Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Karwat o Piątej stronie świata: Czterech muszkieterów teatralnych

Krzysztof Karwat
Od dawna nosiłem się z tym zamiarem, ale nie znajdowałem pretekstu. Nareszcie mam. Stała się nim prapremiera "Piątej strony świata", zaadaptowanej na potrzeby Teatru Śląskiego prozy Kazimierza Kutza. Byłoby mi trudniej, gdyby ten spektakl się nie udał. Jest inaczej. Powstało jedno z najlepszych w naszym regionie przedstawień ostatnich sezonów.

Na tę aktorską grupę pokoleniową - bo oni są prawie równolatkami - zwróciłem uwagę, kiedy tylko pojawiła się na scenach Katowic, Chorzowa, Zabrza, Bielska-Białej i Sosnowca. Od razu się wyróżniała - choć wtedy jeszcze nie do końca było wiadomo - czym. Od tego czasu minęło już z górą 20 lat.

"Chopcy" tu się urodzili i wychowali, a z czasem "sprawy śląskie" stały się dla nich na tyle ważne, że gdy tylko pojawiała się okazja, z powodzeniem zaczęli je przenosić do teatrów, także telewizji i kina, gdzie nieraz ich drogi się krzyżują. Właśnie jak w "Piątej stronie świata", a tu dwójka z nich znowu się spotkała.

Łączy ich nie tylko metryka urodzenia i kumpelskie związki. Cała czwórka to absolwenci wrocławskiej szkoły teatralnej. Ba, niektórzy chodzili do tej samej "klasy", a jednym z ich nauczycieli był Dariusz Miłkowski, już wtedy dyrektor Teatru Rozrywki (zresztą trójkę z nich od razu ściągnął do siebie; czwartego się nie dało, bo nie widział życia poza rodzinnym Zabrzem, i tak mu zresztą zostało). Dziś już wiemy, że nie zamknęli się tylko w obrębie sceny dramatycznej (czy muzycznej) i teatralnej sztuki aktorskiej. Dwójka z nich również reżyseruje i dyrektoruje, wszyscy zaś nadal z młodzieńczą energią "tańczą, śpiewają i recytują" nie tylko na estradach czy w serialach telewizyjnych. Niektórzy jeszcze piszą, tłumaczą, adaptują. Wydają książki i płyty. Szukają niekonwencjonalnych, czasem postindustrialnych i pozornie zdesakralizowanych przestrzeni, nawet chwytając kontakt z artystycznym "offem" i eksperymentem.

Zacznijmy od Roberta Talar-czyka, który zaadaptował powieść Kutza i tak zręcznie przeniósł ją na scenę. Od paru lat pewną ręką prowadzi teatr w Bielsku-Białej, choć bynajmniej życia nie spędza na administrowaniu. Ba, ma takie chwile, że wszędzie go pełno, co nie przestaje mnie zdumiewać, a niekiedy niepokoić. Kiedyś nawet zapytałem zaprzyjaźnioną z nim aktorkę (nazwisko do wiadomości Redakcji), czy czasem Talarczyk nie robi "zbyt dużo", bo może się w końcu wystrzelać i rozmienić na drobne. "Robert? On tak po prostu ma" - usłyszałem. "Jedziesz z nim autem i chciałbyś odsapnąć, a on od razu opowiada ci o nowych pomysłach".

"Tak ma" również Zbigniew Stryj, który ostatnio - wraz z Arkiem Golą z "Dziennika Zachodniego" - wydał udany album fotograficzno-poetycki o Zabrzu. Stryj też nie lubi zakleszczać się wyłącznie w teatrze i sztuce zinstytucjonalizowanej. W mojej pamięci pozostaje jednak przede wszystkim jako aktor, który - może jako jedyny w tej grupie - od razu był "gotowy", z najszerszym emploi. Trochę więc żałuję, że jakoś teraz nie chce wykorzystać swej wyjątkowej pozycji w Zabrzu, bo ja na jego miejscu wreszcie bym się "porządnie obsadził", w "porządnej" sztuce. Niechby też nie zapominał, że to on był autorem m.in. "Ojcowizny", śląskiego spektaklu zagranego bez słów. Solidnego, choć niestety dziwnie niedocenionego.

A Artur Święs, ten, który zagrał w "Piątej stronie..." jedną z głównych ról? Od wielu lat powierza mu się najważniejsze i najtrudniejsze zadania aktorskie, bo też jego warunki psychofizyczne pozwalają angażować go w skrajnie zróżnicowanym repertuarze, tak w tonacji serio, jak i buffo, najlepiej zaś - gdzieś na pograniczu groteski i upoetycznionego realizmu. Od czasu, gdy zrobił kilka świetnych ról "w różnych Gombrowiczach" (i pokrewnych gatunkach), nie ma wątpliwości, że należy do najlepszych. Ba, potrafi też naprawdę dobrze śpiewać, więc i w spektaklach muzycznych dobrze się czuje.

Tylko z Krzysztofem Respon-dkiem mam pewien problem. Bo, niestety, już dość dawno porzucił "normalne teatry", choć czasem się w nich pojawia - jednak już wyłącznie w koncertach i rozmaitych galach. Cóż, tak kiedyś wybrał, i zapewne wcale żałować nie musi, bo uzyskał sympatię i masową popularność. Nie tylko na estradach czy w kabaretowym "Raku". A jednak trochę żal…

Poza wszystkim - cała ta czwórka to sympatyczni i skro-mni faceci. To się nawet w teatrze liczy.



*Slash w Katowicach! Spodek oszalał [SENSACYJNE ZDJĘCIA i WIDEO]
*Hajmat, hanysy, gorole, powstania śląskie, godka! [Śląski Słownik Pojęć Kontrowersyjnych]
*Ranking szkół nauki jazdy 2013
*Poznaj tajemnicę abdykacji papieża Benedykta XVI

Codziennie rano najświeższe informacje z woj. śląskiego prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Karwat o Piątej stronie świata: Czterech muszkieterów teatralnych - Dziennik Zachodni