Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Szołtysek: Śląscy kłapacze znowu zrobią wiele hałasu

Marek Szołtysek
Marek Szołtysek
Marek Szołtysek ARC
W Wielki Czwartek wieczorem milkną dzwony w kościołach katolickich i tak pozostaje aż do Wielkiej Soboty wieczorem. Mówi się wtedy, że dzwony są przewiązane, albo też, że poszły do Rzymu. Jednak w te dni, zamiast milknących dzwonów, w liturgii używa się drewnianych kołatek, nazywanych na Śląsku między innymi klekotkami. A one nie dzwonią, lecz klekotają albo kłapią. Jest ich kilka rodzajów, przykładowo młotkowe i zwyrtające, czyli obrotowe. Jednak śląska tradycja wyprowadziła te klekotanie też poza kościoły.

Dawniej w Wielką Sobotę rano chłopcy biegali po miejscowościach i przypominali, że Chrystus leży w Bożym Grobie i trzeba go nawiedzić i ucałować krzyż. Natomiast w niektórych miejscowościach tradycja klekotania bardzo się rozbudowała. Jest to do dzisiaj żywy zwyczaj, przykładowo w Bralinie, na pograniczu śląsko-wielkopolskim, oraz w Borucinie koło Raciborza. Tam młodzież konstruuje sobie klekotki wielkości małych tragaczów, czyli pojazdów do wożenia przykładowo trawy z pola. W Bralinie te wielkie klekotki nazywa się skrzekotami, zaś w Borucinie, w Sudole, Bolesławiu czy Owsiszczach, te pojazdy zwie się tragaczykami, a chłopców, którzy nimi jeżdżą po wsi i hałasują, nazywa się - kłapaczami.

CZYTAJ KONIECZNIE:
FELIETONY MARKA SZOŁTYSKA

Można jednak zapytać: Po co dzisiaj, w XXI wieku, jeździć po wsi z jakimś staromodnym drewnianym urządzeniem? Odpowiedź jest prosta: Dla zachowania tradycji! Najlepiej jednak zachowują się te tradycje, które są atrakcyjne i coś nam dają oprócz świadomości zachowywania tych kulturowych niezwykłości. Krótko mówiąc te tradycje nam się podobają, które dają nam jakiś zysk. I dlatego Ślązacy tak lubią świętego Mikołaja - bo dostają prezenty szóstego grudnia.

I lubią Dzieciątko - bo przynosi gyszynki w Wigilię. A jakie są rozpowszechnione i tym samym zyskowne tradycje w okresie wielkopostno-wielkanocnym? Przede wszystkim jest to dostawanie prezentów od zajączka w Niedzielę Wielkanocną. Następna popularna tradycja to zbieranie przez chłopców prezentów za śmiyrgust, czyli polewanie dziewczyn, co ma miejsce w Poniedziałek Wielkanocny. I z pozoru jedynie zysk z tego mają tylko chłopcy, śmigający od domu do domu z bojtlami pełnymi kruszonek, szekulad i innych łupów. Dziewczyny też coś z tego mają, bo z tradycyjnego punku widzenia tylko te najpiękniejsze są oblewane wodą - więc każda polana nie tyle liczy straty na czekoladach, co zyski z tej adoracji przy pomocy sikawki.

Ale jest jeszcze trzeci kulturowy element tego okołoświątecznego dorabiania sobie. Otóż gdzieniegdzie zachowało się owe kłapanie tragaczykami. Jak to działa? W Wielką Sobotę od rana trzeba tak długo jeździć obok domów tymi wspomnianymi wyżej trzaskającymi klekotkami, aż gospodarze wyniosą jakieś drobne upominki. W Borucinie widziałem, że były to słodycze lub parę złotych. I tak właśnie kwitnie tradycja, a dzieci czują się bogatsze i to nie tylko kulturowo. I dobrze, bo kultura kosztuje.

[email protected]


*Strajk generalny 26 marca w woj. śląskim
*Bandycki napad na sklep w Mysłowicach ZOBACZ WIDEO
*ZOBACZ luksusowe samochody prezydentów miast. Po co im to? ZOBACZ ZDJĘCIA
*Serial Anna German [STRESZCZENIA ODCINKÓW]

Codziennie rano najświeższe informacje z woj. śląskiego prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Szołtysek: Śląscy kłapacze znowu zrobią wiele hałasu - Dziennik Zachodni