Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Karwat: Na kogo wypadnie, na tego bęc!

Krzysztof Karwat
Krzysztof Karwat
Krzysztof Karwat arc.
W Bydgoszczy naukowcy przeprowadzili badania. Wyszło im, że jedna trzecia Polaków ma kłopoty ze zrozumieniem tego, co jest napisane na kartach wyborczych. I jak tu się nie cieszyć, że za dwa tygodnie tylko połowa z nas pójdzie do urn?

Na miejscu partii przegranych (bo chyba ktoś te wybory przegra?!) od razu zabrałbym się do wszczynania protestów. Tak jak to ostatnio bywało. Fałszerstwo znowu wisi w powietrzu, choć wcześniej, niestety, nie udało się go dowieść. To przecież niemożliwe, żeby naród polski nie umiał czytać po polsku i tak strasznie się mylił tylko dlatego, że na kartach wyborczych jest tak wiele numerków i nazwisk. Trzeba już teraz zacząć przygotowania do patriotycznych marszów sprzeciwu.

Niechby się nad ich sensownością zastanowiły także partie wygrane (bo chyba ktoś te wybory wygra?!). Już dziś bowiem wolno podejrzewać, że wyniki powinny być zupełnie inne (ma się rozumieć: lepsze!), gdyż nie jest prawdą, jakoby tylu rodaków nie potrafiło czytać ze zrozumieniem.

Jedno jest pewne: wyniki rzeczywiście byłyby inne, gdybyśmy zdołali oddzielić populistyczne obietnice od realnych planów politycznych i możliwości nas wszystkich. No ale właśnie w takim przypadku trzeba wcześniej posiąść sztukę czytania i na co dzień z niej korzystać. Z tym jest w naszym kraju pewien kłopot, o czym najlepiej wiedzą wszyscy wydawcy, księgarze i bibliotekarze.

A jak to było kiedyś, na początku transformacji ustrojowej? (O wcześniejszych czasach nie warto mówić, gdyż wtedy nie trzeba było umieć pisać - wystarczyło posłużyć się krzyżykiem, bo i tak tylko jedni wygrywali, co na dodatek dawało prawie 100-procentową frekwencję). Ciekaw jestem, gdzie na przykład podziali się zwolennicy Stana Tymińskiego, światowego kandydata na prezydenta Polski, który czytać i pisać umiał, a tylko mówienie sprawiało mu pewną trudność. Wszyscy bezpotomnie wymarli? To nieprawdopodobne! Dlaczego nikt już nie chce pamiętać o partii X albo o polskich przyjaciołach piwa, którzy całkiem na trzeźwo uczestniczyli w pracach parlamentu?

A gdzie się nagle zgubili entuzjaści rozlicznych talentów Andrzeja Leppera? Przecież tak wielu ich było, i to całkiem niedawno. Wiemy, lidera już nie ma, ale przecież był otoczony sporą gromadką całkiem wyszczekanych ludzi. Czyżby wszyscy wyborcy Samoobrony spłacili swe kredyty, których niesłusznego zwrotu domagały się od nich banki i dlatego dziś nie potrzebują już trybunów ludu? A może znaleźli ich w innej partii, tylko trochę się wstydzą do tego przyznać?

W XIX wieku podczas wyborów obowiązywał cenzus majątkowy albo - jak to za socjalizmu mówiono - klasowy, co w tamtych realiach cywilizacyjnych oznaczało, że niepiśmienni głosu nie mieli. Długo nie udzielano go również kobietom i młodzieńcom, przesuwając granicę dorosłości wyborczej ponad standardową „osiemnastkę”. Na nic się to zdało. I tak wygrywali nie ci, którzy powinni.
Nie zmienił tej reguły i świętej prawdy przymus wyborczy, incydentalnie już tylko na świecie stosowany, a w Polsce przećwiczony bodaj tylko raz - w okresie międzywojennym w wyborach do Sejmu Śląskiego. Na szczęście, bez powodzenia, bo obecnie - gdyby na siłę kazać ludziom głosować pod pręgierzem jakiejś kary administracyjnej - mógłby premierem zostać byle kto. Nam to nie grozi!

Nie powtórzy się zatem manewr cesarza Kaliguli, który swego konia mianował senatorem i przewidywał dla niego funkcję konsula, co - zważywszy na rozmiar rzymskiego imperium i ogromny zakres władzy - mogło nawet przewyższać prerogatywy naszego prezesa Rady Ministrów.

Akt wyborczy nie łączy się więc dziś ani z odwagą, ani z rozwagą. Wolno i prawicowcom, i centrowcom, i lewicowcom trawestować słynne zawołanie św. Augustyna (i Jerzego Owsiaka): „Rób, co chcesz i głosuj, na kogo chcesz”. Bylebyś tylko potem nie narzekał, że nie wiedziałeś, nie przeczytałeś, nie zrozumiałeś. A jeśli jednak rychło przekonasz się, że nie wiedziałeś, nie przeczytałeś i nie zrozumiałeś, to zawsze możesz przyłączyć się do tych, którzy szybko zapominają, na kogo oddali swe głosy.

Teraz zaś - po opublikowaniu rewolucyjnych wyników badań bydgoskich naukowców - pojawia się jeszcze jedno bezpieczne wyjście: wolno śmiało deklarować, że karty wyborcze zostały zapisane w taki sposób, że nie można było pojąć ich sensu.

Krzysztof Karwat,
publicysta


*Koszmarny wypadek w Bytomiu. Dlaczego ciężarówka zmiażdżyła fiata i zabiła młoda kobietę?
*Rolnik szuka żony ODC. 5 ZDJĘCIA + WIDEO
*Nowe mieszkanie w Katowicach może być Twoje
*Straszny wypadek w McDonaldsie: Dziewczynka ma poparzenia 4. stopnia

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!