Katowicki radny Krzysztof Pieczyński chce, aby w Katowicach - wzorem Gdyni - wprowadzono zakaz wieszania plakatów wyborczych w przestrzeni miasta. Odpowiednia interpelacja trafiła już do władz Katowic. Prezydent Marcin Krupa jeszcze na ubiegłotygodniowej sesji Rady Miasta odpowiadał, że temat jest do rozważenia.
Plakaty wyborcze kandydatów do Sejmu i Senatu w wyborach wyznaczonych na 25 października zaleją ulice śląskich miast lada moment. Będą wieszane na latarniach, słupach, płotach, przystankach autobusowych i tramwajowych, w miejscach dozwolonych i takich, gdzie wieszać ich absolutnie nie wolno, na przykład na znakach drogowych czy ogrodzeniach szkół, bo i takie przypadki się zdarzają.
Kandydaci, a właściwie ich sztaby, będą ścigać się z czasem (rozwiesić plakatów jak najwięcej, jak najszybciej) i konkurencją (zająć najlepsze miejsce), tradycyjnie najczęściej na bakier z poczuciem estetyki i z brakiem szacunku dla przestrzeni publicznej, a często z naruszeniem przepisów prawa. Co gorsza, w większości plakaty będą jednakowo szpetne, naklejone na dykcie i mocowane przy pomocy plastikowych pasków - bo tak najtaniej.
"Nie" takiej reklamie powiedziały już władze Gdyni, które wieszania plakatów zakazały w przestrzeni miasta, za wyjątkiem terenów prywatnych i miejsc do tego wyznaczonych. Materiały agitacyjne nie mogą się więc pojawiać na latarniach czy przystankach. Plakaty będą mogły się pojawiać jedynie na wyznaczonych dla nich tablicach.
Jeśli któryś ze sztabów zakaz złamie, wówczas zapłaci grzywnę, która maksymalnie może wynieść 5 tys. zł. Inne rozwiązanie rozważa Opole, które też chce ograniczyć wyborczy chaos, tyle że planuje wprowadzić opłaty - złotówkę albo dwie - za każdy dzień obecności plakatu na miejskiej latarni. Prekursorem obostrzeń, choć w mniejszym zakresie, była za to Biała Podlaska, która już w 2010 roku zakazała wieszania plakatów i treści agitacyjnych na latarniach i słupach oświetleniowych w pasie drogowym.
Katowice być może pójdą tropem gdyńskim. Zakaz ma dotyczyć terenów miejskich, z wyłączeniem prywatnych.
- Jednocześnie, aby kandydatów całkowicie nie pozbawiać formy autopromocji, proponuję nie zakazywać promowania się na billboardach, citylightach oraz banerach, które wyglądają zdecydowanie bardziej estetycznie - zastrzega Krzysztof Pieczyński, który został miejskim radnym w ubiegłorocznych wyborach. Wówczas w trakcie kampanii i jego plakaty "zaśmiecały" miasto.
- Już wtedy mi się to nie podobało, jednak zabronione nie było. Nie jestem hipokrytą i jeśli takie regulacje zostaną wprowadzone, to zapewne nie tylko na najbliższe wybory, ale już na stałe, więc i na wybory samorządowe, w których wezmę udział za trzy lata, a więc zakaz dotknie również mnie. Myślę, ze można prowadzić kampanię bez zaklejania plakatami całego miasta - przekonuje.
W ubiegłym roku podczas kampanii przed wyborami samorządowymi tylko jeden z kandydatów na prezydenta Katowic zapowiedział, że plakatów wieszać nie będzie - Marek Szczerbowski. Pozostali dla przestrzeni miasta łaski nie mieli po równo. Za to z różnym pośpiechem po sobie sprzątali. Wyróżnili się radni - i kandydaci na radnych - z Forum Samorządowego i Piotr Uszok, którzy wspólną akcję czyszczenia miasta z plakatów zainicjowali zaraz po ogłoszeniu wyników wyborów.
*Pod Wałbrzychem odkryto podziemne miasto. Złoty pociąg będzie wydobyty ZDJĘCIA
*Nowy Supersam w Katowicach zaprasza na wielkie otwarcie
*Uchodźcy z Syrii już na Śląsku. Rodziny mieszkają w Chorzowie
*Tak się okrada w sklepie. Uważajcie na zakupach WIDEO Z MONITORINGU
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?