Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Przejechał po nich ekspres

Leszek Jaźwiecki
Bielszczanki nie były w stanie zatrzymać ataków rywalek i szanse na awans do następnej rundy zmalały niemal do zera
Bielszczanki nie były w stanie zatrzymać ataków rywalek i szanse na awans do następnej rundy zmalały niemal do zera fot. Arkadiusz Ławrywianiec
Cztery lata temu siatkarki BKS jedyny raz, jak do tej pory, pokonały słynną i utytułowaną Urałoczkę Jekaterinburg. Drugą okazję na zwycięstwo miały we wtorek, jednak ją zmarnowały. W pierwszym meczu o wejście do ćwierćfinału Pucharu CEV bielszczanki uległy we własnej hali Rosjankom 0:3 i w rewanżu będzie im trudno odrobić stratę.

Od początku tego sezonu zespół ze stolicy Podbeskidzia prezentował wyborną formę. Jest niepokonany w PlusLidze Kobiet, odniósł cztery zwycięstwa w europejskich pucharach. Mecz z Urałoczką miał dać odpowiedź, na co naprawdę stać będzie w tym sezonie zespół BKS. Wielu fachowców właśnie bielszczanki wskazywało jako triumfatorki tych rozgrywek.

- Jeśli pokonają Urałoczkę, droga na europejskie salony stoi przed nimi otwarta - mówili.
Pokonanie wciąż jednego z najlepszych zespołów świata nie jest jednak tak łatwą sprawą. Przekonały się o tym siatkarki BKS. Zwłaszcza w pierwszym secie, kiedy nie potrafiły przebić się przez szczelny blok rosyjskiej drużyny. Na domiar złego fatalnie przyjmowały wcale nie trudną, ale techniczną zagrywkę rywalek. Nic dziwnego, że zespół Urałoczki odjechał niczym superekspres z małej stacyjki. Przewaga rywalek BKS była miażdżąca.

- Oczekiwania były ogromne i może to związało moim zawodniczkom ręce - zastanawiał się po meczu trener BKS Igor Prielozny.

Znany z ogromnego temperamentu trener Urałoczki Nikołaj Karpol widząc grę swojego zespołu tym razem siedział spokojnie i zaledwie kilka razy ruszył ze swojego miejsca i wówczas słuchać było siłę głosu "Ryczącego Niedźwiedzia". Karpol komunikując się ze swoimi siatkarkami najczęściej posługiwał się językiem migowym, pokazując na palcach gdzie mają zagrać zawodniczki Urałoczki. W "swoim żywiole" był jedynie w trzecim secie, kiedy długo ważyły się jego losy.

Nawet liderka bielszczanek Anna Barańska miała w tym meczu problemy z przebiciem piłki na druga stronę i po raz pierwszy dała się we znaki rywalkom przy stanie 3:12 zdobywając punkt z zagrywki. Trzecia drużyna ligi rosyjskiej utrzymała do końca pierwszego seta wysokie prowadzenie i spokojnie mogła już myśleć o kolejnej partii.

Drugi set był już lepszy w wykonaniu bielskiego zespołu. Bielszczanki schodziły na pierwszą przerwę techniczną prowadząc 8:7, ale chwilę potem było już 9:11, Najpierw ataku nie skończyła Barańska, a później w taśmę uderzyła Helena Horka. Mimo tych błędów bielszczanki nie traciły zbyt wiele i dopiero od połowy seta ponownie pozwoliły rywalkom szybko "odjechać".

Rosjanki prowadziły swoja grę i konsekwentne dążenie do wygrania tego spotkania w trzech setach.
- Jeśli można było tak wygrać, to dlaczego miałyśmy się męczyć dłużej - przyznała rozgrywająca Urałoczki Marina Szeszenina.

Rosjanki do Bielska przyjechały autobusem z Białorusi, gdzie wykorzystując przerwę w rozgrywkach ligi rosyjskiej rozegrały dwa sparingi.

- Te mecze dobrze nam zrobiły, ale potem spędziłyśmy dziesięć godzin w autobusie - przyznała Szeszenina.

Jedynie trzeci, jak się okazało ostatni, set wczorajszego meczu dostarczył kibicom więcej emocji. W końcówce bielszczanki doprowadziły do remisu, miały nawet okazję go wygrać.

- Była taka szansa i tak na dobra sprawę nie wiem czego zabrakło - kręciła głowa Barańska. - Chyba koncentracji i szczęścia...

BKS Aluprof 0 Urałoczka 3

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!