Mieszkając od iluś tam lat w bielskiej dzielnicy Wapienica do Jaworza mam o przysłowiowy rzut beretem. Jaworze jest z "Wapienicą po sąsiedzku", więc tak naprawdę czasami nie wiem, gdzie kończy się jedno, a zaczyna drugie, i odwrotnie. Ale mniejsza z tym. Fakty są takie, że przywapienickie Jaworze ma specyficzny klimat, wyjątkowy urok.
Nic dziwnego, że od lat działki budowlane w Jaworzu są tak drogie, że w większości są poza zasięgiem zwykłego śmiertelnika. Ja w Jaworzu nie zamierzam się budować, ale jestem tu częstym gościem. Po prostu z przyjemnością zwiedzam gminę i podziwiam jaworzańskie widoki z wysokości mojego roweru, trasy są tu bowiem tak urozmaicone, że nikt nie powinien się nudzić - ani amator, ani wyczynowiec jazdy na dwóch kółkach. Zapraszam więc na przejażdżkę...
Zaczynamy jazdę w Dolinie Luizy
Wyprawę zaczynamy na parkin-gu przy ul. Tartacznej w Wapienicy. Można tu dojechać autobusem MZK albo samochodem. Stąd mamy krok do pięknej Doliny Luizy i zapory wapienickiej, ale my wsiadamy na rower i jedziemy w przeciwnym kierunku, czyli w stronę Wapienicy.
Po przejechaniu około 150 metrów, na skraju lasu miniemy pomnik poświęcony dziewięciu partyzantom polskim i radzieckim, rozstrzelanym w tym miejscu w lutym 1945 roku. Droga jest z górki, więc przez jakieś 2,5 kilometra możemy jechać na luzaka nie musimy pedałować, można się skupić na podziwianiu okolicy.
Takim niespiesznym tempem dojeżdżamy do skrzyżowania ul. Zapora z ul. Jaworzańską (w pobliżu stadionu Sprintu), po czym skręcamy w lewo na Jaworze. Jedziemy kilkaset metrów i znowu skręcamy w lewo, tym razem w ul. Miętową. Tu żarty powoli zaczynają się kończyć.
Uwaga, odcinek bardzo ekstremalny!
Kolejny odcinek naszej wyprawy przeznaczony będzie dla tych wszystkich, którzy lubią różnorodność i wyzwania. Dlaczego? Ano dlatego, że na ul. Miętowej, a następnie Storczyków z każdym przejechanym metrem trzeba będzie coraz mocniej naciskać na pedały, bo trasa rowerowa oznaczona niebieskim kolorem powolutku, ale systematycznie pnie się w górę. Po przejechaniu jakichś dwóch kilometrów zaczyna się pierwszy z bardzo ostrych podjazdów.
Tu już nie ma żartów: trzeba zmienić przerzutkę, dać z siebie wszystko, a jak to nie pomaga, to po prostu zsiąść z roweru i trochę go podprowadzić ( w nogach mamy już wszak jakieś pięć kilometrów). Ale jak już dostaniemy się na wzniesienie, czeka nas niespodzianka - jazda w dół, po czym... kolejny stromy podjazd.
Na tym odcinku tak już jest: raz w górę, raz w dół. Po drodze mijamy różnorakie zabudowania, częściowo mające charakter podmiejski, częściowo typowo wiejski, do tego pola uprawne, łąki oraz sady. Fajne widoczki.
Tak docieramy do Jaworza Dolnego i nadal jedziemy prosto.
Po chwili widzimy tabliczkę informującą, że w pobliżu jest kościół leśny z XVII wieku. Żeby go zobaczyć, trzeba mieć rower typowo górski lub po prostu zsiąść ze swoich dwóch kółek i dotrzeć tam pieszo.
My jednak jedziemy dalej przez las ul. Panoramiczną. Jest stromo, ale przynajmniej możemy liznąć górskiej jazdy rowerowej. Po chwili dojeżdżamy do ulicy Turystycznej.
W nagrodę cały czas w dół i przez pola uprawne
Tutaj czeka na nas nagroda w postaci bardzo długiego odcinka, na którym nasze pedały są zbędne. Jadąc z górki na pazurki docieramy do centrum Jaworza, gdzie w parku możemy zrobić sobie odpoczynek.
Później jedziemy dalej, w kierunku Urzędu Gminy, ale do urzędu nie docieramy, tylko na wysokości supermarketu skręcamy w ul. Pałacową. Jadąc nią do końca dotrzemy do zabytkowego, ale nieco zaniedbanego budynku folwarcznego. Można go obejrzeć z zewnątrz, a później zawrócić i skręcić w prawo w ścieżkę dydaktyczną.
Naprawdę warto się nią przejechać, mając z lewej strony strumyk, z drugiej urokliwe zbocze. Tak dojedziemy do ul. Łubinowej, gdzie czeka nas kilkukilometrowy odcinek pośród pięknych pól, będący naprawdę ucztą dla ciała i ducha. Ten odcinek uwielbiam, bo o każdej porze roku jest niesamowity.
Warto nasycić się tymi dobrodziejstwami natury nim dotrzemy do ul. Średniej, którą skierujemy się w stronę Jaworza, a później wjedziemy na ul. Wapienicką, by nią dotrzeć do początku naszej wyprawy, czyli ul. Tartacznej.
Po pedałowaniu: spacerek doliną Luizy
Kiedy już pojeździmy dookoła Jaworza i wrócimy do bielskiej Wapienicy, a mamy jeszcze trochę siły, powinniśmy na moment wyskoczyć do Doliny Luizy. To cenny przyrodniczo obszar położony w północnej części Beskidu Śląskiego, który od 1990 r. stanowi zespół przyrodniczo-krajobrazowy Park Ekologiczny Dolina Wapienicy o powierzchni 1510 ha.
To jeden z niewielu w Europie obszarów dzikiej przyrody, znajdujący się w granicach dużej aglomeracji miejskiej.
Aż do XVIII w. Dolina Wapienicy pozostawała nieznana. Walory krajobrazowe tego miejsca dostrzegła dopiero Luiza Sułkowska (1788-1848), żona księcia bielskiego Jana Sułkowskiego, która często przyjeżdżała tu na spacery.
Od jej imienia wzięła się, używana aż do drugiej połowy XX w., nazwa Dolina Luizy. Dolina słynie z różnorodnej roślinności, można tu spotkać także sarny, jelenie, dziki, lisy, gronostaje, kuny. Wśród ptaków zaobserwowano w Dolinie Wapienicy ponad 60 gatunków, w tym wysokogórskie: drozd obrożny, orzechówka, siwerniak, dzięcioł trójpalczasty oraz głuszce. Występują także liczne gatunki owadów, płazów i gadów. Przed II wojną światową została tu zbudowana zapora wodna.
*Najpiękniejszy Rynek w woj. śląskim jest w... ZAGŁOSUJ i ZMIEŃ WYNIK
*Matura 2013: Pytania egzaminacyjne na 100 proc. ZOBACZ
*Nudyści już zawitali na plaże ZOBACZCIE, gdzie spotkacie naturystów w woj. śląskim
*Tak zdasz egzamin na prawo jazdy kat. A na motocykl ZDJĘCIA i WIDEO
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?