Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Siedział w "psychiatryku" 11 lat. Sąd kazał go zwolnić

Barbara Kubica
Feliks Meszka po 11 latach pobytu w szpitalu psychiatrycznym w Rybniku wyszedł na wolność. Sąd Najwyższy przed miesiącem kazał go wypuścić, ale 78-latek zamiast do domu trafił na inny oddział

Ta historia mogłaby posłużyć za scenariusz mocnego, mrożącego krew w żyłach, oskarowego trillera. 78-letni dziś Feliks Meszka, 11 lat temu trafił do szpitala psychiatrycznego w Rybniku, bo miał grozić sąsiadom. Przez 11 lat biegli kopiowali opinie, w myśl których starszy pan stanowił zagrożenie. W końcu, przed miesiącem Sąd Najwyższy na wniosek Rzecznika Praw Obywatelskich uchylił wyrok i kazał Meszkę wypuścić do domu. Ale to jeszcze nie finał tej historii. Zamiast do bloku na katowickim Załężu, pan Feliks trafił na inny szpitalny oddział w “psychiatryku”. Znów przymusowo. Wczoraj Sąd Rejonowy stwierdził, że pan Feliks został zatrzymany bezpodstawnie i kazał wypuścić go do domu. - Cieszę się bardzo, mam do czego wracać. Czekałem na wyrok spokojnie - mówił nam szczęśliwy 78-latek. Teraz prawdopodobnie będzie się ubiegał o odszkodowanie za zabranych mu 11 lat życia.

Feliks Meszka, mieszkaniec Katowic, po 11-letnim pobycie w Szpitalu dla Nerwowo i Psychicznie Chorych w Rybniku, wczoraj w końcu wyszedł na wolność. Taką decyzję wydał Sąd Rejonowy w Rybniku, który stwierdził, że drugie zatrzymanie pana Meszki w szpitalu psychiatrycznym, po listopadowym wyroku sądu zwalniającym go do domu, było bezpodstawne.

- Bardzo się cieszę, idę do domu. Mam do czego wracać. Wiem, że rodzina chce mnie stąd zabrać. Zarobię na siebie, mam kilka zawodów, mam emeryturę - mówił już po rozprawie szczęśliwy pan Feliks. To starszy, schorowany człowiek, który od ponad dekady marzył tylko o jednym: by wrócić do swojego mieszkania na katowickim Załężu. Już teraz wiadomo, że jeśli tam wróci, to tylko na krótko. Po latach odezwała się do niego bratanica i brat, którzy zadeklarowali pomoc przy wracaniu do normalnego życia, na wolności.

- Cała ta sytuacja to jest kompromitacja i wymiaru sprawiedliwości i tego szpitala. Sąd orzekł, że pan Feliks został przyjęty do tego szpitala z naruszeniem przepisów - mówi mecenas Piotr Wojtaszak, pełnomocnik Feliksa Meszki. - Satysfakcja jest olbrzymia, ale to też czas na zadumę nad tym, co się tutaj wydarzyło i dlaczego pan Meszka przez ostatni miesiąc był w izolacji, uwięziony - dodaje.

Wczoraj, w rybnickim szpitalu, gdzie toczyła się cała rozprawa, był też przedstawiciel Rzecznika Praw Obywatelskich. - Kiedy pierwszy raz zobaczyłam akta sprawy pana Meszki w mojej głowie natychmiast pojawiła się myśl o radzieckich “psychuszkach”, czyli najgorszych przypadkach uprzedmiotowienia człowieka. Dziś mamy więc satysfakcję, że sprawa, w którą się zaangażowaliśmy kończy się dobrze - mówiła nam Zuzanna Rudzińska-Bluszcz z Biura Rzecznika Praw Obywatelskich w Warszawie. To właśnie Biuro Rzecznika złożyło do Sądu Najwyższego wniosek o kasację wyroku ws. Meszki. Ten od 11 lat siedział w zamkniętym zakładzie psychiatrycznym w Rybniku na tzw. detencji.

Przebywał tam ponieważ w latach 1998-2002 miał kierować groźby w stronę swoich sąsiadów. On sam twierdzi, że został przez sąsiadów pomówiony, ci z kolei twierdzili, że nie mieli z sąsiadem łatwego życia. Meszka wylądował więc w szpitalu, gdzie w zasadzie o nim zapomniano.

W czasie listopadowej rozprawy Sąd Najwyższy wytknął sądom niższych instancji wiele rażących błędów. Stwierdził, że doszło do naruszenia prawa przez “niezwykle powierzchowne odniesienie się” przez sąd okręgowy do zarzutów zażalenia Meszki na decyzję o umieszczeniu go w zakładzie psychiatrycznym. Według SN sąd II instancji nie zauważył, że sąd rejonowy nie przeprowadził, poza obowiązkowym przesłuchaniem biegłych lekarzy psychiatrów jakiegokolwiek postępowania dowodowego. Sam podejrzany nie został nawet przesłuchany przed sądem. - Nikt nawet nie zauważył, że opinie biegłych powoływanych w tej sprawie, były w zasadzie przepisywane co kilka miesięcy, albo kserowane. Powielano je z tymi samymi błędami, bez choćby zmiany daty - mówi mecenas Wojtaszak.

Po kasacji wyroku przez SN Meszka myślał, że od razu będzie mógł się spakować i opuścić stare, szpitalne mury. Nic bardziej mylnego. Tego samego dnia 78-latek zamiast do domu, trafił na inny oddział szpitala. Zastosowano wobec niego procedurę przyjęcia bez jego zgody, z uwagi na rzekome zagrożenie wynikające z jego choroby. Wczoraj Sąd Rejonowy stwierdził, że ponowne zatrzymanie 78-latka było bezpodstawne. Wcześniej przesłuchał m.in. lekarza pełniącego obowiązki ordynatora oddziału, na którym od miesiąca przebywał pan Feliks. - Przepisy mówią, że ordynator szpitala ma 48 godzin na potwierdzenie konieczności zatrzymania pacjenta w szpitalu bez jego zgody. Decyzję tę wydał lekarz, który pracuje tu dorywczo. Tak zeznał lekarz prowadzący oddział - mówi Wojtaszak. Tymczasem dyrekcja szpitala wydała specjalne oświadczenie, w którym czytamy: “Szpital nie jest stroną w procesie o zadośćuczynienia lub odszkodowanie za bezprawne zastosowanie środka zabezpieczającego w postaci przymusowej hospitalizacji”.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Siedział w "psychiatryku" 11 lat. Sąd kazał go zwolnić - Dziennik Zachodni