Deportowany z Anglii mężczyzna trafił do gliwickiego aresztu śledczego z Warszawy w środę wieczorem. Wczoraj Prokuratura Rejonowa Wschód rozpoczęła czynności z jego udziałem.
- Podejrzany przyznał się do winy i złożył wyjaśnienia - poinformował nas prok. Michał Szułczyński, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Gliwicach. Co powiedział Rafał P. prokuratorowi? Śledczy konsekwentnie odmawiają podawania szczegółów, które wyznał zabójca, by nie ułatwiać mu obrony, także z wykorzystaniem bliskich osób. Nadal więc nie wiadomo, jak wyglądały ostatnie minuty życia 17-latki.
Do sądu skierowano jednak wniosek o tymczasowe aresztowanie P. Już wczorajszego popołudnia zapadła decyzja w tej sprawie. Jak się dowiedzieliśmy, sprawa powinna stanąć na wokandzie w ciągu trzech miesięcy.
Przypomnijmy: Rafał P. został schwytany w Wielkiej Brytanii tuż przed Bożym Narodzeniem, dzięki współpracy angielskich i polskich policjantów, na podstawie Europejskiego Nakazu Aresztowania. Uciekł na Wyspy Brytyjskie w kwietniu ubiegłego roku czując, że krąg podejrzeń się wokół niego zaciska. Jak mówi ojciec zamordowanej dziewczyny, Kazimierz Walczak - mógł za kraty trafić znacznie wcześniej, gdyby policja działała energiczniej. Ojciec zamordowanej nastolatki przyznaje, że ma za sobą prawdziwą batalię o skuteczne ściganie Rafała P. Zaangażował nawet prywatnego detektywa. Jak mówi, musiał to zrobić, obserwując działania policji.
- 3 kwietnia znaleźli ciało mojej Iwonki, a przy nim, w piasku, jego dowód osobisty! To było jak podpis mordercy - denerwował się wczoraj na wspomnienie tych chwil ojciec Iwony. - A dopiero następnego dnia, w samo południe, przez nikogo nie zatrzymywany, na własne nazwisko morderca poleciał z Pyrzowic do Liverpoolu. To ustalił wynajęty przez nas prywatny detektyw.
Rafał P. był znajomym i ostatnią osobą, która widziała Iwonę Walczak żywą. To on, jak dowiedli policjanci, wywołał ją w nocy z domu.
Tymczasem zdesperowany ojciec działa nadal. Dokładnie przeanalizował filmik z deportacji Rafała P. w Warszawie. Pokazano go na stronie internetowej Komendy Głównej Policji w Warszawie tuż po wylądowaniu samolotu z aresztowanymi w Wielkiej Brytanii Polakami. Widać na nim, jak Rafał P. w kajdankach, po wyjściu z samolotu, jest prowadzony przez policjantów.
- W pewnym momencie, kiedy jedni funkcjonariusze przekazują go kolejnym, wyraźnie słychać, jak mówią do siebie, że się P. ciął sobie ręce - relacjonuje Walczak. - Skoro w takim stanie przyleciał, to przecież nie ciął się w samolocie. Przypuszczam, że zrobił to już w areszcie w Anglii. Kto go tam wie, czy się nie targnie na życie? Także o tej sprawie poinformowałem już prokuratora.
Prokuratura odmawia jednak komentarza w tej sprawie.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?