Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Amatorski seks on-line: Porno biznes dobija goły internauta

Grażyna Kuźnik, Alicja Zboińska
123RF
Amatorski seks on-line rządzi internetem. Gwiazdom pipszołów odbierają zarobki amatorzy, którzy za pokaz w sieci swoich wdzięków biorą co łaska. To koniec seksbiznesu? Największa w Polsce firma z erotycznymi kanałami do rozmów na żywo z nagimi dziewczynami, już nie istnieje. Wiele lat prosperowała w Dąbrowie Górniczej, ale przestała się opłacać. Nie wytrzymała konkurencji z szołapem, czyli portalem, gdzie internauci rozbierają się dla każdego, kto chce oglądać. Nawet za darmo. - Zrobią wszystko za jakieś datki - mówi Piotr, były właściciel dąbrowskiej firmy. - Ja zatrudniałem dziewczyny na uczciwych zasadach. Były na etatach, zarabiały więcej od średniej krajowej. Ich wynagrodzenie nie zależało od ilości klientów, więc dla każdego miały czas.

Ale wejście na stronę dziewczyny, która w jednym z dąbrowskich pawilonów miała swój pokój do pracy z kamerą, komputerem, czerwonymi kotarami, poduszkami, pełen erotycznych zabawek, trochę jednak kosztował. Amator nie bawi się w scenografię.

- I robi takie rzeczy, że nawet ja, długo w tej branży, jestem zniesmaczony - przyznaje Piotr, komentując amatorski seks on-line. - Tacy internauci nas dobili.

Ale to już się zapowiadało. Do pracy zgłaszały mu się już wcześniej kobiety w różnym wieku i urodzie, ekshibicjonistki. Nie pytały o pieniądze. Wyglądało na to, że zrobią wszystko dla przyjemności pokazywania się nago. Teraz królują w sieci, oferując amatorski seks on-line.

Uroda tancerek kosztuje

Kiedy okazało się, że można w czterech ścianach zarobić na czterech literach, wyszło na jaw, że mnóstwo osób z tego korzysta. Na portalu dają się oglądać z każdej strony, ale płaci tylko ten, kto chce. Nie ma żadnego przymusu, a wybór ogromny.

EROTYCZNE SMS-Y DOCHODOWYM ZAJĘCIEM DLA STUDENTÓW [CZYTAJ W DZ]

Profesjonalistki internetowe nie zrobiłyby przecież pokazu za sześć złotych, a tyle udaje się uzbierać amatorkom. I są zadowolone.

Usługi za bezcen w sieci odbierają też urok klubom go-go. O klienta, który za striptiz da sto złotych coraz trudniej, więc tnie się koszty. Na cenach i dziewczynach. Klienci jednego z nielicznych już śląskich klubów erotycznych dzielą się uwagami na jego stronie. Jeden: "Poziom usług na wysokim poziomie, a ceny spadły". Drugi: "Jak ktoś lubi tancerki go-go z cellulitem, to teraz klub w sam raz dla niego". Niskie ceny odbijają się na urodzie tancerek, to fakt.

Do klubu go-go może przyjść każdy. Przeważnie, na co liczą właściciele takich lokali, jest to klient z pieniędzmi. Jak zasobny musi mieć portfel?

- Przed kryzysem wyliczenie było proste, klient musiał zostawić w klubie przynajmniej tysiąc złotych - mówi mężczyzna związany z erotyczną branżą. - Składały się na to opłata za wstęp, drinki, napiwki i pieniądze przekazywane tancerkom. To się jednak zmienia na naszą niekorzyść.

Dlatego nawet znane kluby znikają i tylko stare afisze przypominają o czasach ich świetności.

A stawki spadły o połowę

W branży ciągle z nostalgią wspomina się lata, gdy do klubów go-go przychodzili mężczyźni nie tylko z wypchanym portfelem, ale i z fantazją. Z rozrzewnieniem mówi się o kliencie, który w ciągu jednej nocy wyszedł uboższy o 50-60 tys. zł. Tyle kosztowały go drinki i finansowe uznanie dla prezentowanego tańca. Teraz nie ma o tym mowy. Sytuacja jest najgorsza od 15 lat.

Odczuwają to także tancerki go-go. Jeszcze dwa lata temu dziewczyna, która zbytnio się nie wysilała, mogła zarobić w klubie miesięcznie co najmniej 2 tys. złotych netto. Jej bardziej pracowita koleżanka brała nawet 8 tys. złotych. Dzisiaj o takich pieniądzach można tylko pomarzyć. Stawki spadły o ponad połowę.

Dziewczyny dawniej z sieci to w ogóle nie mają pracy. Jola, która pracowała w płatnym wideoczacie, wspomina: - Nie starałam się nawet ekstra wyglądać. Bez specjalnego makijażu, ciuszków. Byłam dla klientów taka, jaka jestem i to im wystarczało. Nie mam biustu seksbomby, ekstra nóg. Podobało im się wtedy, że jestem taka zwyczajna, domowa i miła. Teraz takich zwyczajnych bab mają w internecie aż do przesady.

W klubach jednak wciąż trzeba wyglądać, a to kosztuje. Gorsze zarobki to cios dla dziewczyn, które inwestują w siebie. Siłownia, solarium, kosmetyczka. Niektóre się uczą. W klubach go-go można też spotkać studentki. Bo jednak dostają tutaj więcej niż na stażu. Ale często już nie tylko za same wygibasy na rurze.

W dobrych czasach kluby czy firmy dbały o swój personel. Panie miały opłacone regularne badania lekarskie. Kiedy Jola z wideoczatu była zmęczona, robiła sobie przerwy. Jej samopoczucie było dla szefa ważne. Miała też ubezpieczenie, płacony ZUS i urlopy. Teraz to brzmi jak bajka.

Cały wieczór jedno piwo

Miejsce bogatych biznesmenów, ku rozpaczy klubów go-go, coraz częściej zajmują studenci. To zmiana, która odbija się na portfelach tancerek i właścicieli lokali. Młody wiek klientów to fatalny znak. Im klient młodszy, tym biedniejszy. Duża kasa, wierzą w branży erotycznej, przychodzi z wiekiem.

- Studenci mają fantazję, ale nie mają za co jej spełnić - krzywi się właściciel nocnego klubu. - Zapłacą za wstęp, kupią jedno piwo i przy nim siedzą cały wieczór. Sto złotych może zostawią. Młodzi wolą piwo, starsi whisky. Nietrudno policzyć, na czym klub zarobi więcej.
A jednak kluby go-go egzystują. Klienci wciąż je odwiedzają, chociaż w internecie striptiz jest za półdarmo. No i co z tego? Znawcy biznesu twierdzą, że żaden internet nie podrobi klimatu takiego lokalu.

- Na Śląsku żonę się poważa i nie żąda od niej tego, co od dziewczyny na rurze - mówi ktoś z branży. - Mężczyzna w klubie go-go czuje się jak gwiazdor. Adorują go piękne kobiety, jak wtedy, gdy sam był młody i piękny. Dodaje jeszcze coś: - Klient w klubie go-go dostaje szacunek. A w domu coraz częściej tego nie ma, emancypacja, wymagania. U nas klienta dopieszcza się nie tylko erotyką. Żeby znów zechciał się tu pojawić.

Ale właściciele klubów mają kłopot, bo kaprysi nie tylko klient, ale również personel. Tancerki klubów go-go to naród wędrowny. Rotacja jest duża, panie krążą po całej Polsce. Za nimi lecą zadurzeni klienci. Bo część z nich w tancerkach widzi nie tylko obiekty erotyczne, ale także obiekty uczuć. Poza tym panie mogą się opatrzeć, a tego nie chcą. Mają też nadzieję, że gdzie indziej więcej zarobią.

SKĄD SIĘ WZIĄŁ SEKSBIZNES? [PRZECZYTAJ LIST DO DZ]

- Wtedy trzeba szukać nowych panienek - przyznaje jeden z właścicieli nocnego klubu. - Najczęściej poluje się przez internet.
"W klubie nie musisz super wyglądać ani mieć niesamowitej figury, wystarczy trochę chęci, uśmiech i podejście do facetów" - odpowiada ktoś na pytanie młodej internautki o pracę w klubach go-go.

- Ale to nie całkiem prawda - przyznaje nasz rozmówca. - Klient ma zwykłe babki w sieci, płaci tylko za ekstrawygląd.

Profesjonalistki w cenie

Kryzys w branży klubowej to popularność hoteli na godziny. Kiedyś takich miejsc nie było w ogóle, znało się je najwyżej z filmów. Teraz pod nazwą hosteli, apartamentów, garsonier wracają do łask. Bo praktyczne. Również dla młodych par, które nie mają gdzie się podziać. Pokoje na godziny w Katowicach, Chorzowie, Gliwicach reklamują się otwarcie. Ceny są podobne.
- Dla dwóch osób cena pokoju to 80 złotych - mówi jedna z recepcjonistek. - Tyle samo kosztuje cała doba. Jeżeli jednak druga osoba wyjdzie z pokoju przed godziną 22, to za trzy godziny płaci się 50 złotych. Jesteśmy czynni 24 godziny na dobę.
Ale i takie pokoje bywają za drogie. Jest rozwiązanie jeszcze tańsze.
- Bardzo często napotykamy tak zwane bujające się samochody - wzdycha jeden ze śląskich policjantów. - Raczej nie robimy afery, bo to nie są prostytutki z klientami. Często są to po prostu kochanki tych mężczyzn.

Dyskretne pokoje na godziny to już nie żaden wstyd. Portal nagodzinke.pl zamieszcza ogłoszenia z całej Polski, ale głównie z dużych miast. Godzina kosztuje około 40 zł i mniej. Zwykle nie trzeba się meldować ani podawać swoich danych. Kim są goście? A kogo to obchodzi? Może tacy panowi, którzy korzystają z innych usług erotycznych?

Jola z wideoczatu coś o nich wie. Dziwiła się, że są tacy różni. Rano urzędnicy. Grzeczni, ale wymagający. Wiążą się emocjonalnie. Po południu, kiedy urzędy kończą pracę, panowie czule żegnali się z nią ze służbowych komputerów. Miłe do widzenia, ale dla Joli to nie koniec dnia. Nie była osamotniona w swoim czerwonym pokoiku. Nadchodził czas napalonych uczniaków. Cieszyli się z byle czego, płacili mało. Naprawdę pikantnie robiło się dopiero wieczorem. Pojawiali się dojrzali klienci. Wtedy sięgała po zabawki i puszyste łabędzie. Jola uważa, że ten zestaw amatorów branży erotycznej nie zmieni się do końca świata.

Twórcy raportu portalu wynagrodzenia.pl analizowali sytuację finansową prostytutek w dużych polskich miastach. Najwięcej zarabiają w Warszawie - 200 zł za godzinę. W Katowicach płaci się im 150 zł, we Wrocławiu 180 zł, w Gdańsku 160 zł, a w Krakowie i w Poznaniu - 140 zł za godzinę usług erotycznych.

Okazuje się, że obecnie paniom lekkich obyczajów w dużych polskich miastach nie jest łatwo. Najwięcej nadal zarabia się w Warszawie, ale konkurencja też jest tam największa. O ile 24-letnia Arielka, ze znajomością angielskiego, rosyjskiego i niemieckiego, za godzinę pracy żąda 200 zł, to Izabela Lux już tylko 100 złotych. Izabela ma 24 lata, nie zna żadnego języka obcego. 25-letnia Sexi blondi natomiast ze znajomością angielskiego i rosyjskiego wycenia swoje wdzięki na 150 złotych za godzinę.

100 złotych za godzinę chce zarabiać Samanta z Katowic, która nie zna angielskiego, ale jest mistrzynią we francuskim. "Słodka Różyczka 20", która oprócz seksu oferuje konwersacje po włosku, angielsku i niemiecku chce 150 zł. Za 100 zł można też skorzystać z wdzięków 37-letniej Angeliki z Chorzowa. Czy jednak tyle dostanie?
Część prostytutek obniża swoje oczekiwania: 24-letniej Lili z Katowic wystarczy 100 zł za godzinę pracy i 700 złotych za noc, ale dodaje, że można się dogadać.
Dogadać się też można z 23-letnią "Namiętną kochaneczką", która oferuje moc wrażeń. Najwięcej chcą zarabiać panie przygotowane na zagranicznego turystę. "Dream Angel 18", która mówi biegle po angielsku, chce dostać 200 złotych za godzinę. Noc w swoim towarzystwie wycenia na 1.700 zł.

Nie wszystkie panie są jednak tak pozytywnie nastawione do swoich możliwości: 42-letnia Marzena z Siemianowic zadowoli się kwotą 80 zł za godzinę. Nocy nawet nie proponuje. W niedalekim Wrocławiu stawki w ciągu ponad dwóch lat także spadły. "Cycata niegrzeczna 21" godzinę seksu wycenia na 160 złotych, a noc na 1.400 zł. Jej atut to znajomość angielskiego, rosyjskiego i niemieckiego, w stopniu wystarczającym do uprawiania seksu. 20-letnia Muszka zadowoli się natomiast kwotą 100 złotych za godzinę. Są jednak panie, które mimo kryzysu swoje wdzięki wyceniają znacznie wyżej. "Niegrzeczna niunia" chce zarabiać 300 zł za godzinę, ale klientów przyjmuje w swoim luksusowym mieszkaniu i mówi do nich po angielsku.

Seksbiznes to rozrywka, a w kryzysie na niej się oszczędza. Ale to zakazany owoc i zawsze znajdzie amatorów

Rozmowa z Czesławem Michalczykiem, psychologiem i psychoterapeutą

- Ekonomiści sugerują, że zarobki w seksbiznesie spadają, bo amatorki zachowują się coraz śmielej i przejmują zachowania zarezerwowane do tej pory dla profesjonalistek. Podpisałby się pan pod tym stwierdzeniem?

- Ta branża była, jest i nadal będzie obecna. Nie bez powodu mówi się, że jest to najstarszy zawód świata. Zawsze znajdzie się też pewien procent mężczyzn, którzy będą korzystać z tych usług. Nie sądzę też, żeby było proste przełożenie ekonomiczne na funkcjonowanie tego przemysłu, a także ścisła zależność między wyzwoleniem obyczajowym a korzystaniem z tych usług.

- Czyli mąż, któremu żona zapewni dodatkowe atrakcje w sypialni i tak poszuka wrażeń poza domem?

- Mężczyźni mają tendencję do zdradzania, taka jest ich cecha. Próbowanie więc różnych sztuczek nie musi odnieść pożądanego efektu. Na różnych etapach życia mężczyzn powody korzystania z usług profesjonalistek są różne. Młodsi kierują się ciekawością, a także lękiem przed dziewczynami, natomiast starsi mężczyźni są znudzeni związkiem. W krajach, w których obywatele są mniej pruderyjni niż Polacy, ten przemysł jest mocno rozwinięty. Mam na myśli chociażby Holandię, Francję, Niemcy. Różnica jest taka, że w krajach biedniejszych prostytucja uprawiana jest z biedy, w bogatszych jest to po prostu rozwinięty biznes dla właścicieli zasobnych portfeli.
- Gdzie w tym zestawieniu jest miejsce dla naszych pań lekkich obyczajów?

- Prostytucja to przemysł, który ma zastosowanie we wszystkich sferach społecznych. Brutalnie mówiąc, prostytucja kosztuje i - jak każdy towar - ma swoją cenę. Na Zachodzie ten towar jest lepszy, u nas gorszej jakości.

- I stąd biorą się narzekania na słabsze zarobki i gorsze warunki w klubach nocnych i agencjach?

- Z tymi usługami jest trochę tak jak z popytem na inne dobra. Seksbiznes wiąże się z rozrywką, a na nią wydatki w kryzysie spadają. Przeznacza się na nią dodatkowe pieniądze, a tych zaczyna brakować. Prostytucja to jednak także zakazany owoc, a ten zawsze znajdzie swoich amatorów. Ma to swoje konsekwencje, wolność seksualna to jedna z głównych przyczyn rozwodów po alkoholu i przemocy. Zdrada nie jest do końca akceptowana, z tolerancją w tym aspekcie życia jest u nas średnio.

SEKSBIZNES NA INDEKSIE. O PROSTYTUCJI WŚRÓD STUDENTÓW [CZYTAJ W DZ]

- Może rozwiązaniem tego problemu byłaby legalizacja prostytucji?

- Popieram takie rozwiązanie. Uważam, że ucywilizowałoby cały ten rynek. Obecnie prostytucja jest nielegalna, co wpisuje się po prostu w podwójną moralność. Agencje czy kluby towarzyskie to tak naprawdę domy publiczne i wszyscy sobie z tego zdają sprawę. Legalne prostytutki korzystałyby wówczas z większej opieki, także medycznej. Popyt na ich usługi będzie przecież zawsze, udawanie, że nie ma tego problemu, nie jest, delikatnie mówiąc, najlepszym pomysłem. Powoduje jedynie utratę kontroli nad tym zjawiskiem społecznym. Nie jestem też zwolennikiem modelu szwedzkiego, z którego wynika, że prostytucja jest legalna, ale karze się osoby, które korzystają z usług profesjonalistek.



*Najpiękniejszy Rynek w woj. śląskim jest w... ZAGŁOSUJ i ZMIEŃ WYNIK
*Matura 2013: Pytania egzaminacyjne na 100 proc. ZOBACZ
*Nudyści już zawitali na plaże ZOBACZCIE, gdzie spotkacie naturystów w woj. śląskim
*Tak zdasz egzamin na prawo jazdy kat. A na motocykl ZDJĘCIA i WIDEO

Codziennie rano najświeższe informacje z woj. śląskiego prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!