Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Katarzyna W. pogrążona. Koleżanki z celi ją sypią [SENSACYJNE ZEZNANIA]

Aldona Minorczyk-Cichy
Katarzyna W. w drodze na salę rozpraw katowickiego sądu
Katarzyna W. w drodze na salę rozpraw katowickiego sądu Lucyna Nenow
Koleżanki z celi pogrążają Katarzynę W. oskarżoną o zabicie półrocznej córki Magdy. Wczoraj w Katowicach odbyła się czwarta rozprawa w tym procesie. Na jaw wyszły zupełnie nieprawdopodobne historie: nowa data śmierci Madzi i pomocnik, który pomagał Katarzynie zakopać zwłoki dziecka.

Pierwsza z nich, Beata Ch., zeznała w prokuraturze oraz opowiedziała policjantowi z Cieszyna, że W. zwierzyła się jej z tego, jak naprawdę zginęła Magda. W. miała udusić dziewczynkę jeden lub dwa dni wcześniej na imprezie (po alkoholu i narkotykach). Świadkami tego zdarzenia miała być czwórka gości oraz Bartek W. Wspólnie mieli wymyślić "nieszczęśliwy wypadek" i uderzyć martwym dzieckiem o próg, aby spowodować obrażenia. Wczoraj podczas rozprawy Beata Ch. odwołała swoje słowa. Czy można jej wierzyć?

CZYTAJ KONIECZNIE:
A jednak ich wychu...ałam - tak miała powiedzieć w celi Katarzyna W.

Ch. podobnie jak Katarzynie W. grozi dożywocie. Jest bowiem podejrzana o zabicie syna: Szymonka z Będzina, którego zwłoki odnaleziono w stawie pod Cieszynem. Akt oskarżenia w jej sprawie ma być prawdopodobnie gotowy za kilka miesięcy.
Katarzynę W. obciążała wczoraj także druga koleżanka z aresztu - Małgorzata S. To ona miała z W. najczęstszy kontakt podczas jej trzykrotnego pobytu w areszcie. Ujawniła, że nie było żadnej próby samobójczej. Katarzyna wszystko symulowała, aby uniknąć udziału w wizji lokalnej.

Małgorzata S. mówiła także, że W. kłamała, zmieniała wersje zdarzeń. Najbardziej jednak wstrząsnął nią dzień pogrzebu maleńkiej Madzi. S. opowiadała, że "Kaśka" ubrała się na biało, siedziała na górnym łóżku i zupełnie na zimno obserwowała telewizyjną relację z pogrzebu. Zdaniem S. interesowało ją tylko to, czy sąd tego dnia zwolni ją z aresztu. Kiedy tak się stało była szczęśliwa i powiedziała: "Jednak ich wy... łam".

CZYTAJ KONIECZNIE:
Prof. Widacki o procesie Katarzyny W.: Konfident w celi? To możliwe!

Ile są warte zeznania świadków "spod celi", którzy niekoniecznie lubili W. lub chcieli ze współpracy z prokuraturą wyciągnąć osobiste korzyści? No i czy to były celowe prowokacje? Zdaniem prof. Jana Widackiego, karnisty i adwokata prowokacje to dość częsta praktyka i to dozwolona prawem. - Problem zaczyna się wtedy, gdy te praktyki pozostają poza kontrolą - mówi prof. Widacki.

CZYTAJ KONIECZNIE:
Matka Katarzyny W. zeznała w sądzie w tajemnicy

Czy zeznania świadków, współosadzonych razem z Katarzyną W. w areszcie śledczym, są wiarygodne wnikliwie teraz oceni to sąd. Wczoraj oprócz Beaty Ch. i Małgorzaty S. przesłuchano także Leokadię W., matkę Katarzyny.

Sędzia Adam Chmielnicki, przewodniczący składu orzekającego Sądu Okręgowego w Katowicach podkreślił, że Leokadia W. miała być przesłuchana w późniejszym terminie. Zaważyły jednak względy humanitarne. Katarzyna W. nie widziała się z matką od bardzo dawna. Przed przesłuchaniem takie spotkanie nie byłoby możliwe.

Leokadia W. zeznawała niemal 5 godzin. Składała obszerne wyjaśnienia. Nie znamy ich treści, bo sędzia utajnił tę część rozprawy. Chodziło o to, aby nie naruszać prywatnej sfery życia rodziny Katarzyny W.: jej rodziców, brata i męża.
Świadkowie spod celi: Nie można być gwiazdą po śmierci swojego dziecka

Niemal dziewięć godzin trwała wczorajsza rozprawa w procesie Katarzyny W. z Sosnowca. Zeznawali bardzo ważni dla sprawy świadkowie: matka oskarżonej o zabójstwo oraz dwie kobiety, które przebywały z W. w Areszcie Śledczym w Katowicach. Na ile zeznania tej trójki są wiarygodne i czy przyczynią się do ujawnienia prawdy o śmierci półrocznej Madzi?

CZYTAJ KONIECZNIE:
Prof. Widacki o procesie Katarzyny W.: Konfident w celi? To możliwe!

Leokadia W., matka oskarżonej

Kobieta miała zostać przesłuchana znacznie później. Na wniosek Katarzyny W. ze względów humanitarnych sędzia Adam Chmielnicki przyspieszył termin. Kobiety nie widziały się od wielu miesięcy. Tymczasem zezwolenie na widzenie ze świadkiem może być wydane dopiero po złożeniu zeznań.

Wczoraj to właśnie od przesłuchania Leokadii W. sąd zaczął rozprawę. Ponieważ miała ona opowiadać także o prywatnej sferze życia rodziny - jej zeznania zostały przez sąd utajnione. Dziennikarze na niemal pięć godzin musieli opuścić salę rozpraw.

Jak się dowiedzieliśmy kobieta nie skorzystała z prawa odmowy zeznań. Składała bardzo obszerne wyjaśnienia.
Po zakończeniu przesłuchania nie chciała już rozmawiać z dziennikarzami. Szybko opuściła budynek sądu.

Małgorzata S., koleżanka spod celi

Małgorzata S. w areszcie miała największy kontakt z Katarzyną W. i to trzykrotnie. Zeznała, że "Kaśka" ze szczegółami opowiadała jej o śmierci córki. Nie potrafiła jednak logicznie wyjaśnić dlaczego po wypadku nie wezwała pogotowia ratunkowego.

Twierdziła, że sama reanimowała dziecko, masując mu serce i robiąc sztuczne oddychanie. Mówiła, że główka dziecka strasznie latała. To miało ją przekonać, że dziecko nie żyje. S. opowiadała jak W. bała się, że na miejscu ukrycia zwłok policja znajdzie pety oraz, że używała liczby mnogiej opowiadając o przebiegu zdarzeń. To utwierdziło S. w przekonaniu, że W. kogoś kryje. W. chwaliła się S., że ma czterech świadków, którzy jak pstryknie palcami, to złożą zeznania, jakie będzie chciała. W. opowiadała w celi, że zgodziła się z mężem na wywiad dla jednej z telewizji, bo dostali po 600 zł i kupili sobie za to duże łóżko, o którym marzyli.
Beata Ch., matka Szymka z Będzina

Po przerwie sąd rozpoczął przesłuchanie przywiezionej z ZK w Lublińcu Beaty Ch. z Będzina (podejrzanej o zabójstwo syna Szymka). Według Ch. 1-3 dni przed śmiercią Madzi jej rodzice byli na imprezie, na której był alkohol i narkotyki. Później sąd odczytał zeznania, jakie kobieta. złożyła w prokuraturze. Opowiadała, że "Kaśka" powiedziała jej, że udusiła Madzię podczas imprezy, na której był Bartek i jego znajomi. Zrobiła to bo była wściekła, że dziecko dużo kosztuje i zabiera jej czas. Potem wspólnie wszyscy wymyślili, aby upozorować wypadek.

Beata Ch. wczoraj wyparła się tych słów. Potwierdziła jednak, że złożyła podpis pod protokołem przesłuchania, oraz że uprzednio zeznanie jej odczytano. Wcześniej tę samą historię opowiedziała policjantowi z Cieszyna podczas podróży na wizję lokalną w jej sprawie. Beata zeznała też, że W. chciała zniszczyć Rutkowskiego i miała do niego żal. Chciała też pozywać po kolei media, które donosiły o sprawie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!