Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

O śląskim musimy mówić jednym głosem: kto powie premierowi, czego potrzeba?

Michał Wroński
W najbliższych miesiącach ruszę w Polskę - ogłosił premier Donald Tusk po powrocie z unijnego szczytu w Brukseli, skąd przywiózł ok. 440 miliardów złotych. Z pieniędzy tych będziemy korzystać do roku 2020.

W swym wystąpieniu premier stwierdził, iż rząd ma plan na ich zagospodarowanie, ale chce go "najlepiej dopasować do lokalnych potrzeb". Jeśli potraktować te słowa poważnie, a nie jako próbę "przykrycia" aktualnych problemów kraju, to trzeba się zastanowić nad tym, kto miałby w imieniu mieszkańców naszego regionu przedstawić owe "lokalne potrzeby" tak, aby zamiast wspólnego głosu Donald Tusk nie usłyszał chaotycznego przekrzykiwania się. No i oczywiście zawczasu ustalić, które z tych potrzeb są najważniejsze, a które mogą jeszcze poczekać. I tu mogą pojawić się kłopoty. Bo choć "zawodników" w naszej drużynie jest wielu, to rzadko kiedy grają wspólnie.

Stracone Euro i miliony

Kiedy trzeba było walczyć o lokalizację spotkań Euro 2012, kandydaturę Stadionu Śląskiego wystawił Chorzów. Pozostałe miasta aglomeracji ograniczyły się do "moralnego wsparcia", choć wystarczyło spojrzeć na mapę, by dojść do wniosku, że w tutejszych realiach gospodarzem takiej imprezy nie mogłoby być tylko to jedno miasto. Wbrew oczywistym faktom Chorzów został sam na placu boju, więc wynik jego konfrontacji z Wrocławiem, Poznaniem, Gdańskiem, czy Warszawą był przesądzony. Towarzyszący przymiarkom do Euro 2012 w Chorzowie projekt przebudowy sieci tramwajowej w miastach Śląska i Zagłębia omal również nie został położony przez brak współpracy między prezydentami (Gliwice, które pierwotnie miały do niego przystąpić zmieniły front i zlikwidowały u siebie linie tramwajowe). Chyba tylko strach przed utratą unijnej dotacji i wielką kompromitacją sprawił, że inwestycja ostatecznie doczekała się realizacji. Tyle szczęścia nie miał projekt budowy spalarni dla aglomeracji, z którego najpierw dyplomatycznie wycofały się Katowice, a pozostałe miasta GZM równie taktownie zostawiły ów śmierdzący problem władzom Rudy Śląskiej, dla których okazał się on być politycznym gwoździem do trumny (ceną, jaką zapłaciliśmy za brak działania było utracone 600 mln zł unijnego dofinanso-wania). Kłótnie zagłębiowskich miast o to, którędy poprowadzić wschodni odcinek DTŚ-ki i niekończąca się awantura o przebieg linii kolejowej do Pyrzowic to następne przykłady tego, jak trudno dogadać się w ważnych sprawach na swoim własnym podwórku.

Albo się dogadamy, albo...

- Na wspólny głos w dalszym ciągu nie ma szans, bo trudno, by w tak dużym regionie wszyscy chcieli tego samego - uważa Tomasz Pietrzykowski, były wojewoda śląski.

Na pocieszenie dodaje jednak, że kłopoty z osiągnięciem kompromisu między konkurującymi ze sobą miastami nie są niczym wyjątkowym.

- W innych regionach jest podobnie - mówi Pietrzykowski.

Zdaniem Jana Olbrychta, byłego marszałka województwa śląskiego oraz byłego wiceprzewodniczącego unijnej komisji rozwoju regionalnego, na podjęcie ostatecznych decyzji w sprawie tego, co chcemy zrealizować dzięki dotacjom z Brukseli mamy mniej więcej rok czasu. Po jego upływie trzeba będzie zacząć składać pierwsze projekty w ramach nowego unijnego budżetu.
- Dlatego te ustalenia wymagają tego, aby traktować się po partnersku. W tych negocjacjach nie może być przegranych. Unijne dotacje są bowiem narzędziem realizowania polityki. Czyli albo robimy coś razem, albo nie dostaniemy tych pieniędzy - podkreśla Olbrycht.

Eksperyment się udał

Potencjalny kłopot wynikający z braku współpracy dostrzega Adam Zdziebło, wiceminister rozwoju regionalnego. Mimo wszystko jest jednak optymistą. Zwraca uwagę, że w ramach Regionalnego Programu Operacyjnego dla woj. śląskiego decyzję o podziale części unijnych pieniędzy przekazano na szczebel subregionów. Właśnie po to, by ograniczyć niepotrzebną rywalizację i pretensje o dyskryminowanie jakichś ośrodków.

- Śląskie, jako pierwszy region w kraju, zdecydowało się na takie działania - podkreśla Zdziebło.

Z wyników tego swoistego eksperymentu zadowolony jest Mariusz Kleszczewski, odpowiedzialny w zarządzie województwa śląskiego za dystrybucję unijnych funduszy. Zapowiada, że w kolejnym rozdaniu pieniędzy na subregiony będzie jeszcze więcej. O ile dziś w ramach Regionalnego Programu Operacyjnego marszałek przekazuje do podziału lokalnym samorządowcom 15 procent z tej puli, to niebawem ten odsetek wzrośnie do 23 procent. Ekstra zastrzyk gotówki dostaną też do podziału miasta aglomeracji śląsko-zagłębiowskiej. Te same, które tyle razy nie potrafiły się dogadać w ramach GZM (różnicą będzie to, że w tym przypadku będzie wyraźnie określony lider projektu - Katowice).

- Łatwo nie będzie. Skoro jednak państwa dogadały się, co do kształtu unijnego budżetu, to i miasta wypracują kompromis, jak te pieniądze wykorzystać - mówi Kleszczewski.

To musimy zrobić, póki są pieniądze

Budżet Unii Europejskiej na lata 2015-2020 to kolejny i zarazem ostatni tak duży zastrzyk pieniędzy dla Polski. Jeśli mamy zatem pchnąć nasz region cywilizacyjnie do przodu, to trzeba to zrobić teraz, gdyż później może nas po prostu nie będzie stać na taki skok. A co jest do zrobienia? Oto nasze typy.

Połączenie kolejowe aglomeracji z lotniskiem w Pyrzowicach. Bez niego port zacznie tracić na atrakcyjności, zaś obniżenie rangi lotniska uderzy w gospodarkę oraz prestiż całego regionu. Do realizacji tej inwestycji niezbędne jest jednak porozumienie PKP PLK oraz gmin, przez które miałaby przebiegać ta linia. A z tym nadal jest duży problem. W efekcie kolejarze wciąż jeszcze nie mają nawet dokumentacji niezbędnej do rozpoczęcia budowy.

Odcinek autostrady A1 od Pyrzowic do granicy z woj. łódzkim. Po długich analizach drogowcy ostatecznie zdecydowali, że przeprowadzą tę inwestycję własnym sumptem, bez wchodzenia w porozumienie z prywatnym partnerem. Bez zaangażowania unijnych dotacji (tak jak to było przy budowie wielu odcinków od Pyrzowic do granicy Czech) wykonanie tego zadania jest jednak nierealne.

Objęcie Śląską Kartą Usług Publicznych (pierwszy etap tego projektu dofinansowany został z unijnych funduszy) także Kolei Śląskich. Bez tego pasażerowie będą musieli kupować osobne bilety na przejazdy pociągami i osobne na komunikację autobusowo-tramwajową.Unijne dotacje to także szansa na dokupienie większej ilości nowych pociągów i tramwajów, a Wspólnota premiuje tzw. transport niskoemisyjny. MIW

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: O śląskim musimy mówić jednym głosem: kto powie premierowi, czego potrzeba? - Dziennik Zachodni