Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

PYCHA: Wielka sława? To naprawdę jest tylko żart [WYZNANIA GRZESZNIKÓW]

Jolanta Pierończyk
Sławomir Żukowski miał wszystko - rodzinę, pieniądze i sławę. Dziś jest sam jak palec. Spokorniał
Sławomir Żukowski miał wszystko - rodzinę, pieniądze i sławę. Dziś jest sam jak palec. Spokorniał Jolanta Pierończyk
Miałem ogromne mieszkanie: salon, dwanaście okien, pracownię na antresoli... Mój kilkuletni wówczas syn jeździł na trzykołowym rowerku i nie musiał się martwić o przestrzeń. Byliśmy szczęśliwą rodziną. Żyliśmy. Jak na tamte czasy, w dostatku. Ciuchy z Peweksu, telewizor z Baltony. Pracowałem w kuratorium oświaty, potem była kawiarenka Belfegor, pracownia reklamy. Super. Ale coś się zepsuło w tym raju - wspomina Sławomir Żukowski, facet po przejściach, który dziś mieszka na tak małym metrażu, że - jak sam mówi - musi uważać, by się zbytnio nie rozpędzić, bo mógłby wypaść przez okno.

Jest sam. Dwa małżeństwa legły w gruzach. Stałej pracy też nie ma. Od kilkunastu lat. Pracuje dorywczo, od zlecenia do zlecenia, tęskniąc za etatem. I… szumem suszarki w łazience.

Nie tak miało być. Los go na życie hojnie wyposażył. Uroda, szczęście do kobiet, talent... Przede wszystkim talent. Różne talenty. Jest reżyserem, rysownikiem satyrycznym, malarzem, scenografem, projektantem wnętrz, pisarzem, twórcą Teatru BELFEgoR w Tychach.

Jego realizacje sceniczne docenił m.in. Wojciech Siemion i na jego zaproszenie teatr BELFEgoR miał swoje przedstawienie w Starej Prochowni w Warszawie.

Jego malarskie dzieła można oglądać m.in. na ścianach hotelu Piramida w Tychach oraz tyskiej restauracji Stara Poczta.
Jeszcze jako uczeń liceum plastycznego we Wrocławiu robił elementy scenografii do sztuki Henryka Tomaszewskiego.
Jego największą miłością był teatr, w którym potrafi robić wszystko, grać też. Debiutował w elitarnym teatrze studenckim w Siedlcach rolą … stróża cmentarnego, ale potem miał tam poważniejsze zadania: zagrał główną rolę w "Serenadzie" Mrożka, był Hajmonem w "Antygonie"…

Chciał iść do szkoły teatralnej, ale osoba, u której pobierał lekcje dykcji, emisji głosu i ogólnej wiedzy o teatrze - Helena Reklewska-Komorowska z wrocławskiego Teatru Współczesnego - przekonywała go, że powinien malować i wysłała na dwa tygodnie do Obornik Śląskich z przykazaniem, że ma wrócić z teczką prac do pokazania w Wyższej Szkole Plastycznej. - Collage, grafiki, fotomontaże, itp., które tam powstały, rzeczywiście otwarły mi drogę do Wyższej Szkoły Plastycznej - wspomina.

- Zamierzałem studiować ceramikę i szkło. Podczas egzaminów odwiedziła mnie jednak koleżanka, która studiowała kulturę oświatową w Wyższej Szkole Rolniczo-Pedagogicznej w Siedlcach. Tłumaczyła, że tylko tam znajdę wszystko w jednym: literaturę, plastykę i oczywiście teatr. Była przekonana, że tam właśnie jest moje miejsce i nazajutrz wsadziła mnie do pociągu jadącego na Wschód. Obudziłem się w Siedlcach. Powitał mnie sielski, podlaski pejzaż i śpiewna mowa, którą wykorzystałem potem przy realizacji "Awansu" Redlińskiego (zamiast mazurskiej, której nie znałem).

Do Tychów przyjechał po wojsku i pierwszym doświadczeniu pedagogicznym. Został nauczycielem plastyki w Szkole Podstawowej nr 22 im. Rafała Pomorskiego. Niedługo był szeregowym nauczycielem. Bardzo szybko został metodykiem, a zaraz potem starszym wizytatorem w Kuratorium Oświaty w Katowicach.
- Ale nie umiałem być urzędnikiem. Zwolniłem się - mówi krótko.

Zaczął żyć tym, co go najbardziej w życiu kręciło: sztuką. Głównie poprzez Teatr BELFEgoR. Powstał on na bazie nauczycielskiego teatru amatorskiego o nazwie "Belfer", który Żukowski założył w SP 22.

Był w swoim żywiole. BELFEgoR święcił triumfy. Brylował na różnego rodzaju przeglądach. Wygrywał nagrody. - Teatr mnie wyniósł, a potem zniszczył - mówi. - Straciłem bliskich. Tak, wielka sława to żart. Ten, kto napisał te słowa, doskonale wiedział, o czym mówi.

Popełnił grzech pychy? - Pycha to brak dystansu do siebie i ludzi. To egocentryzm i własna miłość. Tak, to było to. Ale ta pycha najpierw mnie wyniosła twórczo, a dopiero potem zniszczyła mój dom - mówi Żukowski.

Niestety, niczego nie nauczyła. A życie dało mu jeszcze jedną szansę. Bardzo atrakcyjną. Na jego drodze postawiło mu piękną kobietę. Dużo młodszą. Był piękny ślub i wielkie nadzieje, ale i to małżeństwo nie przetrwało.

Na Abrahama dostał w prezencie... mszę w jednym z krakowskich kościołów. Wypadało pójść do komunii, więc najpierw spowiedź.

- Kolana rozbolałyby mnie od klęczenia, więc poprosiłem u franciszkanów o spowiedź poza konfesjonałem - opowiada.
- Było to bardzo oczyszczające. Lepsze niż wizyta u psychoterapeuty.

Do konfesjonału już nie wrócił, ale naprawdę stara się żyć inaczej. Przede wszystkim dawać coś od siebie innym. Można to nazwać altruizmem.

- Człowiek w pewnym wieku jest jak radio. Już nie zmieni fal nadawania, ale zawsze ma jeszcze szansę się dostroić. Lepiej późno niż wcale - mówi.

- Myślę, że altruizm jest najlepszą drogą, żeby jeszcze coś zmienić w przyszłości na lepsze. Za pychę frycowe już zapłaciłem. Jestem sam. Bez stałej pracy.

Sławomir doskonali się w pokorze. Został przyjacielem gimnazjum i przedszkola. Zawsze tam na niego mogą liczyć.


*Strajk generalny 26 marca w woj. śląskim
*Bandycki napad na sklep w Mysłowicach ZOBACZ WIDEO
*ZOBACZ luksusowe samochody prezydentów miast. Po co im to? ZOBACZ ZDJĘCIA
*Serial Anna German [STRESZCZENIA ODCINKÓW]

Codziennie rano najświeższe informacje z woj. śląskiego prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!