Trzeba robić swoje

Niektórzy twierdzą, że Beskidy są poszkodowane przez związek ze Śląskiem. Czy nie odbiera pan zwycięstwa w naszym plebiscycie jako dowód na coś przeciwnego?

Nie traktowałbym tej sprawy w takich kategoriach. Nie jestem zachwycony tym, co się stało dziesięć lat temu, ale nie ma co płakać i teraz coś komuś koniecznie udowadniać. Trzeba po prostu robić swoje. Do rankingów natomiast mam spory dystans, choć oczywiście jest mi miło, że ludzie dostrzegają to, co robię.

Jaki jest pana swój sposób na zarządzanie miastem?

To metoda zrównoważonego rozwoju. W ciągu niespełna siedmiu lat budżet Bielska-Białej zwiększył się dwa razy, a nakłady na inwestycje wzrosły siedmiokrotnie. Ten rok zapowiada się rekordowo. Duże inwestycje prowadzone są nie tylko w sieci drogowej, ale też w bazie sportowej i szkołach. Teatr Banialuka to jeden z najpiękniejszych teatrów w Polsce. Ludzie to widzą.

A na czym się pan potknął?

Na planach turystycznego zagospodarowania terenów na stokach Dębowca i Szyndzielni. Zaangażowaliśmy w ten projekt dużo sił i środków, a wciąż nie wiemy, jak to się skończy. W tym wypadku zadecydowały jednak niezależne od nas czynniki.

Co utrudnia pracę samorządom?

Chore prawo. Zdarza się, że wychodzące ustawy od razu trzeba nowelizować, bo są do niczego. Inne utrudniają nam pracę, jak chociażby ustawa o zamówieniach publicznych - bez niej można by wiele inwestycji zrobić taniej i szybciej. Cóż, kiedy według prawa wszyscy samorządowcy traktowani są jako złodzieje, albo przynajmniej podejrzani.