Policjanci przesłuchują świadków. Na razie jednak nie wiadomo jeszcze, kto pobił 18-miesięczną Sandrę, która w poniedziałek wieczorem trafiła na oddział anestezjologii i intensywnej terapii w Ligocie. Dziecko wciąż przebywa w Górnośląskim Centrum Zdrowia Dziecka w Katowicach, a lekarze jego stan określają jako bardzo ciężki.
CZYTAJ WIĘCEJ:
Kto pobił 1,5-roczną dziewczynkę? Jest w stanie ciężkim. Matka jest przesłuchiwana
- Stan dziewczynki się nie poprawił. Jest nieprzytomna i podłączona do respiratora. Jej stan jest ciężki, ale stabilny, a leczenie przebiega zgodnie z planem. Jest pod stałą opieką - zapewnia Beata Wojciechowska-Musik z Górnośląskiego Centrum Zdrowia Dziecka w Katowicach.
Tymczasem w sprawie pojawiają się nowe wątki. Wciąż nie wiadomo, kto i jakie usłyszy zarzuty. To, co jest pewne, to fakt, że opiekunka, która zajmowała się dziewczynką i jej 3-letnim bratem, jest bacznie obserwowana przez śledczych. Jak udało nam się ustalić, kobieta najpierw podawała się za policjantkę, potem utrzymywała, że jest prawnikiem.
- Nie jest prawdą, że kobieta, która zajmowała się dziećmi, kiedykolwiek była w służbie - ucina spekulacje podkomisarz Paweł Łotocki, oficer prasowy Komendy Powiatowej Policji. - Na razie nie możemy udzielić więcej informacji w tej sprawie. Policjanci prowadzą intensywne czynności, wciąż pojawiają się nowi świadkowie. Wszystko musi zostać bardzo dokładnie sprawdzone - dodaje.
We wtorek wyjaśnienia złożyli 25-letnia matka dziewczynki, opiekunka oraz jej mąż. Policjanci chcą przesłuchać lekarzy, a także kolejnych świadków. Śledztwo wszczęła także Prokuratura Rejonowa w Będzinie.
- Czekamy na ustalenia policji. Śledztwo na razie toczy się w sprawie - powiedziała w rozmowie z "Dziennikiem Zachodnim" prokurator Monika Jankowska.
Sprawa jest bardzo skomplikowana i - jak na razie - wywołuje coraz więcej wątpliwości, nie dając przy tym zbyt wielu odpowiedzi. Pojawili się też nowi świadkowie, więc policjanci bardzo dokładnie muszą sprawdzić wszystkie przekazywane im informacje.
Przypomnijmy: 25-letnia mieszkanka powiatu będzińskiego zostawiła w sobotę pod opieką niani swoją półtoraroczną córkę i 3-letniego syna. Z powodów zawodowych (kobieta pracuje w systemie zmianowym) matka dzieci umówiła się z opiekunką, że odbierze je dopiero w poniedziałek. Kobieta, która zajmowała się dziewczynką i chłopcem, sama ma czwórkę dzieci i wraz z mężem mieszka w Będzinie.
Matka odebrała córkę i syna od opiekunki o 7 rano, jednak do szpitala w Czeladzi z nieprzytomną córką zgłosiła się dopiero o godzinie 17. Wtedy dziewczynka była już bardzo słaba i raz za razem traciła przytomność. Lekarka, która zajęła się dzieckiem, od razu rozpoznała na ciele dziewczynki ślady przemocy fizycznej. Dziecko było w czeladzkim szpitalu reanimowane, konieczne było zaintubowanie, by mogło oddychać. Podczas tomografii komputerowej głowy okazało się, że dziewczynka ma krwiaka. Natychmiast podjęto decyzję o transporcie dziecka do specjalistycznej placówki. Gdy tylko lekarka powiadomiła Górnośląskie Centrum Zdrowia Dziecka w Katowicach, zorganizowano transport. To szpital w Czeladzi powiadomił policję.
*Pod Wałbrzychem odkryto podziemne miasto. Złoty pociąg będzie wydobyty ZDJĘCIA
*Nowy Supersam w Katowicach zaprasza na wielkie otwarcie
*Uchodźcy z Syrii już na Śląsku. Rodziny mieszkają w Chorzowie
*Tak się okrada w sklepie. Uważajcie na zakupach WIDEO Z MONITORINGU
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?