18+

Treść tylko dla pełnoletnich

Kolejna strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich. Jeśli chcesz do niej dotrzeć, wybierz niżej odpowiedni przycisk!

Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Podbeskidzie marginalizowane? Górale też by chcieli rządzić

Jacek Drost
arc
Jęk zawodu połączony z pomrukiem niezadowolenia przeszedł po Podbeskidziu po utrąceniu kandydatury Stanisława Kucharczyka na stanowisko wicewojewody śląskiego (fotel wice zwolnił się, ponieważ Stanisław Dąbrowa został członkiem zarządu województwa).

Z kandydaturą Kucharczyka na wicewojewodę w Beskidach wiązano duże nadzieje. Informacja, że młody, ale z dużym doświadczeniem polityczno-samorządowym, dobrze kojarzony obecny sekretarz gminy Łodygowice, a zarazem żywiecki radny powiatowy "brany jest pod uwagę" przez PSL lotem błyskawicy obiegła południową część województwa. Politycy, samorządowcy i zwykli mieszkańcy interesujący się tym, co w wojewódzkiej polityce "piszczy", nie ukrywali, że ewentualny wybór dawał nadzieję, iż wreszcie coś się zmieni w podejściu do tzw. subregionu południowego.

- Ale nic się nie zmienia. Podbeskidzie nadal jest marginalizowane - słychać komentarze po nominacji na wicewojewodę Andrzeja Pilota, dotychczasowego wicestarosty tarnogórskiego.

Z nieoficjalnych informacji wiadomo, że Kucharczyk był mocnym kandydatem na wice. Zdobył największą ilość głosów w wewnętrznym głosowaniu śląskiego PSL, dobre wrażenie zrobił na wicepremierze Januszu Piechocińskim, ale polityczna kalkulacja wzięła górę - Podbeskidzie znowu nie ma swojego przedstawiciela we władzach wojewódzkich wyższego szczebla.

Ostatnim był Marian Ormaniec, który w latach 2001-2002 pełnił funkcję wicewojewody, a później między 2006 a 2008 rokiem był wicemarszałkiem województwa.

- Nie chodzi o to, że ktoś z naszego terenu gdzieś tam nie awansował, ale o to, że jako Podbeskidzie tracimy realny wpływ na struktury wojewódzkie. Ktoś musi być w Katowicach i walczyć o nasze interesy, bo inaczej się nie liczymy. Cały czas jesteśmy odstawiani na boczny tor - likwidowane są instytucje o zasięgu wojewódzkim, przekłada się to na pieniądze dla Podbeskidzia - mówi anonimowo jeden z samorządowców. I dodaje, że samorządowcy w Beskidach mają świadomość owej postępującej marginalizacji, ale otwarcie nie chcą o tym mówić, bo wiedzą, że prędzej czy później przyjdzie im być petentami u wojewody, starającymi się na przykład o promesę powodziową, a wtedy jej przyznanie może stanąć pod znakiem zapytania.

Beskidzcy politycy i samorządowcy wiedzą także o tym (przynajmniej niektórzy), że po części sami są sobie winni. Podbeskidzie, w przeciwieństwie do ziemi częstochowskiej, nie mówi jednym głosem. Niby funkcjonują euroregiony, są jakieś stowarzyszenia, ale w praktyce każda gmina, każdy z trzech powiatów stara się układać stosunki z władzami wojewódzkimi na własną rękę, na swój sposób wyszarpać trochę grosza. Czasami się udaje, częściej nie. Naturalnym liderem Podbeskidzia powinno być Bielsko-Biała, ale nim nie jest.

Kucharczyk, który nie komentuje swojej porażki na fotel wicewojewody, zauważa jednak, że rozbicie wśród beskidzkich polityków i samorządowców jest duże. - To wielki mankament naszego regionu - mówi.

Janusz Okrzesik, wykładowca akademicki, były prezes TS Podbeskidzie, nie sądzi, żeby w najbliższym czasie coś się zmieniło.
- Polityka na szczeblu regionalnym jest bardzo upartyjniona, a w wiodących partiach politycznych politycy z Podbeskidzia nie odgrywają większej roli - podkreśla Okrzesik. I dodaje, że póki co nie widać na Podbeskidziu lidera, który potrafiłby skupić wokół siebie innych.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!