Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Michael Korfanty: Mój pradziadek jest wszędzie. To w końcu Wojciech Korfanty

Marcin Zasada
MARZENA BUGAŁA
Stoi tu jego pomnik. Wielki aż dech zapiera. Wchodzę na główną ulicę, a tu tabliczka z jego nazwiskiem. Jego i moim - mówi Michael Korfanty, prawnuk Wojciecha Korfantego, który wczoraj przyjechał do Katowic. Tak relacjonował swojej rodzinie w Ameryce pierwszą wizytę w małej ojczyźnie wielkiego przodka.

Prawnuk? Krótkie repetytorium z genealogii Korfantych: Wojciech Korfanty, syn Józefa, miał czwórkę dzieci - córki Marię i Halszkę oraz synów Witolda i Zbigniewa. Ten ostatni poślubił Eugenię Nowakowską. Po śmierci i pogrzebie Wojciecha w sierpniu 1939 r., pani Eugenia wiedziała, że wobec nieuniknionej agresji Niemiec, na Śląsku nic dobrego jej rodziny już nie czeka. Tym bardziej z nazwiskiem Korfanty - agresor z Zachodu wciąż pamiętał, kto kilkanaście lat wcześniej wyrwał mu kawałek Górnego Śląska.

Skąd kolejarze wiedzieli?

- Babcia uciekała między innymi z dwójką swoich synów, bliźniaków - Feliksem i Wojciechem - opowiada Michael. - Wspominała kiedyś jak, zanim trafiła do Ameryki (jej mąż dołączył do niej dopiero w 1949 r. - przy. red.), zatrzymała się w jakiejś leśnej chacie na wschodzie Polski. Pewnej nocy do drzwi zapukali radzieccy żołnierze. Cała rodzina miała fałszywe dokumenty, Sowietom coś w nich nie pasowało i chcieli zabrać ich na szczegółową kontrolę, która nie wiadomo jak mogła się skończyć. Korfantych uratował płacz dzieci - Feliks i Wojciech nie mogli się uspokoić, więc żołnierze sami dali sobie spokój.

Feliks, zwany w rodzinie Felkiem, to wujek Michaela. Wojciech, dokładniej: Wojciech Albert, to jego ojciec. Michael przyszedł na świat w 1964 roku w Dallas, gdzie do dziś mieszkają potomkowie człowieka, który poprowadził Śląsk do Polski. Jego prawnuk ma dwie siostry. Pracuje jako szef pokładu samolotu w amerykańskich liniach lotniczych Delta Air Lines.

- Dawno temu w pracy przekonałem się, jaką siłę oddziaływania dla wielu Polaków ma nazwisko, które noszę - mówi Michael. - Na pokładzie usłyszałem akcent, który znałem z domu rodzinnego. Zapytałem pasażerki, czy pochodzi z Polski, pokazałem jej swój identyfikator, a ona od razu zaczęła dopytywać mnie, czy jestem z "tych" Korfantych. Była tak wzruszona, że chciała, żebym na kartce napisał jej dedykację. Dla mnie był to wtedy nie mniejszy szok niż dla niej.

Inna scena, przed kilkoma miesiącami, w pociągu z Katowic. Michael siedzi w przedziale niespokojny, bo co chwilę słyszy komunikat ze swoim nazwiskiem. Pyta współpasażerki, czy rozumie, co mówią na peronie, bo martwi się, czy coś się nie stało i ktoś nie wzywa go w jakiejś pilnej sprawie. - Ciągle słyszałem: "Korfanty i Korfanty". Coś nie tak z moim paszportem? Coś się stało komuś z mojej rodziny? Ale skąd kolejarze wiedzą, że jestem w tym pociągu? Różne myśli latały mi po głowie - wspomina prawnuk przywódcy III powstania śląskiego. - Okazało się, że nazwiskiem mojego pradziada nazwano pociąg, którym jechałem i niepokojące komunikaty dotyczyły jego rozkładu jazdy.

Mieszkam przy Korfantego

Dziś Michaela można nazwać katowiczaninem - kupił mieszkanie, nomen omen, przy Alei Korfantego, na Śląsku spędza nawet kilka miesięcy w roku. Przyjeżdża tu odpocząć od amerykańskiego zgiełku. Coraz sprawniej radzi sobie z językiem polskim. "To stół, brążowe. To kczesło. Cześć, jestem Michał, co słychać" - recytuje. Znajomość polszczyzny jest niezbędna, by nadrobić zaległości związane z wiedzą o swoim przodku.

- To wielka odpowiedzialność, bycie potomkiem kogoś takiego. Kogoś, kto nie tylko mówił o swoich poglądach, ale był w stanie walczyć w ich obronie. Za wszelką cenę. Dziś w Ameryce nie ma takich ludzi - podkreśla Michael. - W pewnym momencie swojego życia uświadomiłem sobie, że muszę lepiej poznać Wojciecha Korfantego. Dziś czytam książkę za książką, na aukcjach internetowych kupuję wszystko, co związane jest z jego niezwykłym życiorysem.

W piątek w DZ duży wywiad z prawnukiem najwybitniejszego polityka w historii Górnego Śląska. Michael opowie m.in. o tym, co przekazał mu słynny antenat, jak w rodzinie Korfantych kultywuje się tradycje z nim związane oraz co potomkowie Wojciecha wiedzą o jego tajemniczej śmierci.

Parada? Chętnie

Za tydzień minie dokładnie 140 lat od narodzin Wojciecha Korfantego. Po raz pierwszy rocznica ta zostanie uczczona na ulicach. Na sposób amerykański.

20 kwietnia Korfantego czcić będzie parada. Organizuje ją Związek Górnośląski, realizując ideę Kazimierza Kutza, który proponował, by wzorem Parady Pułaskiego zainicjować na Śląsku marsz, którego patronem byłby Wojciech Korfanty. "Dziennik Zachodni" jest patronem tego przedsięwzięcia. W rozmowie z nami chęć udziału w uroczystym marszu wyraził Michael Korfanty. Czy będzie specjalnym gościem parady ku czci swojego pradziada? Ruch należy teraz do Związku Górnośląskiego. MZ


*Kutz: Autonomia okazała się oszustwem. Ślązakom należy się status mniejszości etnicznej [WYWIAD RZEKA]
*TYLKO W DZ: Niesamowite zdjęcia górników i kopalń z XIX w. Maxa Steckla
*Cygańskie wesele w Rudzie Śl. On - 21 lat, ona 16 lat. ZOBACZ ZDJĘCIA Z ZABAWY
*Serial Anna German [STRESZCZENIA ODCINKÓW]

Codziennie rano najświeższe informacje z woj. śląskiego prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Michael Korfanty: Mój pradziadek jest wszędzie. To w końcu Wojciech Korfanty - Dziennik Zachodni