Nie tylko można tu było dobrze zjeść, ale też potańczyć na eleganckich dancingach. Jadwiga Lipońska-Sajdak, była dyrektor Muzeum Historii Katowic, wspomina, że jeszcze w latach 90. XX wieku spędziła tam udanego Sylwestra. Potem był remont i ktoś zrobił z Patrii "Franza Josefa", któremu nie pomogła nawet kuchenna rewolucja Magdy Gessler.
Niedawno pojawili się jednak nowi właściciele, którzy postanowili wrócić do dawnej nazwy i najlepszych tradycji tego miejsca, o czym świadczy nie tylko wystrój i regionalne menu, ale też plany organizacji fajfów. Patrycja Walter i Marcin Strzyżewski do tej pory lubili modny minimalizm i chillout. Zauważyli jednak zupełnie inną potrzebę na rynku.
- Dla osób w średnim wieku w Katowicach nie ma miejsca na poziomie, w którym można by potańczyć - mówi Patrycja Walter.
Nazwa "fajf" wzięła się od angielskiego five o'clock, czyli godziny piątej. To właśnie o tej porze przed wojną i w latach powojennych odbywały się imprezy taneczne. Ale fajfy były przeznaczone nie tylko dla starszych osób. Zazwyczaj trwały około 3 godzin, a potem roztańczona młodzież wracała do domu albo szła na dancingi. Te od fajfów różniły się porą, bo trwały do późnych godzin nocnych.
Na dancingi należało już przyjść w stroju wieczorowym. W wielu lokalach byli fordanserzy, którzy rozkręcali zabawę i pilnowali, żeby samotni goście też mieli z kim zatańczyć. W Katowicach dancingi jak i niedzielne, popołudniowe fajfy, organizowane były w Europie na ul. Mickiewicza, czy w Silesii na rogu ul. Mickiewicza i Chopina. Od godz. 17 do 20 bawiła się tam młodzież. Zawsze był komplet gości. Podobnie jak na dancingach w restauracji Hotelu Monopol, codziennie od godz. 19.
- Nie pamiętam, żeby w latach 60. i 70. lokale były puste - przyznaje Lipońska-Sajdak. - Zabawa była na miarę kieszeni ówczesnych ludzi i każdy chętnie gdzieś wyskoczył - dodaje.
Wszystko zmieniły dyskoteki, no bo jak rozmawiać w hałasie? A w restauracji wypadło przecież porozmawiać, coś zjeść. - Teraz chodzimy do pubów, nawet dyskoteki przestały być modne. Podczas, gdy kiedyś tańczyło się wszędzie, po wojnie nawet na placach i w parkach przy okazji świąt państwowych. To wynikało z potrzeby ludzi. W eleganckich restauracjach organizowane były dancingi. W mniejszych potańcówki. Przychodziły na nie całe rodziny: dziadkowie, rodzice, dzieci się zabawiały - wspomina Lipońska - Sajdak.
Czy Patrii uda się wzniecić w mieszkańcach Katowic dawną potrzebę zabawy? - Myślę, że ludzie nie stracili chęci do tańczenia, ale nie ma miejsc, gdzie by się chętnie poszło: jest albo za drogo, albo za sztywno. Oduczyliśmy się też takiego spędzania czasu. A taniec jest zdrowy dla serca i dla całego ciała, traci się więcej kalorii, niż przy intensywnych ćwiczeniach - mówi Lipońska-Sajdak.
Fajfy w Patrii mają startować o godz. 20, bo czasy się zmieniły i wcześniej ludzie dopiero wracają z pracy. Na początek w soboty, a z czasem być może również w tygodniu. Wiemy, że Patria żyje we wspomnieniach mieszkańców Katowic. Pamiętacie ten lokal?
Bawiliście się tam na dancingach, a może bywaliście na obiadach? Podzielcie się wspomnieniami pod tekstem
*Kutz: Autonomia okazała się oszustwem. Ślązakom należy się status mniejszości etnicznej [WYWIAD RZEKA]
*TYLKO W DZ: Niesamowite zdjęcia górników i kopalń z XIX w. Maxa Steckla
*Cygańskie wesele w Rudzie Śl. On - 21 lat, ona 16 lat. ZOBACZ ZDJĘCIA Z ZABAWY
*Serial Anna German [STRESZCZENIA ODCINKÓW]
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?