Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zapomnieli o 51 milionach

B. Kubica, A. Król
Wyniki ministerialnej kontroli ujawnili: Janusz Tarasiewicz i poseł Adam Gawęda
Wyniki ministerialnej kontroli ujawnili: Janusz Tarasiewicz i poseł Adam Gawęda ALEKSANDER KRÓL
Z powodu rażących błędów urzędników każdego szczebla - od samorządu po ministerstwa - Skarb Państwa stracił prawie 51 milionów złotych. Kasa przepadła, bo przez kilka lat nikt nie upomniał się o spłatę długu, który wobec państwa miała Spółdzielnia Mieszkaniowa "Orłowiec" z Rydułtów. Sprawę ujawnili w tym tygodniu Janusz Tarasiewicz pełnomocnik Krajowego Związku Lokatorów i Spółdzielców oraz wodzisławski poseł Adam Gawęda, którzy zajęli się sprawą na prośbę mieszkańców spółdzielni.

- Kazano im spłacać ten wirtualny dług, doliczając go do kwot za wykup mieszkań. Z dokumentów wynika jasno, że dług dawno nie istnieje. Jeśli zarząd spółdzielni o tym wiedział, to popełniono przestępstwo - uważa poseł Gawęda. - Sprawę powinny zbadać organy ścigania. Skąd wziął się gigantyczny dług wobec Skarbu Państwa na koncie spółdzielni? W 1995 roku powstająca właśnie spółdzielnia odkupiła od Rybnickiej Spółki Węglowej mieszkania zakładowe, należące do kopalni Rydułtowy i Anna. - Już to było niezgodne z prawem, bo zgodnie z ustawą mieszkania powinny zostać przekazane nieodpłatnie - komentuje Janusz Tarasiewicz.

Transakcja miała charakter bezgotówkowy, bo do faktycznego przekazania pliku pieniędzy nigdy nie doszło. Koncern węglowy, w ramach rozliczenia dostał za to udziały w spółdzielni.

Problem jednak w tym, że trzy lata później RSW z udziałów zrezygnowała, a pieniędzmi, które była im dłużna spółdzielnia, zapłacono zaległy podatek. Zgodnie z prawem, dług spółki powinien przejść na spółdzielnię. Jednak nikt nie dopilnował, by na czas oddała pieniądze i w efekcie już w 2002 roku pieniądze przepadły.

Ministerialna kontrola ewidentnie pokazała, że urzędnicy nie dopełnili obowiązków, zrzucając sprawę długu jeden na drugiego, a dokumenty na wiele miesięcy chowano do szuflady. Jerzy Szymański, zastępca prokuratora generalnego w Warszawie uważa, że sprawa - owszem - była skomplikowana, ale "nic nie usprawiedliwia braku szybkości decyzyjnej, wzajemnego porzucania kompetencji na poszczególne struktury, nawet w ramach tego samego ministerstwa". Sprawą nieprawidłowości w Spółdzielni Mieszkaniowej "Orłowiec" zajęli się w ostatnich tygodniach urzędnicy z trzech Ministerstw: Skarbu, Sprawiedliwości i Infrastruktury.
Z dokumentów, które posiadamy wynika, że za 51 milionów straty, jaką poniosło państwo, odpowiadają zarówno naczelnik Urzędu Skarbowego w Rybniku, kierownik urzędu rejonowego w Wodzisławiu Śląskim, jak i wysoko postawieni urzędnicy Ministerstwa Skarbu Państwa, którzy pełnili swoje funkcje w latach 1998 do 2002. Wobec urzędników z Rybnika i Wodzisławia Śląskiego, którzy z powodu swoich działań doprowadzili do tego, że RSW zamiast nieodpłatnie przekazać budynki mieszkalne, sprzedała je spółdzielniom mieszkaniowym, Prokuratura Rejonowa w Gliwicach prowadziła śledztwo, ale to ze względu na upływ 5 lat i przedawnienie sprawy, zostało umorzone.

Sprawa jednak w dalszym ciągu odbija się czkawką lokatorom czterech tysięcy mieszkań rozrzuconych po Rydułtowach, Raciborzu i Pszowie. Ponad 40 proc. z nich wykupiło już mieszkania po niesłusznie zawyżonej cenie. W czasie, gdy inne spółdzielnie zgodnie z ustawą uwłaszczeniową zaczęły sprzedawać lokale po preferencyjnych cenach, zarząd "Orłowca" w Rydułtowach ustalił, że za metr kwadratowy swojego mieszkania, lokatorzy muszą zapłacić 345 zł. Na osiedlu wybuchł bunt, gdy okazało się, że pieniądze lokatorów mają pójść na spłatę 51-milionowego długu. - Moje 55- metrowe mieszkanie spółdzielnia wyceniała na 7,8 tys. zł. Do tego miały dojść jeszcze koszty notarialne. Nie stać mnie na takie traktowanie. W całej Polsce można było wykupić mieszkanie za grosze - mówi Czesław Jóźwiszyn z Raciborza, który o prawo do tańszego wykupu mieszkania walczy ze spółdzielnią w sądzie.

Mimo że z dokumentów jasno wynika, że olbrzymi dług przepadł w czerwcu 2002 roku, władze spółdzielni do dnia dzisiejszego utrzymują, że zobowiązania wobec państwa kiedyś trzeba będzie spłacić. Jak to możliwe? - Do tej pory nie otrzymaliśmy od Ministerstwa Skarbu Państwa jakiegokolwiek dokumentu mówiącego o tym, że dług, jaki wisiał nad nami, został umorzony. Ostatnia korespondencja z ministerstwem, jaką posiadamy, pochodzi z 2004 roku. Wtedy to otrzymaliśmy pismo z wezwaniem do zapłaty - tłumaczy Iwona Zganiacz, wiceprezes Spółdzielni Mieszkaniowej Orłowiec w Rydułtowach. Tymczasem Czesław Jóźwiszyn jeden z lokatorów, który w latach 1999-2004 zasiadał w radzie nadzorczej "Orłowca" twierdzi, że zarząd doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że 51-milionowego długu nie trzeba będzie spłacać.

- Mam kopie całej korespondencji, jaką w 2004 roku spółdzielnia prowadziła z przedstawicielami Skarbu Państwa. W odpowiedzi na wezwanie do zapłaty, jakie wówczas wpłynęło, zarząd spółdzielni wysłał pismo, w którym jasno stwierdza, że to roszczenie uważa za bezzasadne i nie zamierza go spłacać - mówi mieszkaniec.
- Szefowie "Orłowca" musieli wiedzieć, że dług nie istnieje jeszcze wcześniej. W bilansie finansowym sporządzonym na koniec 2001 roku po stronie zadłużenia widnieje jeszcze kwota 51 milionów. Ten dług nie został już jednak ujęty w bilansie finansowym za rok 2002, w którym uległ on przedawnieniu - dodaje.

Zdaniem Janusza Tarasiewicza i posła Adama Gawędy, który złożył interpelację w Sejmie w sprawie nieprawidłowości w "Orłowcu", dokumenty przesłane przez Ministerstwa Skarbu i Sprawiedliwości, stanowią podstawę do tego, by mieszkańcy, którzy już wykupili drogie mieszkania, mogli dochodzić swoich praw w sądzie i walczyć o zwrot pieniędzy.

Wydarzenia w małych Rydułtowach sprawiły, że minister sprawiedliwości nakazał prokuratorom apelacyjnym z całego kraju przeprowadzenie kontroli dotychczasowych spraw karnych dotyczących spółdzielni, nawet tych, które zakończyły się prawomocnie. - To szansa na zweryfikowanie spraw, które wcześniej zostały przegrane przez wielu lokatorów. Będziemy namawiać ludzi w całej Polsce, by teraz lawinowo zgłaszali podobne sprawy - mówi Janusz Tarasiewicz.

Nie mają obaw

Mimo jasnego stanowiska ministerstw władze Spółdzielni Mieszkaniowej "Orłowiec" nadal utrzymują, że ciąży nad nimi 51 milionowy dług.

- Do tej pory nie dostaliśmy z ministerstwa dokumentów mówiących o tym, że został on umorzony. Wraz z przedawnieniem stał się po prostu zobowiązaniem naturalnym naszej spółdzielni, który musimy spłacić. Sprawa zakończy się dopiero wtedy, gdy otrzymamy decyzję o umorzeniu długu lub go spłacimy - podkreśla Iwona Zganiacz, wiceprezes spółdzielni. Władze spółdzielni dodają też, że póki co nie obawiają się, że po upublicznieniu dokumentów w tej sprawie, o swoje pieniądze upomną się lokatorzy, którzy już zdążyli wykupić swoje mieszkania po dotychczasowej, wyższej cenie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Zapomnieli o 51 milionach - Dziennik Zachodni