Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Uwaga, hejter. Specjaliści od chamstwa i nienawiści w sieci

Sławomir Cichy
Rzeka jadu, chamstwa, wyzwisk i nienawiści przelewa się przez polski internet. I choć jeszcze nie tak dawno wydawało się, że z tym żywiołem, który wciąż przybiera na sile, nie da się skutecznie walczyć, to jednak coraz częściej okazuje się, że owszem, da się.

Coraz więcej użytkowników zgłasza naruszenie regulaminów forów internetowych przez konkretne osoby, które są blokowane przez administratorów. Mniejsze portale, zwłaszcza z treściami niszowymi, wprowadzają obowiązek rejestracji danych i logowania się użytkownika przed rozpoczęciem korzystania ze swoich zasobów. Coraz częściej też sprawy związane z obrażaniem w sieci zgłaszane są w realnym świecie jako przestępstwo policji. Prokuratura z kolei ma skuteczne narzędzia, by odszukać sprawcę. I korzysta z nich. Sądy zaś już nie wahają się wymierzać kar za wirtualne przestępstwa.

Hejter, czyli o co chodzi?

Jak większość zwrotów i terminów w sieci, pochodzi z języka angielskiego. W tym wypadku od "hate", czyli nienawiści.
Podawane są różne definicje hejtera, w zależności od środowiska, które opisuje to zjawisko.

W "Miejskim słowniku slangu i mowy potocznej" hejter opisywany jest jako "zazdrosny koleś, który nie potrafi cieszyć się sukcesem kogoś innego, dlatego próbuje wytknąć w nim wszystkie możliwe wady". Ale uprawniona jest też inna definicja mówiąca, że hejter to "anonimowy internetowy tchórz, który ukrywa się pod nickiem (pseudonimem), dogryzając wszystkim, najczęściej ludziom popularnym. Swoimi postami (wpisami) zaśmiecając sieć".

Chyba najtrafniejszą definicją hejtera jest ta, która określa takiego człowieka jako specjalistę od nienawiści w sieci. Nienawidzącego wszystkiego i wszystkich. Hejterzy pojawili się wraz z internetem i wraz z nim ewoluują. Ostatnio zwrócili uwagę na możliwości, jakie daje opisywanie w sieci obrazków oraz tzw. memów.

- Hejterzy to poważne wyzwanie nie tylko dla policji i prokuratury, ale też dla psychologów. Nie tylko sami, jako obiekt badań, ale dlatego, że potrafią siać spustoszenie w psychice swoich ofiar - mówi psychoterapeuta Mirosław Giza.

Jak hejter, to i polityk?

Ostatnie przykłady z Częstochowy i Tychów pokazują, że nie ma grupy zawodowej czy środowiska wolnego od osób, których misją stało się obrażanie i szerzenie nienawiści w stosunku do innych.

Oto wiceprzewodniczący Rady Miasta Częstochowy i szef klubu radnych PO Bartłomiej Sabat został zawieszony w prawach członka swojej partii na dwa lata. Taką decyzję podjął krajowy sąd koleżeński. Udowodniono, że z jego komputera obrażano członków częstochowskiej PO.

CZYTAJ KONIECZNIE:
HEJTER SABAT REZYGNUJE Z FUNKCJI

Z kolei są dowody, że Mateusz Gruźla, związkowiec z tyskiego Fiata, był hejtowany w sieci przez miejskiego radnego PiS. Ten ostatni zresztą przyznał się do winy. Jak zapowiada związkowiec, sprawa na pewno trafi na sądową wokandę. Jeśli nie z oskarżenia społecznego, to prywatnego.

CZYTAJ KONIECZNIE:
RADNY PIS OBRAŻAŁ W INTERNECIE ZWIĄZKOWCA MATEUSZA GRUŹLĘ

Anonimowość to złudzenie

Anonimowość w internecie nie występuje, a przynajmniej jest mocno ograniczona. Od strony technicznej ustalenie autora na przykład obraźliwego wpisu na forum internetowym nie jest zbytnio skomplikowane.

- Polskie prawo na każdego właściciela serwisów internetowych nakłada obowiązek przechowywania tzw. logów, czyli informacji o adresach IP, które się z nim łączyły. Można z nich wyczytać również, jakie działania były podejmowane przez konkretnego użytkownika i z jakich adresów IP łączył się z serwisem - mówi Zbigniew Engiel z Mediarecovery, katowickiej firmy zajmującej się między innymi informatyką śledczą i odzyskiwaniem danych.

Wziął sprawy w swoje ręce

O tym, jak złudne może być poczucie anonimowości w internecie, przekonał się hejter podpisujący się jako Jimmyob88. Szydził on z brytyjskiego boksera Curtisa Woodhouse'a, który kilka dni wcześniej przegrał walkę o tytuł mistrza Anglii w kategorii lekkopółśredniej.

Bokser - chcąc dać mu nauczkę - zapowiedział, że zapłaci tysiąc funtów osobie, która wskaże adres i wyśle zdjęcie wirtualnego prześladowcy. Poskutkowało. Kiedy ustalił miejsce zamieszkania hejtera, wyruszył na poszukiwania. O kolejnych etapach wyprawy informował na bieżąco za pośrednictwem Twittera.

Choć ostatecznie nie dotarł do mieszkania prześladowcy, swoją akcją zmusił hejtera do oficjalnych przeprosin.

IP jak tablica rejestracyjna

Nie namawiamy do wzorowania się na CurtisieWoodhousie, ale morał z tej historii jest taki, że numer IP (Internet Protocol), po którym ktoś odnalazł prześladowcę boksera, to w dużym uproszczeniu odpowiednik numeru rejestracyjnego w samochodzie. Nie ma co prawda centralnej bazy danych typu CEPiK, ale każda z firm dostarczających internet takową posiada. Umożliwiając nam dostęp do internetu, przypisuje równocześnie numer IP dla konkretnego urządzenia.

- Czasem jest on stały, czasem zmienny, jednak zawsze jest możliwość sprawdzenia, do kogo był przypisany w danym dniu, godzinie, sekundzie - mówi Engiel.

Warto zauważyć, że tego typu działań nie można prowadzić samodzielnie. Może zrobić to jedynie policja, prokuratura, sąd lub inne organy państwowe, upoważnione do tego na podstawie przepisów prawa.

Otwierać, policja!

Posiadając tę wiedzę, policja może odwiedzić podejrzanego w domu lub miejscu pracy i zabezpieczyć sprzęt komputerowy. Trafia on do analizy, na przykład w laboratorium informatyki śledczej albo jednego z kilkunastu laboratoriów policyjnych.
Tylko w ubiegłym roku siedem z nich wyposażono w najnowszy sprzęt do odzyskiwania danych. Specjaliści poszukują w zabezpieczonych komputerach, smartfonach albo tabletach informacji potwierdzających aktywność internetową użytkownika.

- Po ich odnalezieniu przygotowuje się opinię lub ekspertyzę i zwraca wraz ze sprzętem policjantowi prowadzącemu daną sprawę. W tego typu przypadkach dowody znalezione w komputerze często stanowią najważniejszy dowód podczas procesu sądowego - opisuje procedurę Engiel.

Na koniec ważna rada. Przed zgłoszeniem sprawy o zniesławienie na policję warto wykonać kopię strony internetowej lub wydrukować obraźliwe wpisy. Pomoże to policjantowi podczas przyjmowania zgłoszenia. Ważny jest również czas. Im szybciej zgłosimy sprawę na policję, tym szybciej uda się zabezpieczyć sprzęt komputerowy i znajdujące się w nim dane.

Nasza akcja w sieci

"Dziennik Zachodni" jest uczestnikiem akcji społecznej "Komentuj, nie obrażaj". Zdajemy sobie sprawę, że w tak ogromnej masie wypowiedzi, jaka pojawia się codziennie w serwisie dziennikzachodni.pl, nie sposób całkowicie uniknąć negatywnych komunikatów, które mogą być dla kogoś obraźliwe. Staramy się je jednak eliminować po każdym zgłoszeniu naruszenia zasad forum. Wystarczy powiedzieć, że z danych PBI/Gemius, czyli niezależnej organizacji badającej aktywność internautów, każdego miesiąca notujemy ponad 4 mln odsłon w naszym serwisie. Chcemy też wyrobić nawyk zgłaszania wszelkich nadużyć, wystarczy przecież tylko kliknąć ikonę kosza przy obraźliwej wypowiedzi, aby zwrócić na nią uwagę administratora. Zachęcamy do korzystania z takiej możliwości.


*Kutz: Autonomia okazała się oszustwem. Ślązakom należy się status mniejszości etnicznej [WYWIAD RZEKA]
*TYLKO W DZ: Niesamowite zdjęcia górników i kopalń z XIX w. Maxa Steckla
*Cygańskie wesele w Rudzie Śl. On - 21 lat, ona 16 lat. ZOBACZ ZDJĘCIA Z ZABAWY
*Serial Anna German [STRESZCZENIA ODCINKÓW]

Codziennie rano najświeższe informacje z woj. śląskiego prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Uwaga, hejter. Specjaliści od chamstwa i nienawiści w sieci - Dziennik Zachodni