Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kostempski: Chcę, aby Świętochłowice wróciły do ekstraklasy śląskich miast

Dawid Kostempski
Jak zdobywać unijne pieniądze? Na warszawskie salony trzeba mieć bardzo mocne zelówki i kilka asów w rękawie. I nie myśleć w kontrze do sąsiadów, lecz tak, by widzieć możliwości wspólnej pracy... Rozmowa z Dawidem Kostempskim, prezydentem Świętochłowic i przewodniczącym Górnośląskiego Związku Metropolitalnego

Nie czuje się pan jak człowiek, w którym musiały "zamieszkać" dwie różne osoby?
Dlaczego miałbym się tak czuć?

Bo jest pan jednocześnie prezydentem Świętochłowic i szefem GZM. Interesy związane z tymi stanowiskami nie zawsze idą w parze. A przecież... koszula zawsze bliższa ciału. Która koszula w pana przypadku?
Mam w sumie trochę więcej koszul niż dwie… Ale wiem, nie jest to pytanie o moją garderobę. W przypadku pełnionych funkcji - prezydenta Świętochłowic i przewodniczącego Górnośląskiego Związku Metropolitalnego, zupełnie nie przystaje do mnie powiedzenie "Bliższa koszula ciału". Pragnę podkreślić, że gdy zostałem wybrany przewodniczącym GZM, obiecałem sobie, że w pierwszej kolejności całkowicie odrzucam staropolskie powiedzenie "Moja chata z kraja"... Moim zadaniem jest z jednej strony naprawienie tego, co w Świętochłowicach trzeba zmienić, bo już wystarczająco dużo czasu "przespano", ale też scalanie metropolii, w tym przekonanie mieszkańców miast aglomeracji, że wspólnie można lepiej, taniej, oszczędniej i więcej. I proszę mi wierzyć, nie muszę "zmieniać koszul" czy gabinetów, żeby tak myśleć i pracować.

Bo jest pan człowiekiem młodym, patrzącym na świat, na region z innej perspektywy niż prezydenci np. sprzed 15 lat? A może jest pan... wyjątkowy?
Nie, nie jestem wyjątkowy ani tak bardzo znów odosobniony w swoich poglądach. Na szczęście jestem i w jednej, i w drugiej roli samorządowcem. I w obydwu rolach czuję się dobrze, a nawet powiedziałbym bez fałszywej skromności, że bardzo dobrze. Mam po prostu poczucie, że robię to, co lubię. Niezależnie jednak od wszystkiego, jestem przede wszystkim prezydentem mojego miasta i przewodniczącym metropolii, także dlatego, że Świętochłowice są jednym z miast GZM-u. Gdyby nie były, nie miałbym do tego mandatu. Ale to prawda, zawsze ta podwójna rola pozostaje. Przyznam też, że rzeczywiście musi być świadomość konieczności myślenia o dobru wspólnym, które przecież także dotyczy Świętochłowic. Po prostu, podejmując ważne decyzje, trzeba w danym momencie patrzeć o wiele szerzej niż do granic własnego płotu. Czuję się odpowiedzialny i za miasto, i za metropolię. To nie jest decydujące, ale Świętochłowice leżą w centralnym punkcie aglomeracji śląskiej. "Moja chata" nie jest więc żadną miarą "z kraja" - ani geograficznie, ani tym bardziej mentalnie. I przyznam, że w wielu działaniach wynikających z funkcji prezydenta staram się patrzeć na problem wielopłaszczyznowo.

Czyli jak?
W sprawach dotyczących wyłącznie Świętochłowic staram się wykraczać poza granice administracyjne jednego miasta i nie myśleć w kategoriach "my - oni", nie myśleć "w kontrze do sąsiadów", lecz tak, aby dostrzegać możliwości wspólnych działań.
Z czego to wynika?
Przecież to jest tak oczywiste, kiedy spojrzy się na mapę Śląska… Struktura urbanistyczna, administracyjna i społeczna jest na tyle specyficzna, że jesteśmy na siebie skazani, i to niezależnie od tego czy ktoś nam wyda nakaz. Przenikanie się granic, połączenia komunikacyjne, wreszcie nasze wielowiekowe związki powodują, że metropolia jest, czy ktoś tego chce czy nie… Jesteśmy skazani na kooperację i tylko od nas zależy, czy będzie ona służyć dobrze mieszkańcom wszystkich miast.

Świętochłowice nabrały znaczenia może też dlatego, że podjął się pan w imieniu swojego miasta roli lidera w przeprowadzeniu dwóch ważnych przedsięwzięć - grupowego zakupu energii i wspólnego utrzymania DTŚ-ki?
Owszem, nabrały znaczenia, ale nie tylko, i nie przede wszystkim z tego powodu. Ja nie warunkuję znaczenia i miejsca miasta w metropolii ilością mieszkańców czy jego wielkością. Uważam, że niezależnie od tego, czy jest to miasto 50-, czy 300-tysięczne, zasługuje na takie same prawa.

Zawsze? Budżet Świętochłowic jest przecież znacznie mniejszy niż np. Katowic czy Gliwic…
Ze względu na ilość mieszkańców, tak. Ale warto podkreślić, że na 2013 rok zaplanowaliśmy blisko 210 mln zł dochodów, z czego 56 mln zł to budżet na inwestycje. To jest największy od niepamiętnych czasów budżet inwestycyjny i wiąże się to w dużej mierze ze znaczną skutecznością pozyskiwania środków z UE.

Świętochłowice to było kiedyś miasto przemysłu. Nostalgia za minionym to niekoniecznie dobra odskocznia. Jest inna?
Do przemysłu już nie wrócimy, ale myślę, że Świętochłowice - ze względu na swoje położenie są świetnym miejscem, żeby tutaj pracować, mieszkać, żyć. Zresztą o tym mówi nawet hasło promocyjne: "Świętochłowice bliżej niż myślisz". Zdecydowanie jest jeszcze wiele do zrobienia, ale też sporo projektów zostało sfinalizowanych i co najważniejsze będzie jeszcze więcej. Trzeba poprawić infrastrukturę, przestrzeń publiczną, wybudować nowe mieszkania komunalne, wyremontować te, które znajdują się w naszych zasobach. Świętochłowice mogą spokojnie posłużyć jako miejsce, gdzie się dobrze mieszka, w pobliżu tak pięknego obiektu rekreacyjno-sportowego, jakim jest "Skałka".

Ale pracować gdzieś trzeba… Jak pan zamierza naprawiać świętochłowicki rynek pracy?
Wskaźnik bezrobocia w mieście to nie jest jeszcze dziś powód do chwały. Ale powiem tak: chcę uzdrowienia tej sytuacji poprzez pewną transformację w myśleniu, poprzez przyciąganie nowych inwestorów. Wiem, że taki proces powinien zacząć się mniej więcej 10 lat temu. Dzisiaj nie ma co wskazywać winnych, trzeba działać. I dlatego pierwszą decyzją, jaką podjąłem po wyborze na prezydenta miasta, było stworzenie Centrum Integracji Społecznej w Lipinach. To pierwsza, po Powiatowym Urzędzie Pracy, instytucja zajmująca się aktywizacją zawodową osób, które pozostają bez pracy czy poszukują jej. Czasami są to osoby długotrwale bezrobotne, nieraz przez 8, 10 lat… CIS mieści się w pięknym budynku, który przed wojną był siedzibą władz gminy. Z Regionalnego Programu Operacyjnego na lata 2007-2013 dostaliśmy ponad 6 mln zł na remont i zaadaptowanie tego obiektu, w którym mieści się także poradnia psychologiczno-pedagogiczna. Warto wspomnieć, iż od momentu powstania w 2011 roku, Centrum pozyskało prawie 4 mln zł na walkę z bezrobociem.
Świętochłowice są przykładem gminy, która bardzo dobrze wykorzystuje unijne pieniądze. Tak to się jakoś "rozmnożyło", odkąd jest pan prezydentem…
No tak, wiele razy już słyszałem ten podtekst…

A bez podtekstów?
To korzystając z okazji, chciałbym powiedzieć, że czasami dochodzą do mnie głosy, że pozyskanie pieniędzy unijnych na takim poziomie jak w Świętochłowicach, wszystkie te udane projekty, to jest zasługa mojego członkostwa w Platformie Obywatelskiej. A ja oświadczam, że często było mi trudniej z tym, że znam wiele osób z PO. Wyjaśniam też uprzejmie wszystkim wątpiącym, że aby zdobyć unijne fundusze, trzeba napisać projekt, i to dobry projekt. I w większości przypadków zedrzeć zelówki w Warszawie, żeby go wypromować. Podam przykład. Kiedy składałem projekt na Muzeum Powstań Śląskich, w Ministerstwie Kultury i Dziedzictwa Narodowego byłem wiele razy, rozmawiałem z urzędnikami różnych szczebli. Tak zresztą jest zawsze - jeździmy i dogadujemy, co jeszcze można zrobić, gdzie aplikować, co należy poprawić. Nie zostawiamy projektów samopas. Jak nas wyrzucą drzwiami, to wchodzimy oknami…

To jest klucz do pieniędzy z UE?
Nie, to jest tylko konieczny "pilot do sterowania" tym, co już zostało zbudowane. Kluczem do sukcesu w pozyskiwaniu unijnych pieniędzy jest przede wszystkim fakt, że powstała sprawna, skutecznie funkcjonująca komórka związana z funduszami europejskimi. Rozpoczynając moją kadencję uczuliłem wszystkie wydziały na to, aby drenowały wszelkie możliwe obszary finansowe - zarówno związane z Regionalnym Programem Operacyjnym, gdzie instytucją zarządzającą jest Urząd Marszałkowski, ale także wszystkie programy, konkursy, które są organizowane przez WFOŚ, NFOŚ, ministerstwa… Czasem urzędnicy żartują, że nie ma programu czy konkursu, w którym Świętochłowice by nie wystartowały. Po prostu skala składanych przez nas wniosków jest tak duża, że nawet jeśli dostajemy z tego jedną czwartą, to i tak wskaźnik jest stosunkowo wysoki.

Jest pan pewnie dumny...
Jestem dumny z tego, że tak duże projekty w tym roku wypaliły, bo one już za kilka miesięcy będą się urzeczywistniać, wkrótce rozkwitnie np. staw "Kalina"…

No właśnie, jak tam "Kalina"?
Jesteśmy w trakcie ogłaszania przetargu. To przetarg na ponad 52 mln zł, więc oczekujemy "bitwy" wykonawców. Projekt wymaga ogromnego doświadczenia w pracach związanych z rewitalizacją terenów poprzemysłowych. To gigantyczne przedsięwzięcie związane nie tylko z osuszeniem stawu, wybraniem fenoli, budową tymczasowej kwatery do odwadniania osadów, ale także z rewitalizacją terenu. Ale powstanie tu wkrótce piękny, funkcjonalny obiekt, który posłuży nie tylko świętochłowiczanom, ale wszystkim mieszkańcom regionu.

No to podliczmy… Ile można zdobyć unijnych pieniędzy, nawet… zdzierając zelówki?
Prawie 58 mln zł.

W czasie?
Kilkunastu miesięcy.

A nie można było spokojnie usiąść i powiedzieć: "Poczekamy na nową perspektywę"?
Ale my nie czekaliśmy, mamy już gotowe pomysły i projekty. Bo na co mamy czekać, skoro naszym celem jest np. rewitalizacja dzielnic Lipiny i starego Chropaczowa? Projekt jest kosztowny, rzędu dobrych kilkunastu, a może i kilkudziesięciu mln zł, bo wiąże się z rewitalizacją zarówno sfery społecznej, jak i materialnej. Mamy projekt rewitalizacji wież wyciągowych po byłej kopalni Polska, które mogłyby posłużyć jako kolejny punkt na Szlaku Zabytków Techniki. Widzę pilną potrzebę odbudowania świętochłowickiej drogi północ-południe, która powinna stać się ważną arterią komunikacyjną, a także magnesem dla inwestorów. No i konieczne jest znalezienie, a właściwie odbudowanie znaczników Świętochłowic - nazw, miejsc, faktów, które z miastem się kojarzą. Jakich? Takich jak np. "Skałka" czy tworzone Muzeum Powstań Śląskich, które jest moim marzeniem wybiegającym poza granice Świętochłowic, a jednocześnie Świętochłowice w szeroki świat wprowadzającym. To marzenie właśnie się krystalizuje.

Historia historią, ale gospodarka wciąż "skrzeczy…"
"Skrzeczała", nie "skrzeczy" - a to różnica. Bo tak można mówić, gdy nic się nie robi, aby zadbać o zaplecze gospodarcze. My nie zasypiamy gruszek w popiele.

Przykłady?
Bardzo proszę... Stworzenie na terenie miasta podstrefy Katowickiej Specjalnej Strefy Ekonomicznej. To było w moim programie wyborczym i dotrzymałem słowa. Wystąpiliśmy o włączenie 35 hektarów w granice podstrefy tyskiej. Wniosek został pozytywnie zaakceptowany przez KSSE, jest w ministerstwie gospodarki i przeszedł uzgodnienia międzyresortowe. Biorąc pod uwagę zapewnienia, zostanie pozytywnie zaopiniowany. Tak więc przy DTŚ, na Zgodzie i w Chropaczowie będą tereny uzbrojone, dobrze skomunikowane i atrakcyjne dla inwestorów.

Zmienia pan miasto. Na nowoczesne. Proszę o pięć wyznaczników i także pana marzeń co do przyszłości Świętochłowic.
Chcę, aby w najbliższym czasie Świętochłowice wróciły do ekstraklasy śląskich miast, bo teraz grają w I lidze. Chcę, aby to były Świętochłowice, które się liczą w regionie i w kraju. Chciałbym powstrzymać tendencje związane z migracją tak, aby młodzi mieszkańcy widzieli szansę pozostania w Świętochłowicach, znalezienia tu miejsca zamieszkania, pracy, a także dobrej przestrzeni publicznej. Chcę zredukować bezrobocie. Chciałbym wreszcie, aby Świętochłowice były nadal miastem budującym Metropolię Silesia.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Polacy chętniej sięgają po krajowe produkty?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera