Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Do Czech specjalnie dla córki [NAJLEPSZE ŚCIEŻKI ROWEROWE W WOJ. ŚLĄSKIM]

Jacek Bombor
Warto w Gołkowicach choć na chwilę się zatrzymać, aby zobaczyć przepiękny drewniany kościółek św. Anny. Świątynia datowana jest na 1787 rok.
Warto w Gołkowicach choć na chwilę się zatrzymać, aby zobaczyć przepiękny drewniany kościółek św. Anny. Świątynia datowana jest na 1787 rok.
Moja wtedy 8-letnia córka zaproponowała: Tato, pojedźmy na wycieczkę. Mają być: las, asfalt, a z powrotem z górki. I wpadłem na pomysł świetnej trasy do czeskiej Zavady

Wokół Wodzisławia Śląskiego jest kilka tras rowerowych. Może nie są zachwycające, może nie gwarantują przygody, jaką daje jazda dookoła zalewu w Rybniku, ale mają swój urok. Opisana niżej trasa została wymyślona przeze mnie od początku do końca. Powód? Ośmioletnia córka, która trzy lata temu dostała pierwszy górski rower, zaproponowała: - Tato, pojedźmy gdzieś. Żeby był las, ale też asfalt. I najlepiej, żeby z powrotem było cały czas z górki.

Wytyczanie trasy nie odbywało się z mapą. Było przypadkowe, bo wynikało z błądzenia po bezdrożach powiatu wodzisławskiego. Błądziłem nie sam, a w towarzystwie Adama (znanego jako Solo), dla którego był to pierwszy sezon na rowerze. Pamiętam tylko, że trzymaliśmy się lasu, pamiętam piękne krajobrazy Turzy Śląskiej, Gorzyc, Gorzyczek, Godowa. Jakimś cudem przekroczyliśmy granicę. Chyba w Gołkowicach.

Powrót odbywał się od strony Bohumina, przez Chałupki. Z każdym kilometrem (a dobiliśmy do 60) siodełko było coraz mniej wygodne, a koniec trasy odbyliśmy jak zawodowi kolarze, stojąc na pedałach, bo usiąść się już po prostu nie dało… Ale warto było się poświęcić, bo dziś mogę opisać i polecić trasę, którą można pokonać z dzieckiem.

Żółtą trasą na początek

Podróż zaczynamy przy ul. Bogumińskiej, koło urzędu miasta i stadionu MOSiR-u. Mijamy tam brzydki obelisk, ale napis na nim dowodzi, że Wodzisław leży na 50. równoleżniku. Pamiętajcie, że jedziecie z dzieckiem, więc są dwie szkoły: albo przed wyjazdem uczymy się na pamięć 100 miast, państw, krain, które leżą na 50. równoleżniku, by błysnąć i do końca wycieczki popisywać się wiedzą, albo udawać, że to pozostałość jakiegoś starego pomnika.

I mieć święty spokój choć na chwilę, dopóki latorośl nie znajdzie nowego tematu... Tu zaczyna się też trasa żółta i to właśnie ona początkowo nas będzie prowadzić. Za stadionem przebijamy się przez plac, i w prawo w stronę Rzecznej. Pół kilometra dalej wjeżdżamy na leśną ścieżkę, w lewo, która wije się przy rzece Leśnica. Za sobą mamy - licząc od rynku - jakiejś trzy kilometry. Dla tych, którzy jadą pierwszy raz, mam złą wiadomość. Trasa żółta nie jest najlepiej oznakowana.

Echo w tunelu nad A1

Kończy się las. Musimy skręcić w lewo na asfalt - to ulica Starowiejska. Potem w prawo na Poprzeczną i uwaga - za mostkiem nagły skręt w prawo i pod górę - to Polna, która prowadzi przez kilkaset metrów wzdłuż torów. Dalej Tęczowa, która zmienia się w Korfantego. Trasa naprawdę przyjemna. Po lewej domki: - Tato, zobacz: dom z basenem.
Ale mają fajnie - córka wskazuje na ogromną willę. Po 10 minutach dobijamy w Turzy Śląskiej do skrzyżowania z główną trasą na Chałupki, więc trzeba się mieć na baczności, bo drogę trzeba przeciąć, aby jechać dalej w ulicę Kościuszki. Ale hola hola, córka z radością zsiada z roweru.

Po prawej przy skrzyżowaniu cukiernia. Lody, rurki z kremem. Więc już wiecie, gdzie jest pierwszy przymusowy przystanek.
Po słodkim odpoczynku ruszamy dalej ulicą Kościuszki, która prowadzi najpierw pomiędzy domkami, później wśród pól, łąk i z widokiem na autostradę A1. Ul. Kościuszki jedziemy do końca. Na końcu drogi skręcamy w prawo w ulicę Wodzisławską. Trochę pod górę, ale w oddali widać tunel, nad którym biegnie autostrada.

Potem jeszcze tylko próba: Echo!!! Aż bębenki pękają. Przed nami Łaziska i pierwsza poważna sprawa. Liczący sobie dobre 650-700 metrów podjazd. Cel: znak na samej górze i polana przy ścieżce. Mała trochę sapie, ale daje radę! Na polanie pada, a rower za nią. Bidon niebezpiecznie się kurczy, a kanapki znikają chwilę później. Siedzimy na trawce.

Ruszamy z górki na pazurki, ale nie do skrzyżowania, ale w lewo na maleńką przecinkę pomiędzy domami - to ulica Słowackiego. Tuż za nią wpadamy na ulicę Powstańców Śląskich. I kolejny postój. Bo po lewej minipark i plac zabaw. - Przed chwilą siły nie miała, a teraz zasuwa na huśtawce i innych urządzeniach - myślę.

Przed nami 2 kilometry prostej, asfaltowej drogi. Już przed samym Godowem skręcamy w Dworcową, by po kilkudziesięciu metrach wjechać w sam środek lasu. To najprzyjemniejsza część trasy. Potem miło nie jest: wyjeżdżamy z lasu ulicą Sobieskiego i czeka nas wspinaczka. Udaje nam się wdrapać na górę, aby potem bawić się już zjazdem.

Lądujemy dokładnie przy ul. 1 Maja w Gołkowicach. Skręcamy w lewo (po lewej mijamy wspaniały, drewniany kościółek pw. św. Anny). Migiem skręcamy w prawo zaraz za nim w ulicę Celną.

Małe z pianką i placki

Uwaga, uwaga: w oddali widać blaszane zadaszenie dawnego przejścia granicznego Gołkowice-Zavada. Przejeżdżamy przez most i mijamy granicę. - Tato, naprawdę jesteśmy za granicą? - mówi zachwycona Jowita. Ale zaraz się upewnia, bo dosłownie 200 metrów dalej po prawej znajduje się niewielki, rodzinny bar, gdzie można przegryźć coś pysznego.
Choćby placek z sosem czosnkowym. I małe z pianką (czeskie jest lekkie, a pragnienie gasi wspaniale). Córka nie wierzy, że pani za barem "mówi w innym języku". Spokojnie, właścicielka świetnie zna polski (odnoszę wrażenie, że 90 procent klienteli to rowerzyści z Polski). I co ważne: można płacić złotówkami. Godzina przerwy, posiłek, kawa. I można ruszać w drogę powrotną. I wiecie co? Tak jak obiecałem: prawie cały czas z górki.

Fragment czerwonej trasy. nie przeocz

Już przed samym Godowem trzeba się mieć na baczności: z głównej drogi wjeżdżamy w prawo, w ulicę Dworcową.
Jak sama nazwa wskazuje, niegdyś była tam stacja PKP. Tory się kończą, pozostały piękne budynki. Szutrówką docieramy do ulicy 1 Maja, musimy się przez nią przebić, by zjechać w prawo do lasu - teraz wkraczamy na ścieżkę czerwoną.

To niecałe dwa kilometry w lesie. Dróżka wspaniała. - Tato patrz! Woda - tak tak, po lewej mijamy stawy hodowlane. Nieco dalej z prawej wspaniała polana, na której możemy przystanąć. - Pamiętasz, jak w zeszłym roku trafiliśmy na festyn i jedliśmy kiełbaski z grilla? - pyta Jowita.

Pamiętam. Trafiliśmy całkiem przypadkiem na imprezę myśliwych. I - łapiąc w lot aluzję córki - wyciągam kanapki, które smakują jak marzenie. Polana po prawej to fajne miejsce na rodzinny piknik. Warto tam zostać na dłużej. Ścieżka w lesie kończy się mostkiem (jest drewniany, postawiono go od podstaw w ubiegłym roku), stamtąd wpadamy w ulicę Sobieskiego.

I drugi sprawdzian: bardzo stromy, choć mający może z 200 metrów, podjazd. Dobrze, że choć z prawej lasek, który zapewnia cień… JACK


*Najpiękniejszy Rynek w woj. śląskim jest w... ZAGŁOSUJ i ZMIEŃ WYNIK
*Matura 2013: Pytania egzaminacyjne na 100 proc. ZOBACZ
*Nudyści już zawitali na plaże ZOBACZCIE, gdzie spotkacie naturystów w woj. śląskim
*Tak zdasz egzamin na prawo jazdy kat. A na motocykl ZDJĘCIA i WIDEO

Codziennie rano najświeższe informacje z woj. śląskiego prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!