Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Na wiosnę Krzanowice zmienią się w Kranowitz

Aleksander Król
Piotr Drzymała, mieszkaniec Krzanowic, nie ma nic przeciwko obcojęzycznym tablicom
Piotr Drzymała, mieszkaniec Krzanowic, nie ma nic przeciwko obcojęzycznym tablicom agnieszka materna
Kranowitz, Borutin, Boianov i Klein Peterwitz - takie napisy już niebawem będą witać kierowców wjeżdżających do kilku miejscowości gminy Krzanowice. Dwujęzyczne tablice mają pojawić się tam już na wiosnę.

Ministerstwo Spraw Wewnętrznych i Administracji wpisało Krzanowice do rejestru gmin, na obszarze których, używane są również nazwy w języku mniejszości.

- Tablice są już zamówione. Na razie dla czterech miejscowości, bo z powodu popełnionego błędu, z Wojnowicami musimy zaczekać - mówi Manfred Abrahamczyk, burmistrz Krzanowic.

W dokumentach przygotowanych dla resortu omyłkowo wpisano nazwę "Wojnowitz".

- Powinno być przez "i", a ktoś przez nieuwagę wpisał "j" i nazwę zakwestionowano - tłumaczy Abrahamczyk.

Z powodu tego błędu radni musieli raz jeszcze podjąć w tej sprawie uchwałę przyjmując już poprawną wersję, a potem trzeba było wszystko znów wysłać do ministerstwa.

O obcojęzyczne tablice od lat zabiega lokalne Towarzystwo Społeczno-Kulturalne Niemców Województwa Śląskiego (DFK). Krzanowice, w których do niemieckiej narodowości przyznaje się ponad 20 procent mieszkańców, były jedną z pierwszych gmin w Polsce, które złożyły stosowne wnioski w ministerstwie. Tymczasem, od września ubiegłego roku, podwójnym nazewnictwem posługują się m.in. w niedalekich Łubowicach w gminie Rudnik. Na rogatkach miasta, obok polskich nazw, pojawiły się tablice z napisem: "Lubowitz". To była pierwsza miejscowość w Polsce, która w ten sposób zaczęła manifestować swoją przynależność kulturową.

- Wzorowaliśmy się na Opolszczyźnie, ale w końcu udało nam się ją wyprzedzić. Radlau (czyli Radłów, woj. opolskie - red.) ustawił tablice już po nas - mówi Leonard Wochnik z Towarzystwa im. Eichendorffa, które od początku mocno zaangażowane było w przedsięwzięcie.
We wsi, w której na każdym kroku słychać język niemiecki, nie doszło też do zdarzeń, jakie miały miejsce na Opolszczyźnie, po ustawieniu znaków z obcojęzycznymi nazwami.

- Tam tablice były niszczone. U nas mieszkańcy oraz goście, którzy tu przyjeżdżają, są z nich dumni - zapewnia Leonard Wochnik.

W gminie Radłów, gdzie w ub.r. ustawiono 67 tablic z niemieckimi nazwami dochodziło do dewastacji.

- W ciągu miesiąca mieliśmy kilka takich incydentów. Ktoś zamalowywał napisy farbą. Na szczęście mamy to już za sobą - mówi Włodzimierz Kierat, wójt Radłowa. - Sądzę, że było to raczej zwykłe chuligaństwo, niż jakieś demonstracje wymierzone w naszą mniejszość niemiecką - dodaje.

Urzędnicy zmyli z tablic farbę i poprosili policję, by zwracała na nie większą uwagę.

- Mamy nadzieję, że takie incydenty się nie powtórzą. Uważamy, że było warto starać się o podwójne nazewnictwo - dodaje Kierat.

Mniejszość niemiecka oraz urzędnicy z Krzanowic liczą na to, że ich tablice zostaną ciepło przyjęte i do podobnych zdarzeń, jakie miały miejsce na Opolszczyźnie, nie dojdzie.

- Nie mam nic przeciwko niemieckim nazwom. Tutaj sporo osób ma korzenie niemieckie. To ukłon w ich stronę - mówi Piotr Drzymała, mieszkaniec Krzanowic.

Część mieszkańców pamięta jeszcze jak na rogatkach miejscowości wisiały zupełnie inne nazwy.

- W czasie drugiej wojny światowej nasz Bojanów nazywał się Kriegsbach. Pamiętam, jak potem zrzucano te tablice - wspomina Brunon Frank, mieszkaniec Bojanowa. - Teraz powrócono do o wiele starszych nazw, które funkcjonowały jeszcze przed wojną. Zawieszą Boianov - dodaje.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!