Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Świadkowie zeznawali w sprawie policjantki, oskarżonej o potrącenie dąbrowianki

Piotr Sobierajski
Krzysztof i Beata Stępień
Krzysztof i Beata Stępień PAS
We wtorek na wokandę sądową wróciła ponownie sprawa dąbrowskiej policjantki Anny K., która oskarżona jest o spowodowanie wypadku, którego ofiara została ciężko ranna, nieudzielenie pomocy oraz ucieczkę z miejsca zdarzenia. W Sądzie Rejonowym w Dąbrowie Górniczej składało zeznania pięciu świadków wydarzeń z 11 listopada 2009 roku.

To właśnie wtedy, według ustaleń Prokuratury Rejonowej w Mysłowicach, zajmującej się tą sprawą, aspirant Anna K. miała przejechać na czerwonym świetle, na pasach na ul. Tysiąclecia dąbrowiankę Beatę Stępień. Poszkodowana dąbrowianka miała złamane kości strzałkową i piszczelową w prawej nodze, pęknięty bark i rozbitą głowę.

Do dziś ma w nodze 15 śrub i kawałki blachy, tylko dzięki czemu może chodzić. Cały czas przechodzi rehabilitację. Czeka ją też operacja usunięcia śrub z ciała. Nie wróciła do pełnej sprawności, co w przypadku jej zawodu (jest nauczycielką wychowania fizycznego) jest sprawą fundamentalną.

- Pamiętam, że miałam zielone światło, a do przejścia nie zbliżał się żaden samochód. Kiedy miałam może dwa, trzy kroki do chodnika nagle doszło do uderzenia. Straciłam na chwilę świadomość, a kiedy się ocknęłam okazało się, że nie mogę się ruszyć, a jestem na środku jezdni. Jeden ze świadków powiedział mi dopiero, że zostałam potrącona przez srebrne audi - mówi Beata Stępień.

- Padał deszcz, było po godz. 19.30. Policjanci, którzy przyjechali na miejsce zdarzenia byli zdziwieni bardzo, że tak daleko odrzuciło mnie po zderzeniu od przejścia. To był koszmar, który trwa niestety nadal - dodaje.

Według ustaleń prokuratury za kierownicą audi, które jak się szybko okazało jest jej własnością, siedziała właśnie aspirant Anna K. Jak podkreślał wczoraj jeden ze świadków całego zdarzenia, Jakub Górski, auto zatrzymało się jeszcze ok. 50-100 metrów od miejsca zdarzenia, po czym szybko zniknęło wjeżdżając w ulicę Prusa. Samego zdarzenia już jednak dokładnie nie pamięta, co wskazuje na to, że ponad trzy lata od wypadku to jednak sporo czasu. I w tym czasie wiele szczegółów ucieka z pamięci.

- Wydaje mi się, że widziałem całe zdarzenie w bocznym lusterku. Nie widziałem momentu uderzenia auta w kobietę, ale pamiętam moment jak już przelatywała nad samochodem - mówił Jakub Górski, który siedział w swoim volkswagenie golfie tuż przed przejściem dla pieszych i czekał na zielone światło, chcąc skręcić w kierunku centrum miasta. - To było szare lub srebrne audi. Jechało za szybko. Wydaje mi się, że wyjechało z góry, od strony ul. Piłsudskiego - dodał.
Więcej szczegółów pamięta natomiast Krzysztof Kubica, który także starał się udzielić pomocy poszkodowanej dąbrowiance. - Pamiętam, że kierowca golfa mówił mi, że widział, jak samochód zebrał zakręt i uderzył w kobietę. Miało to być na środkowym pasie, więc audi musiało przez chwilę jechać pod prąd. Parasolka i telefon poszkodowanej leżały na pasach, przy krawężniku - mówił 24-letni dąbrowianin.

- Ja stałem przy klatce schodowej i widziałem tylko przez bramę, jak na masce samochodu jechało coś ciemnego. Wyglądało to na zderzak, czy jakiś inny przedmiot. Dopiero kiedy podszedłem bliżej okazało się, że to potrącona kobieta. Usłyszałem też rozmowę dwóch mężczyzn, którzy mówili, że też przechodzili przez przejście i jak byliby na tej samej wysokości, co pani Beata to też by ich zdmuchnęło. Wcześniej jednak ich nie widziałem, tuż po wypadku, więc musieli chyba wrócić w to miejsce - stwierdził dąbrowianin. Srebrne audi, już po wypadku, na alei Zagłębia Dąbrowskiego widział Hubert Mikucki.

Pamięta, jak auto skosiło trzy znaki drogowe i dwa razy wjechało na pas zieleni, oddzielający pasy ruchu. Z audi odpadła też rejestracja, którą zabrał a potem zadzwonił na policję. Nie pamięta jednak, kto siedział za kierownicą pojazdu. Przyznał jedynie, że raczej była to jedna osoba, ale mógł nią być mężczyzna. Nie jest jednak pewien, bo wnętrze pojazdu widział tylko przez chwilę i to z odległości około 6-7 metrów.

Aspirant Anna K., która obecnie jest zawieszona w pełnieniu swoich obowiązków, nie przyznaje się do winy i odmawia składania zeznań. Jak stwierdził prokurator Piotr Kądziela, zeznania świadków, zebrane dowody, a także opinia biegłych, wskazują, że za kierownicą audi A6 siedziała właśnie Anna K. Biegli jednoznacznie stwierdzili, że nie mogła wówczas prowadzić jej koleżanka z pracy (dziś już była policjantka Iwona M.), która wzięła na siebie całą winę.

Tuż po wypadku kobiety kontaktowały się bowiem ze sobą kilkanaście razy przez telefony komórkowe, które logowały się do innych stacji bazowych. Prokuraturze nie udało się jedynie udowodnić, że Anna K. prowadziła wóz po spożyciu alkoholu, ponieważ została zatrzymana dopiero kilkanaście godzin po wypadku w domu swojej babci. Babcia wczoraj odmówiła także składania zeznań w tej sprawie. Kolejna rozprawa w najbliższy piątek. Wtedy też zeznawać będzie Iwona M., która wzięła winę za wypadek na siebie oraz dąbrowscy policjanci.


*Ranking szkół nauki jazdy 2013
*Restauracja Rączka gotuje otwarta ZOBACZ ZDJĘCIA
*Granica polsko-niemiecka 1922 na Górnym Śląsku [SENSACYJNE ZDJĘCIA]
*Podziemny dworzec autobusowy w Katowicach działa! [ZDJĘCIA]

Codziennie rano najświeższe informacje z woj. śląskiego prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!