Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Mysłowicki Negatyw w Chinach: Pamiętnik Mietalla Walusia, część II [ZDJĘCIA]

Ola Szatan, Mietall Waluś
Członkowie mysłowickiego zespołu Negatyw od kilkunastu dni bawią w Chinach. Plan podstawowy to zagranie 9 koncertów w chińskich klubach. Ale nie tylko.

ZOBACZ TAKŻE:
Mysłowicki Negatyw w Chinach: Pamiętnik Mietalla, część pierwsza [ZDJĘCIA]

Dodatkowe atrakcje to spacery, poznawanie azjatyckiej kultury czy smakowanie lokalnych potraw. I jak twierdzą sami muzycy nie wszystko przypadło im do gustu. Z Negatywem w Chinach przebywa także ekipa filmowa, z którą zespół realizuje specjalny film dokumentalny. A już teraz drugi odcinek pamiętnika z chińskich wojaży, który pisze dla nas Mietall Waluś.
- Pozdrawiam bardzo serdecznie z Changsha - dorzuca wokalista.

25 kwietnia

Dzień zaczął się awanturą. Byłem bardzo nerwowy z samego rana, przez co doszło do spięcia między mną a resztą zespołu. Przez kilka godzin nie odzywaliśmy się do siebie, ale w sumie rozeszło się po kościach i znowu było okej. Następnie musieliśmy się przenieść z pokojów gościnnych ambasady do hotelu oddalonego o jakieś 400 metrów. Około godziny 17.00 ruszyliśmy w stronę metra, wygodnie porusza się nim po mieście.

Zaskoczył mnie fakt, że prześwietlają bagaże tak jak na lotnisku, a na każdym kroku można spotkać funkcjonariuszy policji i zainstalowane kamery. Po trzech przesiadkach trafiliśmy na plac Tienanmen, jest to historyczne miejsce m.in. dlatego, że w roku 1986 doszło tam do masakry w której zginęło 241 ludzi. Plac graniczy z Zakazanym Miastem który był pałacem cesarskim dynastii Ming i Qing, do którego jednak nie poszliśmy ze względu na ogromną kolejkę. Po dwóch godzinach wsiedliśmy w metro i jadąc jakieś 30 minut trafiliśmy na hutongi (tradycyjna chińska zabudowa), miejsce to niesamowicie mnie zaskoczyło.

Przepiękna architektura robi naprawdę ogromne wrażenie, duża ilość neonów, klimatyczne knajpki które znajdują się na dachach, zapachy przeróżnych dań i występy na żywo odbywające się prawie we wszystkich barach. O godzinie 22:30 poszliśmy w stronę metra zmierzając do naszego hotelu. Po powrocie padłem i ucieszyłem się że jestem już w łóżku.

26 kwietnia

Dzień zaczął się od pakowania, pomału wyruszamy na południe Chin, plecak, w prawej ręce walizka, a w lewej gitara. Nie pamiętam żebym kiedykolwiek tak podróżował, na szczęście to tylko cztery stacje metrem bez żadnej przesiadki, wysiadając mamy jakieś 1,5 km na dworzec, który jest ogromny. Tak wielki, że nie da się tego opisać słowami. Dziesiątki tysięcy ludzi, oczywiście znowu prześwietlanie bagaży i cała procedura z paszportami na czele. Byliśmy trochę spóźnieni i dosłownie 15 sekund dzieliło nas od nie wpuszczenia nas na peron.
Właściwie już go zamknęli, tylko Paweł który był na czele grupy uprosił kobietę aby jeszcze chwilę poczekała. Marcel był ostatnią osobą która została wpuszczona na platformę. Na peron wchodzą tylko i wyłącznie ludzie którzy mają bilet, więc trzeba być przynajmniej 40 minut przed wyjazdem. Często podróżuje pociągiem do Warszawy, i zawsze jestem około 2 minut wcześniej, nie więcej.

Tutaj mógłbym się już dawno pożegnać z podróżą. W pociągu do Xi’an każdy z nas ma swoje łóżko, muszę przyznać, że dość twarde, ale wygodne. Podróż trwała w sumie 12 godzin, na początku musieliśmy zrobić rotację z łóżkami ponieważ okazało się, że na sześć łóżek w przedziale śpi nas czterech i dwóch chińczyków. Ja i Alex poprosiliśmy ich aby zamienili się z nami miejscami, do przedziału zaprosiłem sympatycznego Chińczyka z którym zamieniłem się łóżkami. Był bardzo zainteresowany tym co robimy więc puściłem mu singiel z naszej nowej płyty która ukaże się jesienią, potem rozmawialiśmy trochę, z ciekawości porównywaliśmy nasze paszporty i dokumenty. Do tego stopnia pasowało mu nasze towarzystwo, że kiedy każdy z nas zajął się czymś innym, on jeszcze jakąś godzinę siedział uśmiechnięty lecz bez słowa w naszym przedziale. Daria, Łukasz i Alex grali w statki, a ja czytałem biografię Dave’a Grohl’a, Marcel pracował, a Afgan prawie całą drogę spał.

Cała podróż o dziwo bardzo szybko i przyjemnie minęła, szczególnie, że 12 godzin w pociągu to nie mało. O godzinie 2.00 w nocy byliśmy już w Xi’an, przywitał nas ogromny smród który był wprost nie do wytrzymania. Podjechał po nas bus, który był cholernie mały i miał tylko jedno miejsce koło kierowcy, z tyłu na pace była drewniana belka na której siedział Marcel, Łukasz i Afgan. Alex siedział na podłodze z wszystkimi walizkami i gitarami, auto było tak zapchane, że ledwo co dało się zamknąć. Reszta pojechała taksówką i wszyscy spotkaliśmy się pod hotelem który mieścił się jakieś 2 km od dworca. W pokojowym hotelu był internet więc odpaliłem swoją pocztę, odpisałem na kilka maili i poszedłem spać.

27 kwietnia

Ponieważ wszyscy bardzo późno poszli spać, dopiero o godzinie 13.00 przed recepcją odbyło się spotkanie organizacyjne. Godzinę później poszliśmy całą grupą zobaczyć jak wygląda Xi’an, od razu rzuciło mi się w oczy, że bardzo różni się od Pekinu, stolica Chin jest moim zdaniem dużo bardziej europejska. Tego dnia był totalny skwar a ja w długich czarnych spodniach, cały się gotowałem. Trafiliśmy na bardzo duże targowisko na którym było mnóstwo owoców, pamiątek, wąskich uliczek i co chwila coś dobrego do zjedzenia.

W tym dniu naprawdę poczułem, że jestem bardzo daleko od domu i, że to miejsce różni się znacznie od naszej kultury. O godzinie 18.00 mieliśmy próbę w Aperture Club, który ma niesamowity klimat, dokładnie taki jaki lubię. Brakuje mi tego w polskich klubach, czuć tu prawdziwego rock’n’rolla, dużo plakatów na ścianach, fajna muzyka, wszystko takie zaniedbane, ale fajne. O godzinie 21, przed samym koncertem jeden z miejscowych dziennikarzy poprosił mnie żebym nagrał pozdrowienia dla tutejszego festiwalu. O godzinie 21:20 startujemy z naszym koncertem, atmosfera była bardzo przyjemna, widać było zainteresowanie naszą muzyką i naprawdę wszystko bardzo dobrze brzmiało, mocno i głośno. Sprzedaliśmy nawet kilka płyt, po koncercie od razu poszliśmy do hotelu, przecudne było to, że hotel mieścił się 80 metrów od klubu, zostawiliśmy gitary i w czwórkę, całym zespołem poszliśmy na miasto.

Po trzydziestu minutach Afgan się od nas odłączył wracając do Marcela i Pawła którzy pracowali w hotelu, a ja z Łukaszem i Alexem poszliśmy coś zjeść. Totalna wtopa. Łukasz jadł makaron z jakimś dziwnym kurczakiem, a ja z Alexem zjedliśmy po zupie która była gorąca i ostra ale dało się ją jeszcze jakoś zjeść w przeciwieństwie do drugiego dania, było tak masakrycznie ostre, że musieliśmy je odstawić. Poprosiliśmy o zimne piwo które jakoś uratowało sytuację, zdecydowanie nie była to dobra kolacja.



*Najpiękniejszy Rynek w woj. śląskim jest w... ZOBACZ I ZAGŁOSUJ
*Majówka 2013: Zobacz, jak spędzić wolne dni. DOPISZ SWOJĄ PROPOZYCJĘ
*Matura 2013: Jak przygotować się do matury, jakich pytań się spodziewać, jak znaleźć dobrego korepetytora? ZOBACZ
*Serial Anna German [STRESZCZENIA ODCINKÓW]

Codziennie rano najświeższe informacje z woj. śląskiego prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!