Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Proces Dariusza P.: Strażacy opowiadają o akcji w dniu pożaru

Bartosz Wojsa
Bartosz Wojsa
Dzisiaj o godz. 9:30 w rybnickim sądzie rozpoczęła się kolejna rozprawa Dariusza P. z Jastrzębia-Zdroju, który jest oskarżony o to, że w maju 2013 roku celowo podpalił rodzinny dom znajdujący się w dzielnicy Ruptawa. W wyniku tego tragicznego zdarzenia zginęła jego żona oraz czworo dzieci.

W trakcie dzisiejszej rozprawy zeznania dokończył szwagier oskarżonego, Krzysztof Ch., który podtrzymywał, że ma wiele wątpliwości dotyczących prawdziwości tragicznych zdarzeń dotykających Dariusza P. Mowa tutaj o powtarzających się wypadkach, kradzieżach i pożarach.

Później przed sądem stanęli strażacy, którzy brali udział w akcji ratowniczej w dniu wybuchu pożaru w domu rodziny P.

- O ile dobrze pamiętam, na miejscu pojawiliśmy się około 1:45 w nocy. Wiedzieliśmy tylko, że pali się dom jednorodzinny. Były podejrzenia, że ktoś może być w środku, ale nie mieliśmy pewności. W sumie na miejsce zadysponowano 3 pojazdy, w tym 12 strażaków łącznie – mówił Jerzy Grabski, który koordynował akcją mundurowych na miejscu.

Według jego zeznań, na zewnątrz nie było widać oznak wybuchu ognia. Strażacy podjechali więc bliżej, lecz nadal nic nie dawało im do zrozumienia, że tutaj odgrywa się jakiś czarny scenariusz.

- Spokój, cisza, żadnych ludzi. Zero płomieni, ani dymu. Jedynie nad dachem dostrzegłem smużkę dymu, wydobywała się chyba z włazu dachowego albo komina. Zacząłem się zastanawiać, czy trafiliśmy pod dobry adres. Wtedy kolega krzyknął, że widzi w oknie szczytowym jakąś osobę, która do nas macha. Później się okazało, że to był syn oskarżonego, Wojtek – opowiada Jerzy Grabski.

Drzwi do mieszkania trzeba było sforsować. Strażacy zgodnie przyznają, że były za mocne, prawdopodobnie antywłamaniowe. Do pozbycia się przeszkody musiał zostać użyty sprzęt hydrauliczny. W międzyczasie do okna szczytowego, gdzie znajdował się Wojtek P., przystawiono drabinę, a strażacy pomogli chłopcu zejść na dół.

- Za pomocą łomu wybiłem świetlik w drzwiach i próbowałem je otworzyć, ale nie udało się. Tak jakby były zablokowane za pomocą klucza. W drzwiach tych kluczy nie było – opowiada kapitan akcji sprzed domu oskarżonego.

Gdy zabezpieczenie w okolicach zamka wreszcie puściło, jeden ze strażaków uderzył w drzwi jeszcze dwukrotnie młotem, by całkowicie je odblokować. Wówczas mundurowi mogli wejść do środka. Cała akcja z wyważaniem drzwi trwała jakieś 8-10 minut od momentu przyjazdu strażaków.

- Wojtek był już wtedy sprowadzany na dół. Później ewakuowana została Justyna, jeszcze przed otwarciem drzwi. Tym samym oknem, co Wojtek. Strażacy od razu przystąpili do resuscytacji poszkodowanej, a chłopak został przeniesiony do auta. Jeden z kolegów z nim został i wspierał go psychicznie aż do wjazdu do szpitala. Chłopak powiedział nam, że w domu powinno być jeszcze 6 osób – precyzuje strażak.

Po wyważeniu drzwi mundurowi użyli linii gaśniczej. Pierwszy ogień został przez nich dostrzeżony przy wejściu do klatki schodowej, która prowadziła na piętro. Dalej linia poszła do góry schodami na pierwsze piętro. Wówczas 6-8 strażaków przeszukiwało dom. Po pewnym czasie zaczęli odnajdywać lokatorów. Wszyscy byli nieprzytomni.

- Osoby były wynoszone na podest przed głównym wejściem. Tam strażacy wykonywali też resuscytację – dodaje Jerzy Grabski.
Wciąż brakowało jednak jednej osoby. Jak się później okazało, siódmym poszkodowanym, łącznie z Wojtkiem, miał być według syna oskarżonego właśnie Dariusz P. Strażacy znowu weszli do domu, by ponownie go przeszukać. Szukali po szafach, pod łóżkami, za zasłonami, ale nigdzie nikogo nie było. Myśleli, że brakuje jakiegoś dziecka, bo takie przypuszczenia miał Wojtek. Dopiero po tym, jak jeden ze strażaków sprawdził wyniesione na zewnątrz osoby, doszedł do wniosku, że brakuje ojca rodziny. Wojtek był przekonany, że jego tata jest w domu.

- Zadzwonił do niego i okazało się, że oskarżony jest poza domem. Mnie przy tej rozmowie nie było, ale tak przekazał mi strażak, który był z Wojtkiem – mówił Jerzy Grabski.

Po jakimś czasie Dariusz P. znalazł się przed domem. Stał obok komendanta straży pożarnej z Jastrzębia-Zdroju, Edwarda Debernego. Mężczyzna podtrzymywał oskarżonego za ramię. Później, według relacji strażaków, Dariusz P. chyba zasłabł i osunął się na ziemię. Po pomocy udzielonej przez ratownika wstał jednak o własnych siłach i został przejęty przez pogotowie.

- Gdy wszedłem do środka, niewiele było widać. Bardzo dużo dymu, ograniczona widoczność. Przede mną już koledzy ugasili ogień, ja musiałem uratować ludzi. Razem z dwoma innymi kolegami wynieśliśmy najpierw matkę, potem córkę, około szesnastoletnią. Próbowaliśmy też podnieść żaluzje, ale się nie dało. One były chyba elektryczne, a nie było prądu. Nie znaleźliśmy również nic, by podnieść je ręcznie – zeznawał 25-letni Tomasz Piechaczek, jeden ze strażaków biorących udział w akcji. Jego słowa potwierdza też inny strażak, Paweł Ptak.

- Wchodziłem do środka domu chyba jako trzeci. Pomagałem w wynoszeniu poszkodowanych, razem z innymi strażakami – dodaje Paweł Ptak.

Mundurowi nie rozmawiali na temat przyczyn pożaru. Jak zgodnie przyznają, o takich tragicznych interwencjach starają się raczej zapomnieć, niż je roztrząsać.

Warto jednak podkreślić, że w trakcie rozprawy został również rozpatrzony wniosek Dariusza P., który prosił o zmianę środka zapobiegawczego w postaci tymczasowego aresztowania. Zwłaszcza, że 26 września bieżącego roku miał się ten środek zakończyć. Prokurator stanowczo się temu sprzeciwił. Stanowisko oskarżającego poparli też członkowie rodziny Dariusza P., tj. szwagierka, szwagier i teść oskarżonego. Oni również chcieli, żeby mężczyzna pozostał w areszcie.

Ostatecznie sąd zdecydował o uchyleniu wniosku Dariusza P., tym samym przedłużając jego areszt do 29 stycznia 2016 roku. Tłumaczył to tym, że istnieje szansa, jakoby w przypadku uznania oskarżonego za winnego, zostanie mu przyznana bardzo surowa kara, a może nawet najsurowsza, a to wystarczający powód, by przedłużyć jego areszt.

Kolejna rozprawa Dariusza P. odbędzie się dopiero 21 października o godz. 9:30. Wówczas będą zeznawali następni strażacy, którzy brali udział w akcji ratowniczej w dniu tragicznego pożaru.


*Pod Wałbrzychem odkryto podziemne miasto. Złoty pociąg będzie wydobyty ZDJĘCIA
*Nowy Supersam w Katowicach zaprasza na wielkie otwarcie
*Uchodźcy z Syrii już na Śląsku. Rodziny mieszkają w Chorzowie
*Tak się okrada w sklepie. Uważajcie na zakupach WIDEO Z MONITORINGU

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!