Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Słowacy uzbrojeni w euro szturmują polskie sklepy

Łukasz Gardas
Helena Vaniskowa i Irena Dulisova już po zakupach w żywieckim markecie
Helena Vaniskowa i Irena Dulisova już po zakupach w żywieckim markecie Łukasz Gardas
Wysoki kurs euro sprawił, że Słowacy, którzy od stycznia przeszli na walutę europejską, zaczęli masowo robić zakupy w polskich sklepach. Wykupują głównie artykuły spożywcze i przemysłowe. Polscy handlarze zacierają ręce, bo dzięki Słowakom rosną ich obroty.

- Gdy złotówka traci na wartości, bardziej opłaca się wymieniać euro w naszych kantorach - podkreśla Marcin Woźniak, ekonomista w bielskim banku. Dla naszych południowych sąsiadów słaba złotówka, to woda na młyn. Wzmożony ruch widać w większych beskidzkich miastach i przygranicznych miejscowościach.

- Przy obecnym kursie euro macie teraz dużo tańszych artykułów w porównaniu z naszymi cenami - argumentuje Helena Vaniskova ze Sihelnego koło Namestowa.

W polskich, przygranicznych kantorach zrobiło się tłoczno.

- Od kilkunastu dni mamy bardzo duży ruch. Słowacy najczęściej wymieniają mniejsze kwoty, od 20 do 50 euro, ale robią to stosunkowo często - przyznaje Justyna Wacięga, z kantoru przy byłym przejściu granicznym w Korbielowie.

Grażyna Gawlas, pracownica Delikatesów w Jeleśni, podkreśla, że Słowacy najczęściej kupują owoce, nabiał, wędliny oraz drób.

Prawdziwe oblężenie panuje w żywieckich dyskontach i marketach. Klienci zza miedzy pakują do wózków mnóstwo różnych towarów.

- Oprócz warzyw, mięsa i nabiału, Słowacy kupują wiele artykułów przemysłowych - mówi Tomasz Waluś, dyrektor centrum handlowego Tesco w Żywcu. Ze sklepowych półek szybko znikają też telewizory, komputery i artykuły ogrodnicze - dodaje. Szybko ubywa także cukru oraz mąki. Oprócz tego, sąsiedzi pytają już o rowery, których jeszcze się nie sprzedaje.

- Sporo osób ze Słowacji kupuje ogromne ilości towarów. Zdarza się, że nawet słowaccy hurtownicy zaopatrują się w naszym sklepie - twierdzi dyrektor Waluś.
Jak się okazuje, Słowacy oblegają nie tylko polskie sklepy spożywcze i supermarkety, ale coraz częściej pojawiają się również na beskidzkich giełdach i w komisach samochodowych.

- Dwóch moich znajomych przyjechało wczoraj specjalnie z Bratysławy do Bielska-Białej, żeby kupić nowy samochód. Teraz w Polsce nam bardzo opłaca się kupować i to wiele towarów - twierdzi Miroslav Sulgan, starosta gminy Oszczadnica nieopodal Czadcy.

Jan Duliś z Sihelnego, który przyjechał na zakupy do Żywca, stwierdził, że oprócz wysokiego kursu euro ważna jest także odległość.

- Nie mamy tutaj daleko, bo tylko 30 kilometrów. Przy dobrej pogodzie można dojechać bardzo szybko. Dlatego przyjechałem kupić między innymi farbę, bo będę malował mieszkanie - mówi Duliś.
Jego mama kręciła się głównie obok półek z jedzeniem.

- Kupiłam sery, mleko, cukier, przetwory i mięso. Do wózka włożyłam także kawę, słodycze, pieczywo i artykuły papiernicze - opowiada Irena Dulisova.

Polscy handlowcy zacierają ręce. W momencie, kiedy wiele osób zaczyna odczuwać spowolnienie gospodarcze, a po kraju krąży widmo zwolnień i wiele rodzin zaczyna mocno zaciskać pasa, klienci ze Słowacji spadli im z nieba. Wprawdzie ostatnio martwą się, że dojazd ze Słowacji do Polski jest utrudniony z powodu śniegu, ale liczą, że jak się ociepli, gości zza południowej granicy będzie jeszcze więcej.

- Tłumy dopiero przed nami - mówi Maria Zoń, właścicielka sklepu spożywczo-przemysłowego Delicje w Rajczy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!