Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Nasze trojaczki z Jankowic są gotowe do Pierwszej Komunii

Karol Świerkot
Stresu nie ma. Trojaczki na samą myśl o uroczystości się cieszą
Stresu nie ma. Trojaczki na samą myśl o uroczystości się cieszą Lucyna Nenow
Trojaczkom z Jankowic - Elizie, Emilii i Julii - "Dziennik Zachodni" towarzyszy od ich narodzin. W niedzielę dziewczynki pójdą do I Komunii Świętej. Sprawdziliśmy, jak przebiegają przygotowania w domu Utratów - pisze Karol Świerkot

Na trzy dni przed niedzielną uroczystością w domu państwa Utratów w Jankowicach wszystko jest już dopięte na ostatni guzik. Pozostało tylko poustawiać stoły i rozpocząć wielkie gotowanie. W niedzielę bowiem trojaczki Emilia, Eliza i Julia pójdą do Pierwszej Komunii Świętej. Gości będzie więc sporo.

- Przyjęcie będzie na 45 osób, jest to przecież wyjątkowa okazja, a rodzinę mamy dużą - mówi Barbara Utrata, mama jankowickich trojaczek.

- Zięć pochodzi z rodziny, gdzie było dziesięcioro dzieci, teraz wszyscy już mają też żony i dzieci, więc się gości nazbiera - śmieje się Elżbieta Dzido, babcia dziewczynek.

Chociaż pracy jest dużo, pani Barbara nie zdecydowała się na organizację komunii w restauracji. - Lokale liczą sobie 150 zł od osoby, to tak jakbym wesele robiła - wylicza pani Basia. - My w dodatku robimy komunię dwudniową z tzw. poprawinami.
Ale nie tylko cena zdecydowała o tym, że przyjęcie odbędzie się w domu.

- W domu to zawsze u siebie, będziemy mieli sporo dzieci na przyjęciu, będzie im wygodniej. W restauracji trzeba siedzieć przy stole, czasem w jednym lokalu jednocześnie odbywają się trzy komunie, więc jest bardziej krępująca atmosfera - zauważa pani Basia.

- U nas dzieciaki będą w drugim pokoju, mamy też ogród, więc o ile pogoda dopisze, będą mogły się pobawić na zewnątrz. Goście też będą mogli wyjść, przespacerować się, będzie swobodniejsza atmosfera - argumentuje.

Chociaż, jak zauważa, coraz więcej osób jednak wybiera restauracje. - W klasie córek na 21 osób tylko trzy organizują przyjęcie w domu.

A przygotowanie domu na przyjęcie 45 gości, jak przyznają Utratowie, to potężne wyzwanie logistyczne. - Nikt przecież nie ma w domu stołu, krzeseł czy zastawy na tyle osób - przyznaje pani Barbara. - Trzeba pożyczyć od rodziny.

Wszystko trzeba będzie jeszcze zmieścić w salonie. - Co zbędne, będzie wyniesione. Telewizor, kanapę wstawimy na ten czas gdzie indziej. Zostanie tylko miejsce na stoły i krzesła - mówi pani Barbara.

Na ostatni moment zostały też do zrobienia zakupy. - Jedzenie trzeba kupić w ostatniej chwili, żeby wszystko było świeże, np. mięso. Dlatego wielkie gotowanie dopiero przed nami. Mam nawet specjalny zeszyt, w którym zapisałam, co i kiedy muszę kupić, żeby o niczym nie zapomnieć - wskazuje mama dziewczynek.
Bo czym bliżej uroczystości, tym łatwiej coś przeoczyć. Mimo że w przygotowaniu samego przyjęcia pani Basia będzie miała pomoc.

- W kuchni do pomocy będzie kucharka, także do obsługi gości będą dwie koleżanki. Sam człowiek by tego wszystkiego nie ogarnął. Zresztą my z dziewczynkami i gośćmi idziemy do kościoła, a przecież musi już być wszystko gotowe, kiedy wrócimy - zauważa.

Na upieczenie czeka jeszcze także tort. Nad tym pieczę trzymają babcia i siostra pani Barbary. - Siostra jest cukiernikiem, więc jestem o tort spokojna - zapewnia.

Chociaż dziewczynki są trzy, tort będzie jeden wspólny. - Ale za to największy na świecie - cieszy się Eliza - musi być ogromny.

- Same nie wiemy, jak będzie tak naprawdę wyglądał, na pewno będzie z komunijnym przystrojeniem, bakaliami, orzechami i kokosem - wymienia babcia trojaczek, Elizy, Emilii i Julii.

Ale tak naprawdę przygotowania do komunii rozpoczęły się już pół roku temu. - To, co można było kupić wcześniej, już kupiłam. Żeby nie czekać na ostatni moment ze wszystkim - mówi Barbara Utrata. - Mam w dwie skrzynie popakowane rzeczy na komunię. Np. słodycze już są, ale muszą być schowane, żeby dziewczyny mi ich nie podjadały, chociaż i tak wiedzą, gdzie są - śmieje się mama trojaczek.

Skompletowane są też komunijne ubrania dla dziewczynek. - U nas w parafii wszystkie dziewczynki idą do komunii w takich samych albach. To jest dobre, bo w sukienkach niektóre dzieci wyglądały jak księżniczki, a inne miały te sukienki skromniejsze. A tak wszyscy są równi - zauważa pani Barbara.

Jednakowe stroje jednak nie do końca podobają się trojaczkom. Tym bardziej, że takie same sukienki mają także na przebranie. - Chciałyśmy mieć inne, bo nie lubimy wyglądać tak samo - podkreślają siostry.
Ale tutaj rządzi mama. I sukienki na przebranie takie same będą. Bo po kościele przebrać się trzeba. - W albach jeszcze cały następny tydzień do kościoła muszą chodzić, więc lepiej, żeby ich nie ubrudziły - zauważa mama dziewczynek.

Póki co pani Barbara kosztów komunii jeszcze nie podliczyła, ale już wie, że będzie to sporo. - Sama alba to 150 zł, sweter 45 zł, buty 50 zł, wianek 40 zł - wylicza. - No a u nas wszystko jest razy trzy, do tego dochodzą koszty przyjęcia - przyznaje.
Ale taka uroczystość zdarza się raz w życiu, dlatego od dawna do komunii przygotowują się nie tylko rodzice, ale przede wszystkim same dziewczynki. Bo nauki było sporo.

- Tutaj jednak z pomocą przyszła babcia, która miała czas, a i w nauce religii pomóc mogła.
- Musiałyśmy się nauczyć 20 modlitw i wierszyków, a później je zdać - mówi Emilia.

Ale największe wyzwanie dopiero przed nimi. - 4 maja mają pierwszą spowiedź, te grzechy to sobie chyba na kartce będą musiały spisać - śmieje się Barbara Utrata. - Kiedyś zawsze była spowiedź próbna, zrezygnowano z niej po tym, jak jedno z dzieci pierwszokomunijnych poszło po niej do komunii, bo myślało, że już można. Zauważyli je wtedy inni wierni i zawrócili do ławki - wspomina.

I chociaż cała ceremonia to dla dziewczynek stres, to jednak najbardziej denerwują się rodzice. - Dziewczynki podchodzą do tego na większym luzie niż my - mówi pani Barbara.

Bo przecież Pierwsza Komunia Święta to nie tylko uroczystości kościelne i przyjęcie w domu, ale także część dla dzieci najbardziej przyjemna, czyli prezenty. Tutaj lista życzeń trojaczek jest długa i wyjątkowo taka sama. Pierwsze trzy miejsca na liście zajmują rower, telefon komórkowy i rolki. - Ale chciałybyśmy też zegarek i kolekcję lalek Monster - wymieniają trojaczki. - Już wiedzą, że rowery dostaną od rodziców chrzestnych - mówi mama dziewczynek.

Trojaczkom z Jankowic "Dziennik Zachodni" towarzyszy od narodzin. Dzisiaj Emilia, Eliza i Julia mają już 9 lat. Najbardziej podobne do siebie są Eliza i Julia. Emilia zawsze była od sióstr wyższa. Siostry mają natomiast różne charaktery.
- Emilia jest najgrzeczniejsza, najszybciej posłucha, kiedy się ją o coś prosi, może dlatego, że jest też najstarsza - mówi pani Barbara.

Najbardziej rozbrykana z całej trójki jest Julia. Ale ma też najlepsze wyniki w szkole. Najmłodsza z rodzeństwa jest Eliza, która jest też najmniejsza z sióstr.

W szkole chodzą do jednej klasy, ale w ławkach siedzą oddzielnych, różne mają też koleżanki, bo dziewczyny zawsze ceniły sobie indywidualizm, ostro też między sobą rywalizują. - Najgorzej, jak któraś dostanie gorszy stopień, są strasznie zazdrosne. Zaraz się poskarżą, dlatego doskonale wiem, co robią w szkole - śmieje się mama dziewczynek. Zazdrosne są jednak nie tylko o stopnie, ale także o siebie i młodszą siostrzyczkę Bogusię, która ma dopiero 3,5 roku, i 16-letniego brata. Wolny czas spędzają jednak razem, często u babci, u której mogą bawić się ze zwierzętami. - U babci są zwierzątka, które lubimy - mówi Julia. - Są kozy i gąski, te lubię najbardziej - dodaje.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!