18+

Treść tylko dla pełnoletnich

Kolejna strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich. Jeśli chcesz do niej dotrzeć, wybierz niżej odpowiedni przycisk!

Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Były prezydent Zabrza Jerzy G. skazany na 25 lat za zabójstwo

Teresa Semik
Czy były prezydent Zabrza, pracownik naukowy mógł podciąć gardło swojemu wierzycielowi? Sąd mówi, że to nie jest wykluczone, bo w dniu zabójstwa kierowała nim jedna myśl: pozbawić go życia.

Sąd Okręgowy w Katowicach uznał Jerzego G., byłego prezydenta Zabrza i naukowca za winnego mordu na swoim wierzycielu i skazał go na 25 lat pozbawienia wolności. O przedterminowe zwolnienie będzie mógł się ubiegać po 20 latach kary. Zabójca znał ofiarę - Lecha Frydrychowskiego, bo od lat razem z jego matką prowadził w Zabrzu księgarnię.

Na 25 lat więzienia sąd skazał trzech wspólników Jerzego G., którzy pomogli mu pojąć ofiarę w sierpniu 2008 roku w lesie w Wymysłowie koło Będzinie, a potem bili go, dźgali, na koniec podcięli gardło. Dwaj z nich: młodzi bracia Rafał i Robert T. to recydywiści.

- Urząd prokuratora jest usatysfakcjonowany tym wyrokiem - powiedział Tomasz Małuch. To rzadki przypadek, by oskarżenie w każdym niemal calu tak zgodne było z oceną dowodów dokonaną przez sąd. Akt oskarżenia przygotował prokurator Radosław Palka.

Jerzy G. był winny ofierze 800 tys. zł. Komornik zajął już jego wynagrodzenia, wszedł na dom.

Jak przekonywali pozostali skazani, chodziło tylko o zastraszenie wierzyciela, by prolongował spłatę, a nawet zrezygnował z długu. Jednak przygotowania do pojmania ofiary, a potem ślady na jego ciele świadczą o zamiarze zabójstwa.

Ofiara wykrwawiła się wskutek zadanych ran. Zdaniem biegłych, gdy mężczyźnie podcinano gardło, głowę odchylono do tyłu.

Cięcie było tak głębokie, że widać było narządy wewnętrzne ofiary.
Zadane rany świadczą o zamiarze zabicia pokrzywdzonego - uznał sąd.

Jerzy G. utrzymywał, że współoskarżonych w ogóle nie zna, że jest pomawiany o śmierć swojego znajomego, a tego dnia był zupełnie w innym miejscu. Oglądał skutki nawałnicy na Opolszczyźnie. 
- Jestem człowiekiem wykształconym i wiem, że zabicie nie rozwiązywało moich problemów finansowych. Moje zobowiązania przeszłyby na krewnych - mówił Jerzy G.

Czy były prezydent Zabrza, pracownik naukowy mógł podciąć gardło swojemu wierzycielowi? Sąd mówi, że to nie jest wykluczone, bo w dniu zabójstwa kierowała nim jedna myśl: pozbawić go życia. Wprawdzie nie ma świadka morderstwa w lesie w Wymysłowie koło Będzina, gdzie odnaleziono ciało ofiary, nie ma też narzędzi zbrodni, bo sprawcy się ich pozbyli, ale biegli nie wykluczają, że tę największą ranę szyi mogła zadać osoba leworęczna, a leworęczny jest także Robert T.

To nie zmniejsza winy pozostałych sprawców, bo śmiercią skutkowały również rany głowy, które powstały wskutek uderzeń tępym narzędziem. Zachowane ślady na miejscu zdarzenia wskazują, że sprawców było wielu.

- Lech Frydrychowski był najpierw bity niewykluczone, że kijem bejsbolowym - mówił sędzia Józef Kapuściok, przewodniczący składu orzekającego. - Całe zdarzenie rozegrało się w ciągu pięciu minut. Każdy ze sprawców wiedział, co ma robić. Działali z zamiarem zabójstwa i to zamiarem bezpośrednim.

17 sierpnia 2008 roku to była trzecia próba pojmania Frydrychowskiego. Najpierw wspólnicy Jerzego G. mieli go uprowadzić sprzed domu, ale się wystraszyli psa i ruchliwej ulicy. Dlatego Jerzy G. postanowił zwabić go do lasu pod Gliwicami, ale sam rozminął się z pomocnikami, bo pomylił ścieżki.

Trzeci raz Jerzy G. sprowadził ofiarę do lasu w Wymysłowie pod pozorem fotografowania kretowisk. Obiecywał Lechowi Frydrychowskiemu, że zrobi z niego doktora. W lesie czekało na nich trzech oprychów. Mieli ze sobą wiaderko (niby na grzyby), rękawiczki, nieduży kij. Jeden z nich przebrany za sportowca biegnąc uderzył Frydrychowskiego łokciem, drugi podciął mu nogi, a trzeci złapał za głowę, by go skrępować.

Nawet nie ukrywali twarzy, a to świadczy, że ofiara miała zginąć.
Piąty oskarżony w tym procesie Tomasz L. przyznał się do pomocnictwa w pojmaniu ofiary. Czekał na skraju lasu pilnując auta, gdy krępowano Frydrychowskiego, i poszedł na współpracę ze śledczymi. Usłyszał karę 2 lat pozbawienia wolności w zawieszeniu na 5 lat.

Tomasz L. prowadzi w Bytomiu warsztat samochodowy. To jego poprosił o spotkanie były prezydent Zabrza i żalił się na mężczyznę, który go "oszukał na 250 tys. zł". Spytał mechanika, czy nie zna kogoś, kto pomógłby mu rozwiązać problem. Do spotkania doszło na parkingu Mc Donald's w Bytomiu.

- To znaczy o co chodzi? - dociekał mechanik. 
- Najlepiej by było, gdyby ta osoba po prostu zniknęła, straciła się lub by jej się coś stało - miał wyjaśniać Jerzy G.
Wyrok nie jest prawomocny. Obrońca Jerzego G., mecenas Małgorzata Bednarska-Myczkowska zapowiedziała, że skonsultuje ze swoim klientem odwołanie od wyroku. Obrona wnosiła o uniewinnienie byłego samorządowca z Zabrza. Żaden ze skazanych nie był obecny podczas publikacji wyroku.

W latach 80. Jerzy G. pełnił funkcję sekretarza Komitetu Miejskiego PZPR w Zabrzu, aż do rozwiązania tej partii w 1990 roku. Prezydentem Zabrza był w latach 2002-2006 z ramienia SLD. Doktor informatyki i automatyki, pracownik akademicki Politechniki Śląskiej oraz Szkoły Wyższej im. Bogdana Jańskiego w Opolu. Podejrzenia, że był hazardzistą nie są udokumentowane.
- Nie uprawiałem hazardu, nie gram w karty - zapewniał Jerzy G.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Były prezydent Zabrza Jerzy G. skazany na 25 lat za zabójstwo - Dziennik Zachodni