Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Sukces kardiologów dziecięcych z Zabrza: wszczepienie zastawki płucnej Melody

Agata Pustułka
ARC
Z prof. Jackiem Białkowskim, szefem Kliniki Wrodzonych Wad Serca i Kardiologii Dziecięcej Śląskiego Uniwersytetu Medycznego w Śląskim Centrum Chorób Serca w Zabrzu, rozmawia Agata Pustułka

Proszę powiedzieć, ile dzieci w Polsce rodzi się z wadami serca?

Odsetek dzieci z wrodzoną wadą serca jest mniej więcej stały i wynosi 0,8 promila, choć niektórzy specjaliści twierdzą, że jest ich około 1 procent. Oczywiście nie wszystkie dzieci muszą być operowane, ale bardzo duża grupa pacjentów może i powinna być leczona za pomocą metod kardiologii interwencyjnej, czyli nieoperacyjnie. Z ubytkami w przegrodzie międzyprzedsionkowej i międzykomorowej rodzi się kilka tysięcy dzieci, co stanowi blisko połowę wad wrodzonych. Mniej więcej co dziesiąte nowo narodzone dziecko ma otwarty przewód tętniczy Botalla.

Zabrzański ośrodek, jak wiemy, ma największe osiągnięcia, jeśli chodzi o zamykanie przegród serca za pomocą implantów.

Przekroczyliśmy już liczbę 1500 zabiegów kardiologii interwencyjnej. Pierwsza pacjentka, u której zamykaliśmy ubytek międzyprzedsionkowy w 1997 roku, miała 16 lat. Wtedy, proszę mi wierzyć, nie zdawałem sobie sprawy z możliwości, jakie dadzą te implanty kardiologom. To, co się zdarzyło w ciągu ostatnich kilkunastu lat w kardiologii, to jest prawdziwa rewolucja w leczeniu wad serca i mamy świadomość, że jako ośrodek jesteśmy w czołówce tych wszystkich zmian, które się dzieją. Przede wszystkim coraz częściej potrafimy się obyć bez skalpela i zabiegi kardiologiczne są przeprowadzane przez naczynia krwionośne pacjenta na zamkniętym sercu w pracowni hemodynamiki (a więc pod kontrolą promieni rentgena), a nie na sali kardiochirurgicznej. Są one zatem mniej obciążające dla pacjentów. Już przed pierwszym zabiegiem zamknięcia ubytku międzyprzedsionkowego datuje się znajomość i owocna współpraca zabrzańskiego centrum z doktorem Kurtem Amplatzem z Minneapolis w USA, twórcą implantów, zwanych od jego nazwiska Amplatzerami. Przed laty podarował nam pierwsze implanty, a teraz jest niezmiernie ciekaw naszych uwag dotyczących ich technicznych możliwości.

Czy miał pan profesor okazję podzielić się z doktorem Amplatzem swoimi doświadczeniami?

W zeszłym roku byłem gościem profesora i zostałem przez niego zasypany setkami pytań dotyczących szczegółów dotyczących Amplatzerów, ich zastosowania, możliwości modyfikacji i tak dalej. Myślę, że między innymi dzięki tym uwagom nowe produkty będą udoskonalane i bardziej przyjazne dla lekarza i pacjenta. A w Zabrzu nasze doświadczenie przekładają się na konkretne liczby. Zamknęliśmy ponad 800 otworów w przegrodach międzyprzedsionkowych (zarówno wrodzonych ubytków, jak i drożnych otworów owalnych u pacjentów z kryptogennymi udarami ośrodkowego układu nerwowego), wszczepiliśmy 50 implantów do przegrody międzykomorowej, zamknęlismy około 500 przetrwałych przewodów tętniczych.

I jesteście za swój profesjonalizm nagradzani. Teraz przez Polskie Towarzystwo Kardiologiczne. Co to za nagroda?

W 2008 roku PTK wprowadziło główną nagrodę, czyli Nagrodę Naukową Roku. Zostaliśmy nią nagrodzeni za całokształt naszego dotychczasowego dorobku w rozwoju kardiologii interwencyjnej, szczególnie właśnie za zamykanie przegród serca. Zostało wziętych pod uwagę szereg naszych publikacji naukowych w renomowanych czasopismach. Warto wspomnieć, że jedno z naszych spostrzeżeń klinicznych, opublikowane na łamach brytyjskiego pisma "Heart", zostało uznane przez wiodące pismo medyczne w USA ("Journal American College Cardiology") za jedno z najwżniejszych doniesień dotyczących wrodzonych wad serca w 2007 roku.

Wszczepienie bez otwierania klatki piersiowej zastawki płucnej Melody, to ostatni sukces kardiologów dziecięcych z Zabrza. Proszę przybliżyć nieco szczegóły tej operacji.

Za pomocą tej metody można leczyć pacjentów, u których pierwotnie występowało zarośnięte lub istotne zwężenie drogi odpływu z prawej komory. Chore dziecko poddane jest operacji, a zabieg polega między innymi na wszczepieniu tak zwanego homograftu, czyli zastawki pobranej z serca zmarłego dawcy. Po latach homograft ulega zwapnieniu i przestaje spełniać swoją rolę. Konieczna jest ponowna operacja, bo część krwi zamiast płynąć do płuc, zostaje w sercu, a jego prawa komora może ulec powiększeniu. Wtedy do gry wkracza Melody, czyli nowa zastawka wykonana z tkanek zwierzęcych, a wzmocniona stentem. Stosując zastawkę Melody można uniknąć bardzo ciężkiej, kolejnej operacji na otwartym sercu. Po prostu zastawkę Melody wprowadza się przez żyłę obwodową (najczęściej udową) w formie złożonej na specjalnym cewniku balonowym.

Tak po prostu? Mówi pan profesor o tym, jak o czymś zwyczajnym...

Operacja oczywiście nie jest prosta. Wykonywał ja u nas zespół specjalistów w składzie: docent Małgorzata Szkutnik, doktor Jacek Kusa i doktor Roland Fiszer. Ta operacja wymaga od lekarza ogromnej precyzji, jeden niepotrzebny ruch może doprowadzić do złego umiejscowienia wszczepianej zastawki. Zabieg jest przeprowadzony w bardzo newralgicznym miejscu, bo tętnica płucna, którą "wędrujemy" z Melody, stanowi jedyne ujście krwi z prawej komory. Ponadto w pobliżu znajdują się tętnice wieńcowe, których światło nie może być uciśnięte przez rozprężaną zastawkę na stencie. Nasz pacjent, który po zabiegu czuje się bardzo dobrze, skończył 23 lata.

Kto pierwszy na świecie przeprowadził ten skomplikowany zabieg? I skąd ta nieco dziwna nazwa zastawki Melody (melodia)?

Pierwszy tego typu zabieg na świecie wykonano dziewięć lat temu w paryskim szpitalu Necker Hospital przez doktora Bonhoffera, miłośnika muzyki smyczkowej. Pacjent miał 12 lat. Od tego czasu wszczepiono ponad 600 takich zastawek. Proszę sobie jednak wyobrazić, że w Stanach Zjednoczonych nie jest ona jeszcze dopuszczona do powszechnego użytku, a w Europie zachodniej jest stosowana zaledwie od dwóch lat i to tylko w nielicznych, wybranych szpitalach o najlepszej renomie. W Polsce tego typu zabiegi zostały wykonane jedynie w Instytucie Kardiologii w Warszawie i właśnie u nas, w Zabrzu.

Jak długo trwa taki zabieg? I ile czasu po operacji pacjent musi spędzić w szpitalu?

Zabieg trwa dwie, trzy godziny. Dzięki mało inwazyjnej procedurze jest bezpieczniejszy i mniej obciążający, aniżeli operacja kardiochirurgiczna. Pacjent przebywa w szpitalu tylko dwa dni, a w ciągu kilku dni może znów wykonywać wszystkie czynności i nie jest potrzebna rehabilitacja. Zastawka Melody umieszczana jest na zwiniętym baloniku. Całość wprowadza się poprzez żyłę udową na cewniku do ujścia prawej komory serca, gdzie znajdują się zwapniały homograft i zastawka tętnicy płucnej. Następnie balon i usytuowany na nim stent obszyty nową zastawką rozpręża się. Zastawka rozwija się i niezwłocznie zaczyna funkcjonować po usunięciu balonu.

A co się dzieje wówczas z tą starą zastawką? Wyciągacie ją?

Pierwotna zastawka tkwi nadal na swoim miejscu, ale zostaje przez metalowy stent sprasowana i przyciśnięta do ściany tętnicy płucnej (homograftu). Okres działania nowej zastawki nie jest jeszcze znany (technika jest przecież nowa), jednak liczymy (na co wskazują już obserwacje innych badaczy), że będzie ona prawidłowo funkcjonować co najmniej przez kilka lub kilkanaście lat. Po wyeksploatowaniu można teoretycznie umieścić nowy stent z zastawką przy pomocy tej samej techniki. Przezskórna implantacja zastawki płucnej daje szansę setkom młodych ludzi po operacjach wad wrodzonych uniknięcia kolejnych ciężkich reoperacji i powikłań z nimi związanych, długiego pobytu w szpitalu i wielotygodniowej rehabilitacji. Generalnie dzięki tej nowej metodzie można się spodziewać lepszych wyników leczenia.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!