Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Karwat: Kto wie, gdzie leży Wierchny Ślunsk?

Krzysztof Karwat
Krzysztof Karwat
Krzysztof Karwat ARC
Tutaj? Nie. Nigdzie! Albo tam, gdzie Atlantyda, czyli w ro-zwichrzonej wyobraźni tych, którzy serfując w otchłaniach historii, odnajdują nieistniejące lądy, a potem każą nam wierzyć, że one są częścią dzisiejszej rzeczywistości.

W piśmiennictwie śląskim ni-gdzie pojęcia Wiěrchny Ślůnsk nie spotkamy. A tradycja jest długa. Można uznać, że nie krótsza od polskiej, wszak pierwsze zdanie w języku staropolskim zapisano na Śląsku, a wypowiedział je mąż do żony: "Day, ut ia pobrusa, a ti poziwai" ("Daj, niech ja pomielę, a ty odpoczywaj"; spróbujmy po śląsku: "Dej, dyć jo pobrusza, a ty odpoczywej"). Z tzw. księgi henrykowskiej - napisanej przez niemieckiego mnicha po łacinie - wynika, że owym mówiącym był rycerz rodem z Czech. Nie dziwi więc, że niektórzy językoznawcy czescy uznają to zdanie za część swojej tradycji narodowo-kulturowej. Spory są niepotrzebne. W XIII wieku, choć napór niemczyzny był już silny, języki polski i czeski były jeszcze bliżej spokrewnione niż obecnie, a mowa Słowian zamieszkujących Śląsk nie mogła się od nich zbytnio różnić.

CZYTAJ TAKŻE:
Plura polemizuje z Karwatem: Śląszczyzna żyje i się rozwija

Polemika Rafała Adamusa CZYTAJ TUTAJ

Stratyfikacje - coraz głębsze, bo także religijne - przyszły później. 500 lat temu zakorzeniał się podział na Śląsk Dolny i Górny (dość szybko zaniknęło pojęcie Śląska Średniego). Nigdy jednak - powtarzam - nie używano nazwy Wiěrchny Ślůnsk (w jakiejkolwiek transkrypcji). Co ważniejsze, ona nie funkcjonowała i nie funkcjonuje w mowie Górnoślązaków, choć w ostatnich latach z lubością używa się jej na niektórych portalach internetowych, a nawet w druku. Tak czynią ci, którzy domagają się dla etnolektu śląskiego statusu języka regionalnego, a nawet uznania, że jest on językiem zupełnie odrębnym, "innym od innych".
Na szczęście, nie wszyscy ob-rońcy prastarej mowy Górnoślą-zaków posuwają się tak daleko, poza skraj rozsądku, historycznej prawdy i - niestety - granice śmieszności. Czeski Śląsk to bowiem w tych pokracznych zapisach - uwaga! - Pepicki Ślůnsk. Dam sobie rękę i język obciąć, jeś-li kiedykolwiek jakikolwiek Ślązak - udający się na przykład do Opawy - powiedział do drugiego Ślązaka: "Wiysz, dzisioj jada do Pepickigo Ślůnska". No, chyba że w kabarecie...

Intencje rozumiem. Chodzi o to, by nie bacząc na rzeczywistość językową (i tę "wczorajszą", i tę "dzisiejszą"), "tłumaczyć" także to, co nigdy translacji się nie domagało i tą drogą dowieść, jak bardzo mowa Górnoślązaków różni się od "całej reszty świata". Skoro więc "na górze" to - po śląsku - "na wiěrchu", więc wyszedł: Wiěrchny Ślůnsk. Z takim myśleniem to "ino sznura, a na góra" (znaczy się: "na strych"). A przecież sprawa jest prosta. Pojęcie Górny Śląsk to tłumaczenie (a właściwie kalka) niemieckiego Oberschlesien.

Warto zwrócić uwagę, że w polskim brzmieniu zachowuje ono specjalny, choć z pozoru niedostrzegalny, regionalny "koloryt". Otóż przymiotnikowy "Górny" stawia się przed rzeczownikowym "Śląskiem". Odwrotnie niż w przypadku większości, by nie powiedzieć: wszystkich nazw własnych z obszaru geografii czy topografii "czysto polskiej".

Owa norma językowa była "łamana" w wielu przypadkach. Ma-my więc (lub mieliśmy) na Górnym Śląsku: Wielkie Hajduki, Królewską Hutę, Polską Cerekiew (dawniej: Polnisch Neukirch), Niemieckie Piekary itp.

Bywają też rzadkie odstępstwa, np. Łaziska Górne (niem.: Ober Lazisk). Decydowała o tym praktyka językowa, choć z początku autorzy polskojęzyczni mieli niejaki kłopot nie tylko z transkrypcją. 150-180 lat temu najczęściej używali zapisów: Gorne Slezko czy Górny Szlązk. Józef Lompa na przykład pisywał: "Szląsko", ale od razu dodawał, że "właściwiej" byłoby: "Szląsk" (słyszymy tu wolę odrzucenia echa czeszczyzny, dłużej od polszczyzny zachowującej status języka urzędowego).

Ortodoksi, którzy mienią się jedynymi obrońcami mowy Górno-ślązaków, wyrządzają jej niedźwiedzią przysługę. Dają paliwo tym, którzy tym językiem gardzą. Albo tym, którzy twierdzą, że manewry polityczne wokół etnolek-tu służą stworzeniu "esperanto śląskiego". Czyli języka sztucznego, w którym nikt nie mówił, nie mówi i mówić nie będzie. Oto klasyczny przypadek wylewania dziecka z kąpielą.

A lektura niektórych tekstów kleconych po śląsku naprawdę woła o pomstę do nieba. Niedawno przeczytałem, że Batman to "chop-locopiěrz". A jak będzie Baba Jaga? Proponuję: Baba Hedwiga.



*Slash w Katowicach! Spodek oszalał [SENSACYJNE ZDJĘCIA i WIDEO]
*Hajmat, hanysy, gorole, powstania śląskie, godka! [Śląski Słownik Pojęć Kontrowersyjnych]
*Ranking szkół nauki jazdy 2013
*Poznaj tajemnicę abdykacji papieża Benedykta XVI

Codziennie rano najświeższe informacje z woj. śląskiego prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!