Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Krzysztof Karwat: Jak z Bączka robi się Bontzek (i vice versa)

Krzysztof Karwat
Jestem fanem lokalnych portali internetowych, zakładanych przez entuzjastów "małej historii" naszych małych miejscowości, na ogół wchłoniętych już przez duże śląskie miasta.

To zdumiewające, co ci hobbyści potrafią wyszperać, jakie wspaniałe fotografie zdobyć, do jakich map dotrzeć, czyje biografie odsłonić, jakie szczegóły ustalić. Jeśli pojawiają się tam dyskusje i spory, to zwykle prowadzone są w przyjaznym tonie, choć nieraz manifestowane są różne stanowiska ideowe. Widać, że ci ludzie z odruchu serca chcą dotknąć tego, czego już nie ma lub za chwilę zniknie, i to ich łączy ponad podziałami. To budujące, że jednak można w sieci rozmawiać bez inwektyw, nawet na trudne tematy.

Tu raczej nie dochodzi do internetowych burd. I chyba dlatego przestało mnie nawet irytować używanie w tych narracjach nazistowskich nazw miejscowości, które w niemieckiej części Górnego Śląska funkcjonowały najwyżej kilkanaście lat, wypierając te stare, znane od wieków.

Na ogół bowiem nie ma w takich praktykach podejrzanych intencji. To efekt wyciągania z familijnych szuflad i zakamarków pamięci swych krewniaków właśnie z tamtego czasu świadectw; starszych najczęściej nie ma. Dyskutujący tego odium po prostu nie czują.

Niekiedy sami autorzy owych notek, polemik, fotograficznych wlepek i komentarzy mitygują się, nawet delikatnie strofują, skrupulatnie poprawiając błędy rzeczowe i szukając szerszych - a nie tylko rodzinnych - kontekstów historycznych.
Bywa jednak, że błądzą, gdy - na przykład - ideologizują, nasycając wątpliwymi treściami narodowymi brzmienie (a przede wszystkim dawne zapisy urzędowe) nazwisk swych bliższych czy dalszych przodków.

To frapujące i niejednoznaczne zagadnienie. Warto się przy nim zatrzymać, oddalając kwestię imion, które jeszcze kilka dekad temu tak wyraźnie "zdradzały" etnicznych Górno-ślązaków. To inna, skądinąd także niezwykle interesująca sprawa.
Weźmy jakiś znany przykład. Oto mamy Norberta Bonczyka - wybitnego duchownego, najlepszego polskojęzycznego poetę XIX-wiecznego Śląska (raczej unikałbym "ń" w środku tego nazwiska).

Niedawno byłem nad - do dziś zachowanym - grobem jego rodziców. Inskrypcje prze-trwały w języku polskim. Ale nazwisko zapisano tak oto: Bontzek. Zresztą na okładkach pierwszych wydań wspaniałego poematu "Stary kościół miechowski", napisanego - jak zaznaczył autor -"w narzeczu górnośląskiém", też znajdziemy ten sam zapis. W tekście zaś aż roi się od - uwaga! - Boncyków (jest ojciec poety Walenty i przywołuje się dziadka Marcina Boncyka, sołtysa wsi). Dlaczego tak?
W moim przekonaniu, w poemacie autor świadomie "mazurzył", by oddać lokalny klimat, realne brzmienie owego "narzecza" (niektóre odmiany etno-lektu śląskiego rzeczywiście nie tolerują "sz" i "cz"). Sam jednak podpisał się "oficjalnie", "urzędowo", "po niemiecku": Bontzek. Dla mnie to zgermanizowana forma Bączka, ale może potem nie wypadało tak "tłumaczyć" nazwiska uczonego bytomskiego farorza?

Odrębną kategorią są nazwiska skrajnie "ześlązaczone". Mam na myśli tych wszystkich Kowoli, Stolorzy, Drewnioków, Wyciśloków i... Smolorzów. Michał dostawał piany, gdy mu ktoś przez pomyłkę drugie "o" na "a" zamieniał. Jak mnie wkurzał, to mu zamieniałem. Oczywiście, w myślach. Bo nazwiska to delikatna materia.

Pruscy urzędnicy delikatni nie byli. Przez kilkanaście godzin analizowałem zdigitalizowane zapisy nazwisk na XIX-wiecznych aktach urodzeń, ślubów i zgonów.

Brawa dla katowickiego Archiwum Państwowego i wielkie dzięki, bo teraz już wiem, że jeden z moich prapradziadów nazywał się... Bainczik! Z dziwnym, jakby "czeskim ptaszkiem" nad "cz". Ach, jak te nazwiska były przekręcane! Skryba pisał, jak słyszał, ale w zgodzie z regułami jedynego tu języka urzędowego.

Nic dziwnego więc, że na tych dokumentach odnajdujemy późniejsze adnotacje, by z Kraffczika jednak zrobić Krawczyka. No ale jak ktoś chce się dziś nazywać Skrzipczik, a nie Skrzypczyk, to jego wola.

Bo germanizacja nazwisk bywa też... błogosławieństwem. Kiedyś brałem udział w panelu dyskusyjnym z prof. Robertem Trabą. Ten świetny znawca pogranicza kulturowego dawnych Prus Wschodnich publicznie wyznał, że jest wdzięczny Niemcom, że jego ojcu przymusowo wymienili w nazwisku "ą" na "a".

- Tak jest lepiej, niech tak zostanie - przekonywał ze śmiechem.


*Kutz: Autonomia okazała się oszustwem. Ślązakom należy się status mniejszości etnicznej [WYWIAD RZEKA]
*TYLKO W DZ: Niesamowite zdjęcia górników i kopalń z XIX w. Maxa Steckla
*Cygańskie wesele w Rudzie Śl. On - 21 lat, ona 16 lat. ZOBACZ ZDJĘCIA Z ZABAWY
*Serial Anna German [STRESZCZENIA ODCINKÓW]

Codziennie rano najświeższe informacje z woj. śląskiego prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Krzysztof Karwat: Jak z Bączka robi się Bontzek (i vice versa) - Dziennik Zachodni