma nie ma szans na sukces, szczególnie w kryzysie. Nie ukrywam jednak, że polskie prawo pracy chroni ludzi, którzy chcieliby pracować jak za Gierka - czyli: czy się stoi, czy się leży, pensja na koniec miesiąca się należy. Otóż nie, dziś firmy nie mogą sobie na to pozwolić, bo same by zginęły. Młodzi ludzie doskonale sobie z tego zdają sprawę. W sondażu Polish Open University aż 90 proc. studentów przyznaje, że absolwenci krajowych uczelni nie są wystarczająco przygotowani do pracy i mają problem z zastosowaniem wiedzy teoretycznej w praktyce - a jest to jedna z najważniejszych kwalifikacji deficytowych wymienianych przez pracodawców. Obecnym absolwentom brak też umiejętności analitycznych, wyszukiwania i selekcji informacji, zdolności do pracy zespołowej i współdziałania. Co więcej, młodzi ludzie mają problem z porozumiewaniem się, rozwiązywaniem konfliktów, radzeniem sobie w trudnych sytuacjach społecznych. Może więc to jest przyczyną tak wysokiego bezrobocia wśród młodych, a nie niechęć pracodawcy do zatrudniania absolwentów?


*Ranking szkół nauki jazdy 2013
*Restauracja Rączka gotuje otwarta ZOBACZ ZDJĘCIA
*Granica polsko-niemiecka 1922 na Górnym Śląsku [SENSACYJNE ZDJĘCIA]
*Podziemny dworzec autobusowy w Katowicach działa! [ZDJĘCIA]

Codziennie rano najświeższe informacje z woj. śląskiego prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!