Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Proces Katarzyny W.: "Jak oszukać wariograf" - Bartek chciał wiedzieć

Aldona Minorczyk-Cichy
Proces Katarzyny W. Bartek W. przed sądem
Proces Katarzyny W. Bartek W. przed sądem Lucyna Nenow
Zaskakujące zeznania Bartka W., męża Katarzyny W., w procesie o zabójstwo małej Madzi z Sosnowca. Przyznał, że szukał w internecie: jak oszukać wariograf. Proces Katarzyny W. zniszczył ich małżeństwo. W sądzie ani razu na siebie nie spojrzeli. [ZOBACZ ZDJECIA]

We wtorek, 7 maja, odbyła się szósta rozprawa w procesie Katarzyny W. oskarżonej o zabicie swojej córeczki Magdy. Nigdy dotąd tak wyraźnie nie było widać, że śmierć półrocznej mieszkanki Sosnowca zniszczyła nie tylko małżeństwo Katarzyny i Bartłomieja W. Ta tragedia odcisnęła piętno na całej rodzinie: dziadkach i pradziadkach, rodzeństwie. Na wszystkich, którzy kochali to dziecko.

CZYTAJ KONIECZNIE:
PROCES KATARZYNY W.: CO SIĘ WYDARZYŁO NA SALI ROZPRAW? ZOBACZ

Wczoraj przed Sądem Okręgowym w Katowicach zeznawali dziadkowie Bartka, jego siostra Paulina B. i on sam. Nikt z nich nie odmówił zeznań, choć mieli do tego prawo. Wszyscy powtarzali zgodnie: - Nic nie wskazywało, że coś złego może się wydarzyć. Katarzyna zachowywała się zwyczajnie, dziecko było szczęśliwe.

CZYTAJ KONIECZNIE RELACJĘ Z SZÓSTEJ ROZPRAWY:
PROCES KATARZYNY W.: JAK ZABIĆ BEZ ŚLADU? ZOBACZ

Pierwsza zeznawała Helena W. 69-letnia kobieta opowiadała o wizycie, jaką 23 stycznia złożyli jej W. razem z Madzią. O tym, że było bardzo miło. Pani Helena mówiła, że ta sprawa stała się dla nich wszystkich tragedią. Katarzyna tak sponiewierała dziecko.

- Może go nie chciała, ale mogła oddać na wychowanie - mówiła.

Dodała, że rodzina przyjęła Katarzynę bardzo serdecznie, a jej córka Beata chciała dla Katarzyny być jak matka.

- Nie wiem, jak im to wychodziło, ale Beacie zależało - podkreślała Helena W. O Katarzynie mówiła, że zdziwiło ją, kiedy po tym, jak wydało się, że Madzia nie żyje - nie zachowywała się jak na matkę w żałobie przystało. Była obojętna. Zaś wcześniej pocieszała ją i mówiła, że Madzia na pewno się odnajdzie.

CZYTAJ TAKŻE:
LIST DO DZ: PROCES KATARZYNY W. JAK SPEKTAKL

W podobnym tonie wypowiadał się Tadeusz W., dziadek Bartka. Podkreślał, że o sprawie wie tak naprawdę niewiele.

Siostra Bartka Paulina B. opowiadała o relacjach Katarzyny z detektywem Rutkowskim: - Kasia jak ognia unikała kontaktów z detektywem. Rozmawiała z nim, jak musiała. Zwykle jednak po prostu wychodziła z pokoju - relacjonowała.

Opowiadała też o swoich trudnych relacjach ze szwagierką: - Katarzyna była trudna. Nawet o pogodzie źle się z nią rozmawiało. Kiedy kłóciłyśmy się, to właściwie był mój monolog, bo ona stała i słuchała z uśmieszkiem. Po jednej z kłótni zostawiła Madzię i przez dwa tygodnie to ja zajmowałam się małą - opowiadała. Powiedziała, że poszło o to, że Bartek przez trzy dni nie spał, był zmęczony i kiedy się położył, to Kasia zażądała, aby wykąpał Madzię, bo bała się robić to sama.

- Kiedy ja wybuchłam, to do kłótni włączyła się też moja mama. Kasia ubrała się wtedy i wyszła, choć mama ją ostrzegała, że nie będzie miała do czego wracać. Odpowiedziała, że i tak traktujemy ją jak "k...". W ciągu dwóch tygodni tylko raz przyszła zobaczyć małą, nakarmiła ją, po czym znowu wyszła - zeznawała wczoraj Paulina B.
CZYTAJ KONIECZNIE:
PROCES KATARZYNY W.: CO SIĘ WYDARZYŁO NA SALI ROZPRAW? ZOBACZ

Opowiadała o tym, że miała wątpliwości co do ojcostwa Bartka. Rozmawiała o tym z matką, ale nie mówiła o tym Katarzynie. Ta jednak skądś się dowiedziała, bo jej to w złości wykrzyczała.

Najdłużej wyjaśnienia składał Bartłomiej W., a i tak będzie musiał ponownie do Katowic przyjechać z zagranicy 8 lipca. Poruszono zaledwie kilka wątków. Kiedy mówił, kilka razy załamywał mu się głos. Zwłaszcza kiedy opowiadał o tym, jak Katarzyna W. relacjonowała mu śmierć córki. Z żoną wczoraj nawet nie wymienił spojrzeń.

Sędzia Adam Chmielnicki wypytywał go o komputer, korzystanie z wyszukiwarek i wpisywanie fraz: "nieumyślne spowodowanie śmierci", "kremacja niemowlaka ceny", "pochówek dzieci", "zasiłek pogrzebowy". Bartek podkreślał, że nigdy i na żadnym komputerze takich fraz nie wpisywał. Przyznał, że wraz z żoną wyszukiwał natomiast informacji na temat czadu, a potem także - z ciekawości - o możliwości oszukania wariografu.

Opowiadał, że Katarzyna dbała o dziecko. Nigdy nie zauważył, aby w stosunku do córki była agresywna, niechętna. Czasami tylko po prostu miała dość płaczu Madzi, ale nic poza tym. Czuła się za to zmęczona, miewała zły nastrój - tak jak wszystkie osoby, które mają małe dzieci.

CZYTAJ KONIECZNIE RELACJĘ Z SZÓSTEJ ROZPRAWY:
PROCES KATARZYNY W.: JAK ZABIĆ BEZ ŚLADU? ZOBACZ

Bartek dokładnie opowiedział o tym, co działo się 24 stycznia 2012 roku, kiedy zniknęła Madzia. Zrelacjonował także swoje rozmowy z żoną na ten temat. Opowiedział też, w jaki sposób do sprawy włączył się detektyw Rutkowski. Mówił, że zaproponował mu to znajomy. Rutkowski był blisko, więc przyjechał jeszcze tego samego dnia i obiecał odnaleźć ich córkę. Z zadania się wywiązał. Odciągnął też od rodziny media. - "Pismacy" przestali wystawać 24 godziny na dobę pod naszymi drzwiami - mówił Bartek.

Bartek opowiadał, jak doszło do nagrania, na którym Katarzyna przyznaje się Rutkowskiemu, że doszło do wypadku i dziewczynka nie żyje. Detektyw zwabił go na parking przed Urzędem Miejskim w Sosnowcu. Miał się tam niby spotkać z porywaczem córki. Potem pojechali do hotelu Trojak. W pewnym momencie Rutkowski wszedł do pokoju Bartka i powiedział, że Katarzyna wszystko już powiedziała i teraz jego kolej. Bartek dostał furii. Na to do pokoju wszedł jego ojczym i ochroniarze, tłumacząc mu, że musieli go sprawdzić.

Za tydzień 15 maja przesłuchani zostaną rodzice Bartka. W czerwcu rozpoczną się zeznania biegłych, m.in. na temat mechanizmu śmierci półrocznej mieszkanki Sosnowca.

CZYTAJ TAKŻE:
LIST DO DZ: PROCES KATARZYNY W. JAK SPEKTAKL

Proces poszlakowy
Katarzyna W. jest oskarżona o zabicie swojej córki. Według prokuratury miała ją udusić. Grozi jej dożywocie.
24 stycznia mieszkanka Sosnowca powiadomiła policję, że znalazła na chodniku nieprzytomną Katarzynę W., która miała być na-padnięta, a jej córka uprowadzona. Jak się wkrótce okazało, porwanie upozorowała W. Przyznała się, że dziecko wypadło jej z rąk, kiedy wróciła do domu po pieluchy. Spanikowała i zamiast wezwać pomoc - ukryła zwłoki w pobliskim parku. Zdaniem śledczych Katarzyna W. zabiła córkę, a wcześniej dokładnie się do tego przygotowała. Proces jest poszlakowy, bo nie ma przyznania do winy i bezpośrednich dowodów.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!