18+

Treść tylko dla pełnoletnich

Kolejna strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich. Jeśli chcesz do niej dotrzeć, wybierz niżej odpowiedni przycisk!

Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Mysłowicki Negatyw w Chinach: Pamiętnik Mietalla, część pierwsza [ZDJĘCIA]

Ola Szatan, Mietall Waluś
Jeden z naszych eksportowych zespołów, Negatyw od kilku dni przebywa już w Chinach. Mysłowicka formacja udała się tam na serię koncertów. W Chinach spędzą miesiąc, przemierzając w sumie ponad 11 tysięcy kilometrów.

Lider grupy, Mietall Waluś obiecał, że będzie dzielił się z nami swoimi wrażeniami z pobytu na trasie, gdzie poza występami nasi muzycy zamierzają również m.in. posmakować lokalnych produktów, a także nakręcić specjalny film.
Oto pierwsza część pamiętnika Mietalla z chińskiej wyprawy.

22 kwiecień. 2013
Leże przed pustym basenem w którym nie ma wody, w Polskiej Ambasadzie w Pekinie. Jest godzina 22:45. To pierwszy dzień kiedy przyjechaliśmy do Chin. Podróż była bardzo długa i męcząca. 3,5h jechaliśmy do Warszawy, 4 godziny czekaliśmy na samolot na Okęciu, 30 minut był opóźniony. Bardzo się boję latać samolotami. Kupiłem relanium które przepisał mi mój kolega lekarz. Poprosiłem go i wytłumaczyłem mu dlaczego. Zażyłem tabletkę po której na chwilę mnie ścięło ale i szybko minęło. Myślałem że przez całą podróż w samolocie będę spał, ale jednak się nie udało. W samolocie zobaczyłem cały koncert Adele. Niesamowity! Wciągnąłem się na tyle że chciałem zobaczyć następny. Lecieliśmy liniami Qatar Airways o bardzo wysokim standardzie. Polecam! Innych ciekawych koncertów już nie było, tylko same amerykańskie seriale i koncert Justina Bibera który wyłączyłem w połowie pierwszej piosenki. Na szczęście miałem tez książkę. Generalnie lot był bardzo przyjemny, bez turbulencji.

W Doha czekaliśmy 7 godzin na lot do Pekinu. Kręciliśmy się po lotnisku nie wiedząc co ze sobą zrobić. Afgan z Pawłem, Olkiem i Marcelem ciągle chodzili palić papierosy, ja z nudów siedziałem na internecie. O godzinie 1:50 wsiedliśmy do samolotu który leciał już bezpośrednio do Pekinu. Oczywiście zażyłem kolejną tabletkę relanium i czułem że nie zadziała tak jak chce. Od razu po starcie zaczęły się duże turbulencje, z szybką paniką zażyłem następną i obudziłem się po 5 godzin, uświadamiając sobie że zostały nam tylko 2, z siedmiu godzin lotu. Licząc wyjazd z domu, cała podróż trwała ponad 30 godzin. W Pekinie na lotnisku byliśmy o 14:30. Ogromny moloch którym jest lotnisko w stolicy Chin zrobiło na mnie bardzo duże wrażenie.

Wychodząc z terminalu zobaczyliśmy kilkaset Chińczyków z karteczkami, którzy czekali na swoich gości. Nagle nasz manager, Marcel zauważył stojącego Pana z plakatem promującym naszą trasę. Okazało się że jest to pracownik Ambasady Polskiej w Pekinie który czekał na nasz przylot i swoim busem zawiózł nas do siedziby Ambasady, w której spędzimy 4 noce. Na miejscu byliśmy około godziny 16:30. Ambasada położona jest w samym centrum Pekinu, z przepięknym ogrodem, kortem tenisowym, basenem, siłownią. Zostaliśmy bardzo przyjemnie powitani. Po krótkim odświeżeniu się, poszliśmy na spacer i na spotkanie z Renauld. Jest to osoba odpowiedzialna za organizacje całej trasy po Chinach. Jest też naszym opiekunem i tłumaczem. Będzie nam towarzyszył przez cały nasz pobyt w tym azjatyckim kraju.

Spacerowaliśmy około 5h. Podziwialiśmy Pekin, zjedliśmy kolację w małej, klimatycznej knajpce gdzie przysmakami są pierożki z mięsem i takie malutkie kluseczki "ala" pyzy z mięsem, nazywają je "baudze" i "działdze". Za 9 osób + 5 piw zapłaciliśmy, przeliczając na polskie - 50zł. Byliśmy w totalnym szoku.

W Pekinie jest bardzo dziwne powietrze, widoczność jest stosunkowo mała, miasto jest bardzo zanieczyszczone spalinami. Pekin jest z tego znany. Ze smogu. Kupiłem sobie w pierwszej napotkanej aptece, maseczkę taką jak lekarze czy dentyści mają podczas zabiegów. Pogoda nie jest tu dzisiaj zbyt przyjazna. Myślę że jest około 15-tu stopni.

Jesteśmy wykończeni, zmęczeni. Chłopaki już poszli spać a ja kończę podsumowując pierwszy dzień pobytu w Pekinie. Jestem bardzo szczęśliwy że zwiedzimy ten kraj, I myślę że przed nami bardzo dużo ciekawych przygód.


23 kwiecień 2013

Drugi dzień w Pekinie. Zbiórka na dole w Ambasadzie była ustawiona na godzinę 9:00 rano. Poszliśmy wspólnie na śniadanie, a o godzinie 10-tej mieliśmy spotkanie z Pawłem i Renauld w parku, który znajduje się na północ od ambasady, niecałe 500 metrów. Na miejscu mieliśmy pierwsze spotkanie organizacyjne, dotyczące całego miesiąca i pobytu w Chinach. Po omówienia wszystkich spraw poszliśmy pieszo, do banku wymienić dolary na yuany.

Procedura była dość śmieszna i długa. W Polsce idziesz do kantoru i wymieniają Ci obcą walutę bez problemów. Tutaj musisz wypełnić odpowiedni dokument, wylegitymować się z paszportu. Po zakończeniu całej transakcji, pracownik banku prosi cię by na takiej małej skrzyneczce, naciskając jeden z trzech przycisków ocenił jego prace. Oczywiście wszystko toczyło się bez problemu. Byłem zadowolony i wcisnąłem przycisk z najwyższą oceną jego pracy. Potem wróciliśmy na chwile do ambasady po instrumenty i o godzinie 16-tej pojechaliśmy do klubu trzema taksówkami, które są tutaj bardzo bardzo tanie. W przeliczeniu na złotówki km kosztuje 1,10zł.

O 17-tej mamy próbę ale musimy załatwić jeszcze jedną ważną sprawę. Z Afganem musimy jechać do sklepu muzycznego i kupić zasilacze do naszych efektów gitarowych. Wychodzimy na ulice przed klub, łapiemy jedną z pierwszych taksówek i wsiadamy z Renauld i Marcelem, mknąc jak najszybciej do sklepu muzycznego. Jedziemy nawet dość spory kawałek. Wychodząc z taksówki, zapłaciliśmy za nią przeliczając na polski 5zł. Jeden zasilacz kosztuje 35 yuanów, a że dowiedzieliśmy się wcześniej że w Chinach można się targować, zbiliśmy cenę aż do 25y za jedną sztukę…. Kupiliśmy 6, tyle ile było nam potrzebne. Kiedy już pojawiliśmy się w klubie, miała zacząć się próba generalna, okazało się że jeden z moich efektów, a dokładnie "delay" został w sklepie…. Totalna załamka. Marcel z Rene musieli znowu na ulicy złapać jakąś taksówkę i wracać po mój efekt gitarowy. Wchodząc do sklepu, sprzedawca z uśmiechem oddał im "delay". Klub w którym gramy nosi nazwę Yugongyishan Club. Ma niesamowity klimat i od czterech lat dostaje nagrodę za najlepszy rock’n’rollowym klub. Wszystko bardzo dobrze przygotowane. Za sceną klimatyczna garderoba z toaletą. Bilet za nasz koncert kosztował 80y, czyli około 40zł. Nie było zbyt dużo ludzi, ale koncert był bardzo udany.

Sama świadomość że jestem w Pekinie i stoję na scenie w jednym z najlepszych klubów tego miasta powoduje że mam dużo energii. Koncert skończył się około godziny 23:00. Poszliśmy na wspólną kolacje, do jednego z najbliżej położonego miejsca gdzie podają miejscowe przysmaki.

Po kolacji, taksówkami wróciliśmy do ambasady, poszliśmy do sklepu po kilka piwek i o godzinie 2 w nocy rozeszliśmy się po pokojach.

24 kwiecień 2013
9:50, otworzyłem oczy. Wychodząc przed ambasadę przywitała mnie piękna pogoda. Jest bardzo ciepło i słonecznie. Dzień zapowiada się bardzo fajnie. O 12-tej po spotkaniu w Ambasadzie, poszliśmy na wspólne śniadanie. Każdy wybrał sobie przysmaki z lokalnej piekarni. Zjadłem jakąś bułkę z szynką i rogalika serowego. Około godziny 14, Afgan, Alex i Łukasz wraz z Darią poszli na kilka godzin do parku.

Dawid pracuje nad materiałem filmowym, Marcel odpisuje na maile, a ja z Pawłem jedziemy do Renauld’a zapłacić za bilety pociągowe którymi będziemy podróżować prawie przez całe Chiny. Zaczynam się już pomału oswajać, co raz bardziej zaczyna mi się tu podobać, z każdym dniem poznajemy nowe przysmaki kuchni chińskiej. Pekin jest wielką metropolią, czuć tu Europe, wbrew panującej w mediach opinii o tym kraju. Za dwa dni pomału ruszamy w stronę południa, do Xian. Czas bardzo szybko mi płynie i wiem że dużo czasu będziemy teraz spędzać w podróży. O godzinie 19-tej, na zaproszenie szefa klubu w którym wczoraj graliśmy, wybraliśmy się na koncert, tym razem metrem.

Jest ono ogromne, zaskoczyła mnie cena za bilet. Jak sobie pomyślę ile w Polsce kosztuje bilet na Warszawskie metro to byłem totalnie w szoku. Bilet kosztuje 2Y, i możesz nim podróżować przez cały Pekin. Koncert na który się wybraliśmy, to amerykański zespół death metalowy który nazywa się Obituary.

Nie słucham już od dawna takiej muzyki, ale w połowie lat 90-tych ten zespół był mi bardzo bliski. Słuchałem mocnej muzyki i pomyślałem że będzie ciekawe zobaczyć ich na żywo. Pojechaliśmy z całym zespołem. Jako że towarzyszy nam ekipa filmowa, wraz z manager’em klubu i z gitarzystą Obituary, z którym się spotkaliśmy, nagraliśmy pozdrowienia dla jednego z portali muzycznych w Polsce.

Po koncercie poszliśmy zjeść kolację, tym razem dostaliśmy wielkie miski zupy które były bardzo ostre. Jestem totalnie zmęczony. Nogi wchodzą do mi do ….. ;). Jest 2-ga w nocy, właśnie kładę się spać.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!