Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zlikwidować bidule!

Redakcja
fot. Marzena Bugała
Z Danutą Pietraszewską, śląską posłanką Platformy Obywatelskiej, rozmawia Aldona Minorczyk-Cichy

Proszę powiedzieć, jak pani zareagowała na informacje o tym, co się dzieje w Domu Dziecka w Orzeszu?

Pierwsze skojarzenie, jakie miałam: to zupełnie tak, jak w domu opieki w podwarszawskiej Radości, o którym pisaliście. Tam katowali staruszków, a tutaj w sposób niegodny traktują dzieci.To tragedia. Jestem wstrząśnięta tymi informacjami. Takie rzeczy są absolutnie niedopuszczalne.Osobiście zawiadomię o tym Rzecznika Praw Dziecka. Nie wyjdę z jego biura, dopóki nie przyrzeknie mi przeprowadzenia porządnej kontroli w Orzeszu. Nie chcę, by ta sprawa zakończyła się tylko wielką awanturą. To trzeba załatwić do końca.

Jest pani przeciwniczką domów dziecka, tych osławionych biduli?

Zdecydowaną! To pomyłka. System skompromitowany, koszarowy, istna przechowalnia dzieci. W Rudzie Śląskiej, skąd pochodzę, świetnie funkcjonują "rodzinki". To po prostu rodzinne domy dziecka. Są tam małe grupy. Z dziećmi naprawdę można pracować. To się sprawdza. I to, moim zdaniem, jest dobry kierunek. Był u nas niedawno Rzecznik Praw Dziecka. Wyszedł zachwycony. To, co dzieje się w Orzeszu, jest jeszcze jednym przykładem, że domy dziecka muszą zniknąć. Pozostać powinno tylko kilka placówek, które zajmowałyby się dziećmi z dysfunkcjami, uniemożliwiającymi przysposobienie. One jednak musiałyby działać na zasadach odmiennych od tych, które obowiązują obecnie.

Aby tego dokonać, trzeba jak najszybciej zmienić przepisy.

Pracujemy nad tym poważnie już drugą kadencję. Mam nadzieję, że to uda się przyspieszyć. Porozmawiam z moim partyjnym kolegą, Sławomirem Piechotą, szefem Komisji Polityki Społecznej i Rodziny. Uczulę go na ten temat. To niezwykle ważna sprawa. W takich przechowalniach psychika dzieci się wichruje. Tam hoduje się przestępców. A przecież te dzieci można wyprowadzić na prostą.

Proszę zatem powiedzieć, jak zapobiec temu złu?

Tylko pracą. Te dzieci trzeba w życiu ustawić. Tam są potrzebni najlepsi psychologowie i pedagodzy. Tymczasem najczęściej mamy do czynienia z betonem kadrowym - i to jeszcze z czasów PRL-u. Być dyrektorem takiej placówki to nie to samo, co być żandarmem.

Dyrektorka Domu Dziecka w Orzeszu mówi, że sporo jej wychowanków to osoby zdemoralizowane. Niektóre powinny być w poprawczakach.

Nawet ze zdemoralizowanymi dziećmi dobry specjalista sobie poradzi. W Rudzie Śląskiej prowadzimy świetlice dla dzieci z trudnych środowisk. One rewelacyjnie reagują. Im po prostu trzeba pokazać dobre wzorce. Te dzieci nie wiedzą, że można inaczej, niż w rodzinnym domu. Pewien proboszcz kiedyś, podczas jednego ze spotkań, zwrócił mi uwagę, że w świetlicy to wszystko jest zbyt dobrej jakości, bo przecież dzieci w ogóle tego nie docenią. A ja uważam, i to mu powiedziałam, że tak trzeba. Dzieci muszą wiedzieć, że jak będą pracować, to też to osiągną. Trzeba im tylko spokojnie pomóc znaleźć właściwą drogę. Po kilku latach ten ksiądz przyznał mi rację.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!