Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Bielsko-Biała wita Fisha. Koncert Fisha w środę, 11 listopada

Jacek Drost/Jacek Rakszawski
Meszna 2014. Fish (trzeci z lewej w drugim rzędzie) i Rakszawski (z szalikiem) kibicują piłkarzom
Meszna 2014. Fish (trzeci z lewej w drugim rzędzie) i Rakszawski (z szalikiem) kibicują piłkarzom Arc Jacka Rakszawskiego
Były wokalista legendarnej brytyjskiej grupy Marillion zagra w środę w bielskim klubie Klimat. Dlaczego Derek William Dick, zwany Fishem, czyli Rybą, bardzo chętnie występuje na Podbeskidziu?

Rybę znam już od ponad 30 lat, to jeden z moich najstarszych przyjaciół - wspomina uśmiechając się Jacek Rakszawski z podbielskiej Mesznej, inspektor nadzoru budowlanego, miłośnik nart i rocka, który w Bielsku-Białej już po raz kolejny organizuje koncert Fisha, byłego wokalisty legendarnego brytyjskiego zespołu Marillion, grającego rocka progresywnego, mającego na swoim koncie takie znane kawałki jak „Kayleigh” czy „Lavender”.

W Bielsku-Białej Fish (wł. Derek William Dick) - wokalista, autor tekstów, reżyser, aktor, muzyk - wystąpi w najbliższą środę, 11 listopada, w bielskim klubie Klimat. Bilety na ten koncert rozchodzą się jak ciepłe bułeczki i została już naprawdę resztka, bo powód jest nie lada - 30-lecie ukazania się jednej z najważniejszych płyt nagranej z Marillion „Misplaced Childhood”. To ostatnia okazja wysłuchania na żywo całego „Misplaced Childhood” w oryginalnym wykonaniu Fisha, bo artysta zapowiada, że kończy granie koncertów.

- Fish to niesamowicie ciepły, pogodny, lubiący pogadać człowiek, gustujący w polskich trunkach - kiedyś lubił Żubrówkę, teraz Krupnik - opowiada Rakszawski, który zorganizował już kilka koncertów muzyka w Polsce. I dodaje, że jak coś jest nie tak - zwłaszcza z organizacją występu - to Ryba potrafi się zdenerwować, ale urazy długo nie żywi.

Rakszawski wspomina, że o istnieniu grupy Marillion dowiedział się na początku lat 80. czytając tygodnik „Razem”, później usłyszał ich muzykę w radiowej Trójce i od tego momentu zakochał się w zespole. Na żywo usłyszał ich w 1987 r., kiedy to w zabrzańskiej hali MOSiR Marillion zagrał dwa koncerty jednego dnia (!).

- W hotelowym barze, wraz z kilkoma fanami i nieodżałowanym Tomkiem Beksińskim, czekaliśmy na Marillion i Fisha przede wszystkim. Przyszli w komplecie. Wreszcie mogłem mojego przyjaciela poklepać po ramieniu - opowiada Rak-szawski.

Na Podbeskidziu Fish wystąpi kolejny raz. To efekt tego, że ma w Polsce wielu wiernych fanów. Ostatnio szkocki muzyk ze swoją ekipą zagrał w Cze-chowicach-Dziedzicach jesienią ub. roku. Dali fantastyczny koncert, a później Fish - miłośnik futbolu - pojechał wraz z ekipą do domu Rakszawskie-go w Mesznej, gdzie oddali się kibicowaniu. Tego wieczora rozegrany został bowiem mecz eliminacyjny do Euro 2016 Polska-Szkocja, zakończony wynikiem 2:2.

- Zawsze po koncercie Fish zostaje na Podbeskidziu jeden dzień - mówi Rakszawski i podkreśla, że starają się pokazać mu - w miarę, jak czas pozwala - różne zakątki Beskidów.

Artysta był już w Chacie na Groniach w Brennej, podziwiał beskidzki krajobraz z Przełęczy Salmopolskiej, a teraz pla-nowany jest kulig (wprawdzie na kółkach, ale zawsze) z pieczeniem barana w Istebnej.

JACEK RAKSZAWSKI WSPOMINA SWOJĄ PRZYJAŹŃ Z FISHEM

Razem z Trójką na Rybę

Rybę znam już od ponad 30 lat, to jeden z moich najstarszych przyjaciół. Dowiedziałem się o jego istnieniu czytając tygodnik "Razem". Rok 1983, czasy bez Internetu, telefonii komórkowej, ba, niewielu było szczęśliwców, którzy posiadali telefon na kabel Telekomunikacji Polskiej. W tym "razem" ktoś popełnił niewielki tekst o festiwalu w Reading ‘82, wymieniając nazwy kilku zespołów nowej fali rocka progresywnego. Pisząc o Marillion kolega redaktor donosił, że oto mamy następcę Genesis z czasów Petera Gabriela…

Upłynęło nieco czasu, pewnego wieczora „kańciokiem” taxi wracałem do domu. Radio nastawione na Trójkę, z głośników płynie muzyka - to jakiś Genesis z Gabrielem, którego nie znam?! Niemożliwe, znam wszystko Genesis! To musi być ten Marillion - pomyślałem. Po wybiegnięciu z taryfy rzuciłem się do domowego radioodbiornika. To był Marillion! Wkrótce został moim numerem 1, spychając RUSH na pozycję nr 2.

W 1987r. w zabrzańskiej hali MOSIR Marillion zagrał dwa koncerty jednego dnia. Jedne z najpiękniejszych i najważniejszych w moim dość bogatym koncertowym życiu. Po drugim, swoim maluchem podążałem za autokarem zespołu w stronę Katowic. W hotelowym barze wraz z kilkoma fanami i nieodżałowanym Tomkiem Beksińskim, czekaliśmy na Marillion i Fisha przede wszystkim. Zeszli w komplecie. Wreszcie mogłem mojego przyjaciela poklepać po ramieniu i wyjechać z winylem Real To Rell, podpisanym przez całą marillionową ekipę.

To była ostatnia trasa Marillion z Fishem, po kolejnych 4 latach FISH otworzył nowy rozdział nagrywając na początek solowej kariery absolutnie doskonały album „Vigil In A Wilderness of a Mirrors”. Jak to przyjaciel, nie zawiódł. Przez lata Ryba pielęgnował naszą przyjaźń wydając kolejne płyty i grając w Polsce kolejne koncerty.

CZYTAJ DALEJ

Dziś nie ma "Razem", ale Trójka ma się dobrze. W czasach, kiedy idzie się do wielkiego Marketu i kupuje niemal każdą płytę w dniu premiery światowej, znów Trójka pokazała jak ważnym jest radiem. Fish na światową premierę swojego ostatniego albumu "Feast Of Consequences" wybrał Trójkę właśnie. I znowu przy radioodbiorniku, przyklejony do fotela, czekałem na nowe dżwięki. Piotr Kaczkowski prezentował muzykę z nowego albumu przeplataną długą opowieścią Fisha o muzyce, inspiracjach, produkcji… Piękne! Kilka dni później miałem już CD. Pięknie ilustrowana książeczka przez Marka Wilkinsona, grafika Marillion i Fisha. Smakowaem jej wgnieciony w fotel z biegnącymi po plecach ciarkami. Każde kolejne przesłuchanie to odkrywanie nowych smaczków i tajemnic. Słuchając premierowo kilku utworów w Trójce wydawało mi się, że to akustyczna płyta. Jest akustyczna, ale też elektryczna, a do tego bardzo rockowa. Otwierający „Perfume Rivers” zaczyna się spokojnie, akustycznie, buduje napięcie poprzez zmianą rytmu, tempa i atmosfery, by stać się w drugiej części mocny i drapieżny. „All Loved Up” to radiowy killer w stylu Marillionowego Incomunicado . Kolejne, „Blind To The Beautifful” i tytułowy „A Feast Of Consequences” to bardzo piękne piosenki, a wraz z numerem 5 na wyświetlaczu nadchodzi opus magnum płyty. Pięcioczęściowa suita „High Wood”, opowiadająca o bitwie pod Somą, największej bitwie pierwszej wojny światowej, wojnie, w której uczestniczył dziadek Fisha. To prawdziwe muzyczne FUGAZI!!! Piękne łapiące za gardło melodie, fantastyczne aranżacje, solidne rockowe granie, nawet orkiestra dęta rodem z Rumcajsowego Jicina i fantastyczne smyczki. Dziś wciąż brakuje mi słów, by opisać piękno tej muzyki, ale to też zadanie porównywalne do opisania urody Salmy Hayek w „Od Zmierzchu do Świtu”. Fish popełnił płytę dorównującą swojemu debiutowi, to dzieło na miarę „Misplaced Childhood” czy “Dark Side Of The Moon”.

Kiedy artysta układał trasę promującą „A Feast Of Consequences” Polska była w planie na październik. Pomyślałem, fantastycznie byłoby gdyby mógł zagrać w Bielsku 13 października, w tak symboliczny dzień w moim życiu. Zadałem pytanie i otrzymałem odpowiedź, „tak 13.10.2013” gramy w Bielsku.

13.10.2013 wczesnym rankiem, przy pięknej słonecznej pogodzie autobus z ekipą Fisha zameldował się na bielskich Błoniach. Podjechałem przywitać się z ekipą, do słońca twarze wystawiali Marek Cieślak szef polskiego Fan Clubu Fisha i gitarzysta Robin Boult. Poszliśmy na poranną kawę, po chwili dołączyli Foss Paterson i Yata, manager Fisha. Przywitanie było ciepłe, to już w końcu była trzecia wizyta rybnej ekipy w Bielsku-Białej na moje zaproszenie. Wkrótce w drzwiach zobaczyłem Rybę. Szczerze ucieszył się na mój widok, moja radość znalazła upust w rzuceniu mu się na szyję, oto znowu mogę być blisko mojego muzycznego guru. Po porannej kawie ekipa udała się do pokoi na prysznic i drzemkę, po kilku nocach spędzonych na scenie i w autobusie wreszcie w pościeli.

Ryba w genialnej formie wokalnej i doskonałym nastroju zagrał fantastyczny koncert. Kiedy zabrzmiały pierwsze dźwięki „Script For A Jester’s Tear” kilkaset gardeł śpiewało z Rybą o „Błazeńskich łzach”, kolejne apogeum przy „He Know You Know”. Oczywiście jak to u Fisha częścią jego show są opowieści ze sceny, rozmowy z fanami. Dowiedzieliśmy się, że jego nowym faworytem po Żubrówce jest Krupnik, że na nogach ma właśnie świeżo kupione w Galerii buty. Potężna dawka muzyki z nowej fantastycznej płyty i numery przyprawiające tłum o zawał „Assassing”, „Credo”, „Fugazi” i „White Father”, cóż to był za fantastyczny meedley. Oczywiście tak się ten koncert nie mógł skończyć. Na bis „Freaks”, który ostatni raz na żywo słyszałem kiedy Fish był jeszcze frontmanem Marillion, za chwilę „Lucky”… Ale mój utwór miał się dopiero zacząć, Marek Cieślak łapie mnie za ramię i mówi, że mam wziąć moją żonę i stawić się z tyłu sceny… Stoimy, Fish schodzi i woła „gdzie są Jacek i Beata”… jesteśmy, podnieceni tym co może nas za chwilę spotkać… No i stało się, Fish wciągnął nas na scenę i w obecności fanów złożył nam życzenia z okazji rocznicy ślubu, wypił kilka łyków Krupniku „z centrali” i zaczęło się… „The Company” odtańczone przez Fisha razem z nami…

Mija rok i znowu 13 października 2014 powtórka z trasy promującej „A Feast Of Consequences”. Tym razem gramy nieopodal Bielska w Czechowicach - Dziedzicach. Koncert jak zwykle fantastyczny. Tym razem oprócz muzyki żyliśmy też futbolem, wielkim nadchodzącym wydarzeniem, meczem Polska – Szkocja na Narodowym. Dziś już wiemy, że My jedziemy na Mistrzostwa Europy, rodacy Fisha zostają w domu. Ale wieczorem 14 października, jeszcze w Chacie na Groniu snuliśmy plany że Polacy i Szkoci pojadą. Mecz z mocno międzynarodową ekipą, w której oprócz Polaków i Szkotów byli Niemcy, Anglicy, Walijczyk, a nawet Jamajczyk, obejrzeliśmy w naszym domu, na centralnej trybunie ja z Fishem i szalikiem reprezentacji Polski. Był on wydarzeniem równie udanym co koncert. Emocje, 4 bramki i redaktor Mateusz Borek, który w 61 min meczu wspomniał, że gdzieś w Polsce szkocki artysta FISH, znany z tego, że jest kibicem futbolu, zapewne siedzi przed telewizorem i kibicuje swojej reprezentacji. Siedział i kibicował, nieopodal Bielska i nie tylko Szkocji, rfównież Polsce…

Dzień następny nieco przykry, rozstanie. Wspólne śniadanie, kawa w czasie rozmowy Fish mówi jeszcze o swoich planach i obiecuje, że zagra za rok trasę z okazji 30 lecia Misplaced Childhood, ale też wspomina, że będzie to już chyba jego ostatnia trasa koncertowa…

11.11.2015r zagra w Bielsku ostatni z 4 koncertów w Polsce, na którym w całości odtworzy album Misplaced Childhood. Jeżeli dotrzyma słowa to będzie pożegnalny koncert z polskimi fanami. Jeżeli w tym przypadku nie dotrzyma słowa, nie będziemy mieli mu za złe…

Jacek Rakszawski


*Alarm smogowy dla woj. śląskiego OTO ZAGROŻONE MIASTA
*Wypadek karetki w Katowicach: Wjechała w przystanek. Są ranni ZDJĘCIA
*Czy grozi Ci ślepota? ZRÓB TEST Sprawdź swoje oczy w 2 minuty
*Loteria paragonowa: Jak się zarejestrować? Kiedy losowanie nagród?
*Jesteś Ślązakiem, Zagłębiakiem, czy czystym gorolem? ROZWIĄŻ QUIZ

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!