Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Czerkawski nie liczy na cud

Rafał Musioł
Mariusz Czerkawski będzie gwiazdą niedzielnego meczu w Tychach
Mariusz Czerkawski będzie gwiazdą niedzielnego meczu w Tychach fot. Mikołaj Suchan
To będzie wydarzenie bez precedensu - w najbliższą niedzielę w barwach GKS Tychy wystąpi Mariusz Czerkawski. Najlepszy polski hokeista spełni w ten sposób obietnicę, że właśnie w barwach tego klubu zakończy swoją karierę.

- I tak właśnie proszę ten mecz ze Stoczniowcem traktować. To nie jest wielki powrót Mariusza Czerkawskiego, tylko jego pożegnanie - stwierdził wczoraj SuperMario, pojawiając się na pierwszym treningu z kolegami, z którymi przyjdzie mu walczyć o ligowe punkty.

Zdobywca 223 bramek w NHL w szatni nowego tyskiego lodowiska zameldował się jako jeden z pierwszych zawodników.

- Gdy zaczynałem swoją karierę to przychodziłem 15 minut przed treningiem. Zdecydowanie za późno, więc płaciłem kary, ale wliczałem je w koszty, bo lubiłem się wyspać - opowiadał z uśmiechem.

Humor zresztą dopisywał mu podczas całych zajęć. Po wyjściu na lód rozejrzał się wokół i podjechał do dziennikarzy i fotoreporterów.

- Rozumiem, że przyjechaliście zobaczyć tego nowego obrońcę GKS, Michala Prohaz-kę? Chłopak jest naprawdę w szoku, że w Polsce nawet na treningi przyjeżdża tylu ludzi, pytał, co w takim razie dzieje się na meczach. No i powiedział, że się cieszy z mojej obecności, bo może ściągnę z niego trochę presji - żartował Czerkawski.

Jego partnerzy też byli w znakomitych nastrojach. - Ubrał żółtą koszulkę, bo pewnie pomyślał, że będzie liderem (stroje w takim kolorze miała prawie połowa tyskiej ekipy - przyp. red.) - śmiał się Adrian Parzyszek, kapitan GKS, który nie raz miał już okazję grać z 36-letnim Czerkawskim.

- Nie wiem, czy się cieszę, że Mariusz jest z nami, bo mogę znów wylecieć ze składu - mrugnął okiem Piotr Sarnik, wspominając czasy, gdy walczył o miejsce w reprezentacji, ale bywał odsyłany ze zgrupowania kadry w momencie, gdy do drużyny dołączali Czerkawski i Krzysztof Oliwa.

Sam bohater porannego treningu nie ukrywał, że wyjście na lód wiązało się z pewnym wzruszeniem.
- Ten klub jest dla mnie ważny. Cieszę się, że na koniec kariery zagram w jego barwach i będę miał pamiątkowe zdjęcia w koszulce z herbem GKS na piersi - mówił zawodnik.

Po kilku minutach zajęć znów zaczął jednak żartować. - Patrzcie, na razie jeszcze się nie przewróciłem - rzucił z udawanym zdziwieniem.

W czasie treningu nie miał jednak taryfy ulgowej. Do bandy, na której ustawiono butelki z wodą mineralną, podjeżdżał więc solidnie spocony. - Sport to taki perfidny kawałek chleba, że jak się nie trenuje, to się nie da nic osiągnąć. Tacy muzycy to mają fajne życie. Cztery lata grzeją whisky, a potem coś nagrają i się okazuje, że to była najlepsza ich płyta. Albo tacy malarze. Pobawią się, pojadą do Zakopanego, namalują pejzaż i za milion sprzedadzą. A w sporcie? Powiedzcie Małyszowi, żeby zrobił sobie osiem miesięcy przerwy, a potem wyszedł z domu i pobił rekord skoczni - niby narzekał Czerkawski.

Były zawodnik Boston Bruins, Edmonton Oilers, New York Islanders, Montreal Canadiens i Toronto Maple Leafs całkiem serio już przyznał, że tak długiej przerwy w grze nie miał jeszcze nigdy.

- Braki kondycyjne w hokeju najdobitniej wychodzą w czasie ćwiczenia, gdy się rozpędzamy, hamujemy prawie w miejscu, biegniemy w drugą stronę i znów hamujemy. Po takich seriach nie da się niczego ukryć. Nie oczekuję po niedzielnym meczu cudów, nikt nie powinien ich oczekiwać. W piątek jeszcze potrenuję, ale już w sobotę raczej nie, żeby na mecz wyjść na świeżości, to jedyna szansa na to, żeby w miarę dobrze zagrać. Trudno będzie złapać rytm drużyny, szczególnie w bezpośredniej walce z rywalem. Ale zawsze się może trafić jakaś dobitka, udany zwód, podanie na kij - stwierdził po zajęciach.

Trener Miroslav Ihnaczak nie ukrywał, że obecność Czerkawskiego sprawiła mu przyjemność.
- Jeszcze przed przyjazdem do Polski znałem jego nazwisko, wiedziałem, że to wasz najlepszy zawodnik. W niedzielę wystąpi we wszystkich piątkach, wyjdzie też na lód, gdy będziemy grać w przewadze - zapowiedział szkoleniowiec.

Ostatni mecz w karierze Czerkawskiego budzi wielkie emocje. - Musiałem kupić kilkadziesiąt biletów, żeby zagwarantować swoim przyjaciołom miejsce na trybunach - ujawnił hokeista, zabierając do szatni robiony na miarę kij ze swoim nazwiskiem.

Co ciekawe, nie był to w tyskim boksie wyjątek, podobnym sprzętem posługuje się także Adam Bagiński.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!