Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Dziadul: Gdzie ja żyję? PiS-owska husaria przybędzie na śląską ziemię

Jan Dziadul
Niebawem Śląsk zostanie zasypany politycznymi obiecankami. Będzie ich cała fura, niewiele przecież kosztują. Nie wskażą jednak upragnionego traktu do krainy mlekiem i miodem płynącej, czego PO i PiS zdają się nie brać pod uwagę.

Wręcz przeciwnie - obie partie pławią się w złudnym przekonaniu, że zwycięstwo w naszym regionie automatycznie przełoży się na sukces ogólnokrajowy. Takie mniej więcej były reguły gry do tej pory. Pod koniec czerwca będzie gorąco. Panowie wystawią na licytację siebie i wszystkie śląskie asy. Zajadli przeciwnicy - tego samego dnia, o tej samej nieomal porze - rzec by można - "w samo południe". Będzie się działo.

Dwa polityczne grzyby w śląskim żurze, choć wizualnie jeden zdecydowanie ponętniejszy. Jak amen w pacierzu wróci do gry dziadek z Wehrmachtu, choć ukryty pod przyłbicą nie zostanie pewnie otwarcie wywołany. Starcie widowiskowe, może dlatego, że dla rywali niebezpieczne.

Ze swoimi kongresami i w otoczeniu tysięcy działaczy wchodzą bowiem na nowe, nierozpoznane pole minowe. Pole śląskich rozczarowań - również tych od Częstochowy, po Sosnowiec i Bielsko-Białą. Aby w miarę bezpiecznie po nim przejść, muszą sypnąć bombonami, czyli narzędziami do rozminowywania, a i fraucymer powinien być złotousty i pełen słodziutkich maszkiecików.

Platforma jest w gorszej sytuacji. Co jeszcze może obiecać więcej? Porażki wyborcze w Bytomiu i Rybniku - a także nieudane próby odwołania władz w Gliwicach i Rudzie Śląskiej - to rany, które wciąż krwawią. Podobnie jak wsypy z Kolejami Śląskimi albo ze Stadionem Śląskim. Ran jest więcej - PiS z satysfakcją nasypie w nie soli.

Na zjeździe PO będzie musiała się wytłumaczyć z koalicji z RAŚ, która stała się polityczną kulą u nogi. Koalicji niechcianej - o czym pamiętają choćby radni Sejmiku Wojewódzkiego. Śląskich działaczy da się jeszcze przekonać - tych z kraju już mniej. Od dawna bowiem nie rozumieją małżeństwa z partnerem, który bagatelizuje bliską sercu polską symbolikę.

CZYTAJ KONIECZNIE:
DZIADUL: RAŚ SIĘ WYPALIŁ
PRZECZYTAJ TAKŻE RIPOSTĘ RAŚ:
RAŚ SIĘ NIE WYPALIŁ, RAŚ SIĘ ROZKRĘCA

Bieg gospodarczych wydarzeń podpowiada, że PO powinna zjawić się na Śląsku z pomysłami na nową reformę górnictwa. Wobec napływającego do Europy coraz tańszego węgla - trzeba ratować wszystko, co jest do uratowania. Czyli: zamknąć wszystko, co jest do zamknięcia - wszystko, co nie jest w stanie sprostać w najbliższych latach rynkowej konkurencji. Ale na taki zabieg PO nie pójdzie. Jeżeli natomiast pojawi się z pomysłem nowej ustawy metropolitalnej, to będzie obciach. Poprzednia szpyrka wyborcza - metropolia w 100 dni - od dawna nie jest nawet śmieszna.
Z kolei PiS-owska husaria przybędzie na śląską ziemię z biało-czerwonymi proporcami. Ze sztandarów będą krzyczeć ojczyźniane hasła. Wyluzujemy się w aurze protekcjonalnej wyrozumiałości dla różnych "ekscesów" różnych zakamuflowanych i jawnych śląskich opcji.

Nie pozwoli na żadne majstrowanie przy węglu. Sprzeciwi się prywatyzacji spółek i zaproponuje jakąś państwową kroplówkę (w imię energetycznego bezpieczeństwa kraju) dla najsłabszych kopalń. Ptaszki ćwierkają, że w kampanijnym żurze znajdzie się naprawa Kanału Gliwickiego i całej Odry. Będzie więc to program dla całej południowo-zachodniej Polski, w której partia Kaczyńskiego przegrywała do tej pory z kretesem. PiS dorzuci jeszcze ożywienie szerokiego toru z terminalem w Sławkowie. Na koniec PiS pogrozi Mitallowi i innym Fiatom, aby nie wyprowadzali produkcji stali i aut ze Śląska.

Najważniejsza i najtrudniejsza będzie dla niego konfrontacja z historią Śląska i jego rozmaitymi zidentyfikowanymi opcjami, w tym z dominującą, wiadomo jaką. Jeżeli rozbroi te miny, to ma szanse na remis (dzisiaj z 56 parlamentarzystów województwa 31 ma legitymacje PO) z przeciwnikiem.

Szykuje się więc śmiertelne starcie na języki, obiecanki i co tam jeszcze. W moim przekonaniu, rywale się zakleszczą i w takim uścisku pozostaną do następnych wyborów parlamentarnych. Wcześniejsze, europejskie - nie wskażą faworyta na Śląsku. Otwarte pozostaje pytanie, czy na tym politycznym pacie mogą coś ugrać inni polityczni gracze? Ruch Palikota, SLD, RAŚ? Ktoś czwarty? Pewnie tak, choć do końca czerwca nie powinni wsadzać najmniejszego nawet kijaszka w szprychy kół z napisami PO czy PiS.

Potrawa, którą nawarzyli i wciąż doprawiają - jest mocno niestrawna. Mam przeczucie, że przy sakramenckim trudzie jeden z tych wozów mógłby jeszcze tej wyboistej drodze poradzić.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Dziadul: Gdzie ja żyję? PiS-owska husaria przybędzie na śląską ziemię - Dziennik Zachodni